W latach dziewięćdziesiątych była jedną z najbardziej rozpoznawalnych twarzy w lekkoatletycznym środowisku, ale na największy sukces w karierze musiała trochę poczekać. Po złocie igrzysk olimpijskich w Sydney Maria Mutola nie spuściła z tonu i liczyła się w wielkiej grze właściwie przez całą kolejną dekadę, zadziwiając niespotykaną na bieżni długowiecznością i równą formą. Po zakończeniu kariery wróciła do swojej pierwszej sportowej miłości, ale tylko na moment.
Piłka nożna i biegi to coraz mniej egzotyczne połączenie. W końcu jeśli drogę z bieżni na boisko pokonał niedawno sam Usain Bolt, to coś musi być na rzeczy! Okazuje się, że nie tylko sprinterzy uwielbiają kopać szmaciankę – to samo dotyczy także kobiet, które specjalizują się w biegach na średnich dystansach. Maria Mutola i Caster Semenya próbowały futbolu na różnych poziomach, ale obie nie ukrywają, że najpierw wolały ganiać za piłką niż biegać. W ich karierach widać zresztą więcej dających do myślenia podobieństw.
Dzieciństwo Mutoli było skomplikowane ze względu na specyfikę realiów. Mozambik przez lata był portugalską kolonią i dopiero w 1975 roku odzyskał niepodległość. Ten fakt sprawił, że po nieudanej rebelii większość napływowych osadników opuściła afrykański kraj, który zaczął podążać w kierunku budowy socjalizmu. Młoda dziewczyna, wychowująca się w stolicy kraju, Maputo, najbardziej mogła się cieszyć się z tego, że w latach siedemdziesiątych kobiety wreszcie otrzymały tam pełnię praw.
W tym gorącym polityczno-społecznym tyglu pojawił się także Narodowy Ruch Oporu Mozambiku (RENAMO) – skrajnie prawicowa organizacja partyzancka, która podjęła walkę z nowym reżimem. Metody stawiania oporu były jednak kontrowersyjne – otwarcie sabotowano gospodarkę, a z czasem dokonywano również masakr na cywilach. Według różnych szacunków pod koniec lat osiemdziesiątych liczba śmiertelnych ofiar z rąk RENAMO mogła przekroczyć 100 tysięcy.
Wypatrzona przez poetę
Nie są to warunki, w których nastolatka może myśleć o spokojnym życiu, a co dopiero o jakiejś większej karierze. Między innymi z tego względu Mutola długo traktowała sport jako zabawę. Nawet to trwało jednak do czasu. Gdy zapewniła drużynie zwycięstwo golem w końcówce, przeciwnicy zgłosili protest. Przepisy mówiły jasno – dziewczyna nie może grać z chłopakami. Żeński futbol w Mozambiku w ogóle wtedy nie istniał, więc “Lurdinha” – jak nazywali ją najbliżsi – znalazła się w kropce. Nie ma jednak tego złego…
Podczas jednego ze spotkań jej talent dostrzegł Jose Craveirinha – jeden z najwybitniejszych afrykańskich poetów. Tak się złożyło, że miał też słabość do sportu. Jego syn Stelio trenował skok w dal (był nawet na igrzyskach olimpijskich w 1980 roku), a on sam po godzinach chętnie uczył dzieci lekkoatletycznych podstaw. W Mutoli dostrzegł naturalne predyspozycje do szybkiego biegania. – Powiedział mi, że jeśli będę odpowiednio mocno trenować to może dopisze mi szczęście i będę reprezentować Mozambik w międzynarodowych zawodach – wspominała po latach zawodniczka.
Świat usłyszał o niej dość szybko. W sierpniu 1988 roku sensacyjna 15-latka po zaledwie kilku miesiącach poważnych treningów sięgnęła po srebro seniorskich mistrzostw Afryki. Wtedy zrozumiała, że chyba faktycznie ma talent. Craveirinha chciał ją wysłać do Lizbony – w lekkoatletycznej sekcji Benfiki miałaby znakomite warunki do dalszego rozwoju. W bliżej niewyjaśnionych okolicznościach władze Mozambiku w ostatniej chwili cofnęły pozwolenie na podróż.
