Przed dzisiejszym spotkaniem nie nastawialiśmy się na wielkie emocje. Po rozgromieniu Bułgarii nasi siatkarze grali z Holendrami, którzy, w przeciwieństwie do ich koleżanek z kadry kobiet, kompletnie nie radzą sobie w obecnej edycji Ligi Narodów. I żadnych emocji faktycznie nie było. Polacy pewnie wygrali z Holandią i już mogą szykować się na jutrzejsze, znacznie poważniejsze starcie z Brazylią.
Słówko o naszych dzisiejszych rywalach. Holendrzy zajmują przedostatnie miejsce w tabeli. Z siedmiu do tej pory rozegranych spotkań, wygrali zaledwie jedno – 3:2 z Niemcami, po zaciętym meczu. Ich największą gwiazdą jest Nimir Abdel-Aziz, którego polscy fani siatkówki z pewnością kojarzą. Sześć lat temu występował w ZAKSIE Kędzierzyn-Koźle, a w obecnym sezonie stanął naprzeciwko Kędzierzynian w finale Ligi Mistrzów, reprezentując Itas Trentino. Więc Holandia to zespół z jednym, bardzo dobrym graczem, ale całościowo do szybkiego ogrania.
Nic dziwnego zatem, że trener Vital Heynen w dzisiejszym meczu sięgnął po rezerwy i poza kadrą znalazła się większość siatkarzy, którzy wczoraj grali z Bułgarią. Zwłaszcza, że chociaż turniej w Rimini ma za zadanie głównie sprawdzenie oraz pomoc w selekcji naszych kadrowiczów na igrzyska olimpijskie, to jutro czeka nas poważny sprawdzian. Będziemy grali z Brazylią, która – jako że rozgrywała swój mecz przed Polską – dziś zasiadła na fotelu lidera tabeli Ligi Narodów.
Składy zaskoczyły, wynik już nie
Cóż, ten mecz od początku nie zapowiadał się na wyrównane widowisko, ale składy nas lekko zaskoczyły. Roberto Piazza wystawił szóstkę bez swojej największej gwiazdy. Tak jakby doszedł do wniosku, że nie ma sensu przemęczać Abdel-Aziza w pewnej klęsce. Tym bardziej, że Vital Heynen postawił na Mateusza Bieńka, który we włoskim turnieju imponuje formą. A ten kolejny raz nie zawiódł, choć na tle rywala tak niskiej klasy nie było to trudne. W połowie pierwszego seta selekcjoner Holandii jednak doszedł do wniosku, że przegrana jest pewna, ale wypadałoby w tym meczu uniknąć kompromitacji. Abdel-Aziz pojawiał się na boisku, zdobył kilka punktów, ale to wszystko na co było stać naszych rywali.
Skupmy się na naszej grze. Do plusów tego meczu na pewno należy wspomniany Bieniek. Zagrywka, wykończenie – Bieniu zaprezentował dziś cały arsenał swoich siatkarskich umiejętności. Najbardziej imponował pracą w bloku, na którego przejście rywale nie mieli pomysłu. Dobre spotkanie rozegrał też Aleksander Śliwka. Chociaż jego kiwki irytują spore grono kibiców, dziś nawet najwięksi malkontenci nie mogą przyczepić się do tego elementu. Być może dlatego, że nie nadużywał tylko jednego rodzaju ataku, przez co raz za razem zaskakiwał rywali.
Jednak nie wszystko w naszej grze było idealne. Chociaż Maciej Muzaj zakończył drugiego seta ładnym asem serwisowym, to przez całe spotkanie po prostu mu nie “żarło”. W pewnym momencie można było odnieść wrażenie, że koledzy szukają naszego atakującego, aby ten mógł się wstrzelić. Niestety, jego skuteczność na poziomie 25% pozostawiała wiele do życzenia.
Koniec końców, Polacy wygrali szybko i łatwo. Czy z takiego zwycięstwa można wyciągnąć jakieś wnioski? Nie do końca. Ale nie traktujcie tego jak zarzutu skierowanego w stronę naszej reprezentacji. Przecież nie będą specjalnie grali gorzej, byleby stworzyć emocje. Nie każdy przeciwnik jest światowej klasy, ale to problem rywali, nie nasz. A jeżeli ktoś jest spragniony wyrównanego meczu reprezentacji Polski, niech włączy jutrzejsze spotkanie z Brazylią. Bo gdzie indziej liczyć na emocjonujące starcie, jeżeli nie w meczu dwóch najlepszych drużyn turnieju?
Polska – Holandia 3:0 (25:14, 25:17, 25:16)
Fot. Newspix