ZAKSA i Skra przeciwko sobie. Znamy grupy LM w siatkówce

ZAKSA i Skra przeciwko sobie. Znamy grupy LM w siatkówce

Od 1978 roku czekamy na zespół, który powtórzy sukces Płomienia Milowice i wygra najważniejsze europejskie rozgrywki. Kilka razy było blisko, a jednak zawsze czegoś brakowało. W kolejnym sezonie w Lidze Mistrzów o zakończenie oczekiwania znów zawalczą co najmniej trzy polskie kluby. U kobiet z kolei z dobrej strony postarają się pokazać ekipy z Polic i Rzeszowa. Choć nie będą miały łatwo.

Polska grupa

W Bełchatowie i w Kędzierzynie-Koźlu wszyscy są dziś zadowoleni. Z dwóch powodów. Po pierwsze, grupa obu ekip jest naprawdę przyjemna i da się z niej wyjść do ćwierćfinałów. Po drugie, Skra i ZAKSA trafiły… na siebie. I tak, to powód do radości. Dlaczego? “Przeglądowi Sportowemu” tłumaczył to Sebastian Świderski, prezes drugiej z tych ekip. – To było dla nas bardzo dobre losowanie. Cieszymy się, że trafiliśmy do takiej grupy i zagramy ze Skrą. Przede wszystkim odpadnie nam jeden kosztowny wyjazd, po drugie w dobie COVID-19 gra w kraju będzie bezpieczniejsza niż kolejna ryzykowna podróż. 

Wiadomo, trochę mniej zadowolone mogą być obie drużyny, gdy pomyślą o tym, że rywale prezentują naprawdę wysoki poziom sportowy. Na szczęście i Fenerbahce Stambuł, i Aalst, które zostały do Polaków dolosowane, znajdują się co najmniej poziom niżej od Skry i ZAKS-y. Belgijski klub dobrze zna Adrian Staszewski, nowy zawodnik ekipy z Kędzierzyna-Koźla. Barwy Aalst reprezentował przez pięć sezonów i z pewnością pomoże w rozpracowaniu rywali.

Inna sprawa, że akurat z Belgami obie nasze drużyny powinny poradzić sobie bez większych trudów. To zdecydowanie najsłabszy zespół w grupie, który stosunkowo rzadko gości nawet w fazie grupowej Ligi Mistrzów. Znacznie groźniejsze jest Fenerbahce – Turcy co prawda nie odnoszą w Europie wielkich sukcesów, ale punkty urwać potrafią. Szczególnie na własnym terenie. Choć bez dopingu kibiców – a nie wiadomo, czy ci będą mogli obejrzeć jakiekolwiek mecze – zapewne będą mniej groźni. I w teorii łatwiej powinno być o punkty.

A to ważne, bo z każdej z pięciu grup pewny awans ma tylko jej zwycięzca. Do tego dochodzą trzy najlepsze ekipy z drugich miejsc. Do akcji wkroczy więc matematyka. Na ten moment jesteśmy niemal pewni tego, że awansować powinna co najmniej jedna z polskich ekip. Bo po prostu stać je na to, by tę grupę zdominować i walkę o pierwsze miejsce toczyć tylko między sobą. Wierzymy jednak, że ostatecznie do ćwierćfinału wejdą obie.

Tym razem z werwą?

W zeszłym sezonie siatkarze ze stolicy Ligę Mistrzów po prostu odpuścili, o co zresztą sporo fanów miało do nich pretensję. Nie wiemy, jak będzie w tym, ale jeśli siatkarze Vervy chcą powalczyć o wyjście z grupy, to naprawdę będą musieli się postarać. Trafili bowiem na dwie znakomite ekipy: Leo Shoes Modena i Kuzbass Kemerowo. Do tego nawet czwarta ekipa z tej grupy nie będzie łatwa do ogrania – Knack Volley Roeselare to już całkiem uznana marka, choć raczej europejski średniak. Ale taki, który nigdy tanio skóry nie sprzeda.

Jasne, mimo wszystko nie jest to najgorsza możliwa grupa. Jednak o każdy punkt i tak będzie piekielnie trudno. To trochę tak, jakby w piłkarskiej Lidze Mistrzów trafić dziś na Real Madryt, Chelsea i Ajax, samemu będąc Bayerem Leverkusen. Można się bić, można walczyć. Ale wynik tej walki wydaje się być z góry przesądzony. Choć liczymy, że Verva postara się pokazać, że jednak nie do końca.

Przesądzony wydaje się też być los Jastrzębskiego Węgla. Tyle że tu mamy dobre wieści. Czwarta polska ekipa walkę o awans do Ligi Mistrzów rozpocznie w turnieju kwalifikacyjnym, w którym zmierzy się z białoruskim Stroitielem Mińsk i holenderskim Dynamem Apeldoorn. Oba te zespoły jastrzębianie powinni pokonać, choć będzie wymagać to trochę wysiłku – po drodze zostaną rozegrane turnieje na Białorusi, w Holandii i w Polsce. A po nich najlepszy zespół przejdzie do kolejnej fazy. I tam już powinno być trudniej.