Wyjazd marzeń
Miesiąc po pierwszym seniorskim medalu na dużej imprezie młodziutka biegaczka zadebiutowała… na igrzyskach olimpijskich. Była najmłodsza w stawce biegnących na 800 metrów i odpadła już w pierwszej rundzie. – Nie mam pojęcia, jak się tam znalazłam! W Mozambiku nie mieliśmy zbyt wielu biegaczy i dostałam szansę nawet pomimo tego, że nie wypełniłam minimum. To był punkt zwrotny w mojej karierze. Poznałam atmosferę igrzysk i uświadomiłam sobie, że chcę pozostać przy sporcie na stałe – tłumaczyła.
Doświadczenia wkrótce zaczęły procentować, ale pojawił się inny problem. W kraju nie było godnych rywalek i warunków do treningów. Mutola zaczęła popadać w stagnację, ale w 1991 roku wygrała los na loterii. Z pomocą znów przyszedł Craveirinha. Poeta wykorzystał kontakty i przekonał do potencjału zawodniczki wysoko postawionych polityków. W końcu z góry przyszła zgoda na wylot Marii na stypendium do USA. Nie mogło jednak być zbyt łatwo – biegaczka… w ogóle nie mówiła jeszcze po angielsku. Dlatego wysłano ją do szkoły w Oregonie – jedynej z dostępnych, która miała w sztabie także nauczyciela znającego język portugalski.
Efekty pojawiły się szybko. Mutola wreszcie zaczęła śrubować rekord życiowy i z łatwością złamała granicę dwóch minut. W sierpniu 1991 roku w Tokio znów błysnęła. Tym razem podczas mistrzostw świata, ale wnioski były słodko-gorzkie. Złoty medal od czwartego miejsca dzieliło zaledwie 13 setnych sekundy, ale pecha miała właśnie reprezentantka Mozambiku. Po brąz sięgnęła Ella Kovacs, która dosłownie rozpychała się łokciami, by na samym końcu uratować medal desperackim rzutem. Protesty na niewiele się zdały – kolejność została utrzymana.
W kolejnych latach największą rywalką “Ekspresu z Maputo” stała się jednak Ana Quirot z Kuby, która w 1991 roku wywalczyła srebro. Kolejny raz spotkały się w finale igrzysk olimpijskich w Barcelonie. Niespełna 20-letnia Mutola na drugich igrzyskach w karierze (!) była jedną z faworytek do medalu, ale nie wytrzymała presji. Decydujące okrążenie rozpoczynała prowadząc bark w bark z Liliją Nurutdinową, złotą medalistką poprzednich mistrzostw świata. Na ostatniej prostej nastolatce zabrakło sił, by włączyć się do walki o podium.
Kto oszlifuje ten diament?
Ten rok był ważny z jeszcze jednego względu – Mutola po raz pierwszy wzięła udział w sezonie halowym. Poznanie nowej formy biegania zawdzięcza wybitnej trenerce z USA – Margo Jennings. Znów pomógł przypadek – gdyby Maria trafiła gdziekolwiek indziej niż do Oregonu to pewnie nie trafiłaby pod skrzydła kobiety, która pozwoliła jej wskoczyć na zupełnie inny poziom.
Jennings w sumie prowadziła reprezentantkę Mozambiku przez ponad dekadę, świętując z nią również te najbardziej znaczące sukcesy. W tych wynikach nie było nic przypadkowego. Jennings szczegółowo rozpisywała cykle przygotowań do sezonu i sporo uwagi zwracała również na kwestie mentalne, co w tamtych czasach wcale nie było regułą.
Amerykanka przy Mutoli dopracowała swój wyjątkowy program, który idealnie sprawdzał się na średnich dystansach. Podejście do zawodniczek dzieliła na trzy główne segmenty – stronę fizyczną, mentalną i emocjonalną. W okresie przygotowawczym ważniejsze od kolejnych kilometrów było budowanie siły fizycznej, co wykorzystywano potem w dwóch cyklach – halowym i stadionowym. Każdy z tych dwóch głównych programów dzielił się jeszcze na cztery mniejsze części.
