Co to było za spotkanie! Zenit Kazań szedł jak burza, zgarnął pewnie dwa pierwsze sety, był o malutki krok od wygrania całego półfinałowego meczu, ale koniec końców musiał uznać wyższość ZAKSY Kędzierzyn Koźle. Polski zespół cudem wyratował się w końcówce trzeciej partii i ostatecznie pokonał w delegacji rosyjskiego mocarza 3:2 (22:25, 22:25, 29:27, 25:22, 16:14). Jeśli podopieczni Nikoli Grbica wygrają również rewanżowy mecz w Polsce (albo ewentualnego złotego seta), awansują do finału siatkarskiej Ligi Mistrzów!
O co grała ZAKSA? Nie owijajmy w bawełnę – o jeden z największych sukcesów w historii polskiej siatkówki klubowej. Do półfinału Ligi Mistrzów co prawda nasze ekipy dochodziły wielokrotnie, ale ostatnią ekipą, która zameldowała się w finale tych rozgrywek, była Asseco Resovia Rzesów (2015 rok). W meczu o tytuł przegrała jednak wówczas z… Zenitem Kazań.
Inna sprawa, że w tamtych czasach drużyna rosyjska była prawdziwą potęgą. Niedoścignioną, naszpikowaną największymi gwiazdami siatkówki, maszyną. Obecnie sytuacja niby jest podobna. Bo przecież Earvin Ngapeth, Maksim Michajłow czy – polski rodzynek – Bartosz Bednorz to również mocne nazwiska. Ba, jak przyjrzymy się pierwszej szóstce Zenitu – nie ma tam anonimowych postaci. No ale, jego gra już tak dobrze nie wygląda.
Zespół Władimira Alekny w ligowej tabeli zajmuje dopiero trzecie miejsce, a jeszcze niedawno był w sporym kryzysie i przegrywał mecz za meczem (wiemy, trudno w to uwierzyć). Kędzierzynianie zatem nie musieli czuć żadnych kompleksów – dwumecz z Rosjanami wydawał się zdecydowanie do wygrania. Dzisiaj mieli postawić pierwszy, ważny krok w kierunku awansu do finału.
Z piekła do nieba!
Ale wiadomo – łatwiej powiedzieć, niż zrobić. Bo Zenit rozpoczął dzisiejsze spotkanie naprawdę dobrze. Warto było wyróżnić Aleksandra Butkę. Rozgrywający komfortowo prowadził grę swojego zespołu. Przede wszystkim – świetnie korzystał z talentu swoich środkowych, ale też Michajłowa, który kończył atak za atakiem. Swoje dokładali też Ngapeth oraz Bednorz i ZAKSA – choć też nie prezentowała się specjalnie źle – w pierwszym secie musiała uznać wyższość rywali (22:25)
Kolejna partia nie była już tak wyrównana. Wszystko nie tyle przez świetną postawę zespołu Alekny, a seryjne błędy kędzierzynian. Niezbyt dobre przyjęcie zamieniało się w trudne pozycje do ataków. I ani Aleksander Śliwka, ani Kamil Semeniuk, ani Łukasz Kaczmarek nie mogli przez to wejść na wysokie obroty. W ten sposób Zenit wyszedł na kilko punktowe prowadzenie, które co prawda – w końcówce seta – nieco zmalało, ale ostatecznie Rosjanie dopięli swego. Prowadzili już 2:0.
I wiecie co? Trudno było zachować optymizm. Bo w końcówce trzeciego seta Zenit był o włos od wygrania całego meczu. Piłki na zwycięstwo nie wykorzystał jednak Artiom Wolwicz, którego na pojedynczym bloku zatrzymał Jakub Kochanowski. Naprawdę trudno było w to uwierzyć – bo wielka broń Rosjan, czyli gra środkiem, w najważniejszym momencie nie okazała się skuteczna. Tym samym rozpoczęła się gra na przewagi, z której – po długiej walce – zwycięsko wyszła ZAKSA (29:27)
Następne dwie partie to już koncert gry polskiego zespołu. Zenit – tak jakby – nie sprostał psychicznie. Miał zwycięstwo w garści, ale nie zachował zimnej krwi. A potem nieco się posypał. Choć oddajmy ZAKSIE, że grała naprawdę kapitalnie. Szczególnie wyróżniał się Semeniuk. Przyjmujący rozpoczął dzisiejsze spotkanie słabo, ale jak już złapał rytm, to… klękajcie narody. Na tego chłopaka naprawdę nie było recepty. Potrójny blok, pojedynczy – bez różnicy. On po prostu robił swoje.
Ale nie ma co ograniczać się do chwalenia jednego zawodnika. Bo choćby w tiebreaku presji sprostał każdy zawodnik ZAKSY Kędzierzyn-Koźle. Siatkarze Nikoli Grbica zwyciężyli go 16:14.
Co muszą teraz zrobić, aby awansować do finału Ligi Mistrzów? Wygrać spotkanie na własnym terenie jakimkolwiek wynikiem. Albo przegrać 2:3, ale pokonać rywali w złotym secie.
Awans naprawdę jest blisko. Zenit co prawda nie powiedział jeszcze ostatniego słowa, ale co tu dużo gadać – podopieczni Nikoli Grbica mają wszystko we własnych rękach.
Fot. Newspix.pl
“Co muszą teraz zrobić, aby awansować do finału Ligi Mistrzów?”
Odpowiedź jest prosta – wygrać 3 sety.