Chemik trafił najgorzej 

Nie ulega wątpliwości, że ze wszystkich polskich ekip, które wystąpią w tym sezonie w najważniejszych europejskich rozgrywkach, najtrudniejsze zadanie wylosowało się drużynie Chemika Police. Nawet jeśli nie interesujecie się specjalnie siatkówką w kobiecym wydaniu powinniście kojarzyć takie ekipy jak Dynamo Kazań i Igor Gorgonzona Novara (nowy klub Malwiyn Smarzek-Godek), do których w grupie dojdzie jeszcze Ołomuniec. Te dwa pierwsze zespoły to siatkarskie potęgi.

Uważać trzeba zwłaszcza na Włoszki, które wciąż są – przez niedokończenie ubiegłorocznych rozgrywek – obrończyniami tytułu. Dynamo zresztą smak zwycięstwa w Lidze Mistrzyń również już poznało, rosyjska ekipa dokonała tego bowiem w sezonie 2013/14. Od tamtego czasu na europejskiej arenie nieco spuściła z tonu, ale udało jej się jeszcze raz zagościć w gronie czterech najlepszych drużyn. Ołomuniec z kolei to, przynajmniej w teorii, najsłabsza ekipa w grupie. W zeszłym sezonie nie przebrnęła nawet kwalifikacji i ostatecznie nie wystąpiła w fazie grupowej Ligi Mistrzów.

– Losowanie Chemika wypadło zdecydowanie najgorzej. Kazań i Novara to dwa bardzo trudne zespoły. Choć Novara nie jest już aż tak mocna jak wcześniej. Może jednak okazać się to pewnym handicapem, bo przecież Jovana Brakocević-Canzian, którą sprowadzono do Polic, grała w ubiegłym roku w Novarze, zna ten zespół bardzo dobrze i pewnie będzie chciała się pokazać. Na papierze to chyba najmocniejsza grupa – mówi Milena Sadurek, była reprezentantka Polski.

W dodatku to też taka grupa, w której trzeba będzie się nalatać i najeździć. Kazań i Novara bardzo blisko Polski przecież nie leżą. Wytchnieniem będą tu z pewnością mecze z Ołomuńcem, choć z Polic, leżących obok Szczecina, i tak blisko tam nie jest. Wiadomo, w normalnej rzeczywistości, napisalibyśmy, że sportowcy po prostu do takich podróży muszą być przyzwyczajeni (tym bardziej, że, jak mówi Sadurek, do Novary akurat połączenie jest bardzo dobre i komfortowe), problem w tym, że rzeczywistość nie jest normalna i może się okazać, że każdy taki wyjazd będzie sporym obciążeniem. Nie tylko fizycznym, ale i psychicznym.

Ale nie tylko Chemik pojeździ.

Rzeszów z szansami 

Busto Arsizio, Schwerin i drużyna z kwalifikacji. To grupa ekipy DevelopRes SkyRes Rzeszów (też uwielbiacie te długie nazwy?). I tu już z pewnością należy upatrywać nadziei na awans do fazy pucharowej. Z góry można założyć, że ekipa z kwalifikacji, w teorii, powinna być najsłabsza. W teorii, bo jest tam kilka niezłych zespołów, choćby… ŁKS Łódź, który rozpocznie walkę o Ligę Mistrzyń od meczu z izraelskim Hapoelem Kefar Sawa, z którym zawodniczki z Łodzi powinny sobie poradzić.

Rzeszowianki kluczowe mecze rozegrają zapewne z ekipą Schwerin. To pomiędzy nimi powinna toczyć się walka o drugie miejsce w grupie. Pierwsze wydaje się być zarezerwowane dla Busto, aczkolwiek Włoszki nie są aż tak groźne jak choćby wspomniana wcześniej ekipa z Novary, na którą trafił Chemik.

Busto w tamtym roku pokazało się z dobrej strony w lidze, Schwerin za to dwa sezony temu nieźle grał w grupie z ŁKS-em. Mimo tego Rzeszów na pewno trafił lepiej niż Police, aczkolwiek włoskie zespoły zawsze są bardzo mocne. Z pewnością nie będzie łatwo, zwłaszcza w Busto, bo kibice tworzą tam spektakl i trudno się przeciw nim gra. Choć zobaczymy jeszcze, jak to z nimi będzie i czy w ogóle będą mogli wejść na trybuny – mówi Sadurek.

Za rzeszowianki trzymamy więc kciuki, bo wiemy, że mogą powalczyć. I z pewnością spróbują to zrobić.

Dziwne rozgrywki

Specyficzny może to być sezon. Wystarczy, że ktoś w jakiejkolwiek drużynie złapie koronawirusa, a nagle mogą się załamać szanse tej ekipy na zdobycie tytułu czy choćby wyjście z grupy. Z pewnością jednak w tym sezonie Liga Mistrzów i Liga Mistrzyń dadzą nam sporo rozrywki i mnóstwo niespodzianek. Wracamy przecież po dłuższej przerwie, w zmienionych składach, wygłodniali gry. Liczymy, że choćby część ze wspomnianych niespodzianek sprawią polskie ekipy. I oby były to tylko pozytywne zaskoczenia.

Fot. Newspix


Subskrybuj
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
Pokaż wszystkie komentarze

Aktualności

Kalendarz imprez