W przypadku Mutoli efekty przyszły wyjątkowo szybko. W 1993 roku wygrała złoto mistrzostw świata, a wcześniej triumfowała również w hali. Okres dominacji na bieżni trwał aż do 1996 roku – na reprezentantkę Mozambiku nie było mocnych w 50 startach z rzędu! Jedyną „porażkę” poniosła za sprawą kontrowersyjnej dyskwalifikacji. Miała także znakomity bilans pojedynków z najgroźniejszymi rywalkami, a po drodze pobiła rekord świata na 1000 metrów. W związku z tym była murowaną faworytką do olimpijskiego złota w Atlancie, ale na miejscu nie wszystko poszło po jej myśli.
– To jedno z największych rozczarowań w mojej karierze. Zrozumiałam wtedy, że nie mogę spoczywać na laurach i zawsze muszę pozostawać skupiona – przyznała. Wśród rywalek nie było już przyłapanej na dopingu Nurutdinowej, ale pojawiła się znakomita Swietłana Mastierkowa. W Atlancie sięgnęła po wyjątkowy dublet, triumfując na 800 i 1500 metrów. Mutola na koronnym dystansie nie była sobą – przegrała z przeziębieniem i świetnie dysponowanymi taktycznie rywalkami.
Pierwszy olimpijski medal w historii Mozambiku mimo wszystko nie cieszył. Maria wróciła do domu z brązem, ale miało być przecież złoto. Na szczęście marzenia udało się spełnić w Sydney. Tam znów wszystko rozegrało się na ostatnich metrach między Mutolą, Stephanie Graf i Kelly Holmes. Najwięcej zimnej krwi zachowała ta pierwsza i historia stała się faktem.
Flesze, błyski i milion dolarów
W ojczyźnie przywitano ją… czerwonym dywanem. Medal zadedykowała wszystkim rodakom, a w blasku olimpijskiego złota ogrzewali się prezydent i premier. Ulica Mutoli pojawiła się w stolicy kraju, a szkoła z dzieciństwa dziś również nosi jej imię. – Nie mogę myśleć, że to już koniec – wtedy byłabym skończona! Jestem młoda i ciągle mam sporo do osiągnięcia. Chcę biegać jeszcze przez kilka lat i może spróbować sił na kolejnych igrzyskach – mówiła wzruszona biegaczka.
Na olimpijskim podium nie stanęła już nigdy ale na szczycie pozostała na dłużej. W 2003 roku została pierwszą lekkoatletką w historii, która wygrała milion dolarów w złocie – to premia za wygranie wszystkich sześciu mityngów Złotej Ligi w tym samym sezonie. Nie obyło się bez kontrowersji – w decydującym starcie zarzucano Mutoli… blokowanie rywalek na pierwszym okrążeniu. Taktyka miała pomóc w walce o srebro Kelly Holmes – długoletniej koleżance i kolejnej podopiecznej Margo Jennings.
Część zarobionych pieniędzy biegaczka przeznaczyła na rzecz fundacji, którą założyła w Mozambiku. Przy okazji powiększyła też kolekcję rottweilerów – ukochanej rasy psów. W tym samym roku powtórzyła złoty dublet mistrzostw świata na hali i stadionie. Ciągle była numerem jeden, więc marzenia o obronie olimpijskiego złota nie wyglądały na specjalną przesadę. W latach 2002-2004 wygrała 39 startów na 800 metrów z rzędu!
W Atenach znów okazało się, że do walki o najwyższe cele wszystko musi się zgrać. Mutola startowała z przewlekłym urazem łydki. Mimo to na ostatnim wirażu “Ekspres z Maputo” znów zaczął się rozkręcać. Jeszcze na 50 metrów przed metą obrończyni tytułu prowadziła, ale w decydującym momencie zgubiła rytm biegu. Na metę wpadła słaniając się na nogach, finiszując ostatecznie na czwartej pozycji. Nieoczekiwanie wygrała Kelly Holmes – długoletnia przyboczna Marii w Grecji sięgnęła po wyjątkowy złoty dublet na 800 i 1500 metrów.
Długowieczność kontra szybkość
Problemy ze zdrowiem stały się powracającym tematem w kolejnych latach. W 2006 roku na emeryturę odeszła Margo Jennings. Zanim do tego doszło, Mutola sięgnęła po rekordowe siódme złoto halowych mistrzostw świata. Medalowe rekordy to w ogóle jej specjalność – do dziś pozostaje jedyną przedstawicielką Mozambiku, która kiedykolwiek stawała na olimpijskim podium.
Jako czwarta w historii wzięła udział w sześciu igrzyskach z rzędu, kompletując to wyjątkowe osiągnięcie w Pekinie. Ostatni sezon w ogóle potraktowała trochę z rozpędu i nie miała wielkich oczekiwań. Puenta okazała się jednak godna wielkiej mistrzyni – najlepszy wynik sezonu ustanowiła w eliminacjach, a potem w półfinale i wreszcie w finale. Do końca liczyła się w walce o brąz, kończąc ostatecznie na piątej pozycji.
Po igrzyskach wzięła jeszcze udział w zawodach w Zurychu, gdzie dokonało się symboliczne przekazanie pałeczki. Podobnie jak w Pekinie, najlepsza okazała się 18-letnia Pamela Jelimo, w której wielu ekspertów widziało kolejną wielką dominatorkę. Tak się jednak nie stało, ale Kenijka w ostatnim starcie Mutoli uzyskała znakomity czas 1:54.01, bijąc należący do reprezentantki Mozambiku rekord mityngu oraz kontynentu.
Jeśli wobec kariery “Ekspresu z Maputo” pojawiały się jakieś zarzuty, to właśnie o to, że nie była wystarczająco szybka. Jej najlepszy wynik w całej długiej karierze był o ponad sekundę gorszy od tamtego czasu Jelimo. Nigdy nie zbliżyła się do rekordu świata, ale to paradoksalnie może świadczyć na jej korzyść, bo wokół wyśrubowanego do granic możliwości rezultatu wciąż jest przecież wiele kontrowersji.
Po zakończeniu przygody z bieżnią Mutola na moment wróciła nawet na piłkarskie boiska. W 2009 roku grała w lidze RPA, a dwa lata później spełniła kolejne marzenie. Zadebiutowała w żeńskiej reprezentacji Mozambiku, która nie istniała, gdy zaczynała sportową karierę. Na boisko wyszła z kapitańską opaską, a już w drugim występie strzeliła gola – to wszystko tuż przed czterdziestką!
Rekordy życiowe Marii Mutoli:
- 200 metrów – 23.86 (1994 rok)
- 400 metrów – 51.37 (1994)
- 600 metrów – 1:22.87 (2002)
- 800 metrów – 1:55.19 (1994)
- 1000 metrów – 2:29.34 (1995)
- 1500 metrów – 4:01.50 (2002)
- 1 mila – 4:36.09 (1991)
- 2000 metrów – 6:03.84 (1992)
- 3000 metrów – 9:27.37 (1991)
- 5000 metrów – 18:15.1 (1990)
Kolejnym wyzwaniem była praca szkoleniowa – i to z nie byle kim. Maria wzięła w obroty Caster Semenyę. Zrobiła to w momencie, gdy zawodniczka wracała do sportu po pierwszej banicji z powodu kontrowersji związanych z wysokim poziomem testosteronu. Mutola również przez całe życie słyszała komentarze dotyczące swojej muskularnej sylwetki, ale nauczyła się nie zwracać na to uwagi. Dla Semenyi była największą idolką z czasów dzieciństwa, więc ich współpraca była czymś pod wieloma względami naturalnym.
– Caster jest niezwykle silna pod względem mentalnym. Zanim się spotkałyśmy, wiele razy rozmawiałyśmy przez telefon. Od zawsze starała się skupiać na pozytywach, więc kiedy zaproponowała mi żebym ją trenowała, to od razu na to przystałam. Ona ma coś do osiągnięcia na igrzyskach, a ja mam duże doświadczenie z tym związane – tłumaczyła Mutola.
Współpraca trwała kilka lat, ale zakończyła się równie niespodziewanie jak się rozpoczęła. Dziś próżno szukać jakiegoś bezpośredniego wpływu biegaczki z Mozambiku na świat sportu. Dla kolejnych pokoleń biegaczek pozostaje inspiracją, ale żyje z dala od medialnego zgiełku. – Warto wiedzieć, czego się chce od życia. Tylko w ten sposób można zrealizować zamierzone plany – powiedziała kiedyś. Wygląda na to, że w ostatnich latach głównym celem Marii Mutoli jest właśnie pozostawanie na uboczu.
KACPER BARTOSIAK
Fot. Newspix.pl