To był dziwny rok – również dla sportu. Chyba nikogo nie musimy do tego przekonywać. Wszystkie imprezy mistrzowskie zostały przeniesione lub odwołane, a każde zorganizowane zawody same w sobie były już sukcesem. Dlatego magazyn “Track & Field News”, rokrocznie tworzący ranking lekkoatletów i lekkoatletek, teraz nieco zmienił formułę – w każdej konkurencji wybrał po trzech najlepszych mężczyzn i trzy najlepsze kobiety.
Nam to odpowiada. Bo nawet w tak zdziesiątkowanym przez wirusa sezonie mamy dzięki temu powody do dumy.
Polska młotem stoi
Od dawna oczywistym jest, że jeśli gdzieś na pewno mamy odnieść sukces w lekkiej atletyce – to właśnie w rzucie młotem. Kamila Skolimowska, Szymon Ziółkowski, Anita Włodarczyk, Paweł Fajdek, Wojciech Nowicki, Joanna Fiodorow. Cała plejada wielkich postaci polskiego sportu, przyniosła nam właśnie ta konkurencja. I przypadku tegorocznych zestawień “Track & Field News” nie jest zaskoczeniem, że jedyny polski zwycięzca, to właśnie młociarz.
Od razu to napiszmy: Wojciech Nowicki zdobył to wyróżnienie w pełni zasłużenie. W 2020 roku rzucał zdecydowanie najrówniej, choć… nie najdalej. Liderem światowych tabel jest bowiem Rudy Winkler (80,70 m), ale to był pojedynczy wyskok Amerykanina. Drugi i trzeci wynik z minionego sezonu należą już do Nowickiego i są równocześnie jedynymi pozostałymi rzutami powyżej 80 metrów. W dodatku Wojtek wygrywał większość mityngów, na których się pojawił. Uległ tylko w Memoriale Kamili Skolimowskiej i, pięć dni później, w Poznaniu, pod koniec swojego sezonu.
Nowicki nie jest jednak jedynym młociarzem z Polski, który został wyróżniony przez “Track & Field News”. Na trzecim miejscu tego zestawienia znalazł się też Paweł Fajdek. I tu trzeba przyklasnąć. Dla czterokrotnego mistrza świata był to bowiem dziwny sezon. Raz, że pandemia. Dwa, że wciąż miał problemy zdrowotne. I trzy, że finalnie, choć już po zakończeniu startów, zmienił też trenera. Jego nowym szkoleniowcem został Szymon Ziółkowski. Obaj cel mają jeden: złoto olimpijskie.
Wysoko znalazła się też w tegorocznym zestawieniu Malwina Kopron. Ze względu na powrót po operacji kolana, Joanna Fiodorow nie rzucała w tym sezonie tak daleko, a Anita Włodarczyk nie startowała w ogóle. Młodsza koleżanka godnie je jednak zastąpiła i, zdaniem magazynu, zasłużyła na drugie miejsce wśród młociarek.
No i jak tu nie zachwycać się poziomem polskiego młota?
Inni też dali radę
Rzut młotem stanowi połowę polskich wyróżnień na liście “Track & Field News”. Druga połowa składa się za to z przedstawicieli trzech różnych dyscyplin. Dla nikogo zaskoczeniem nie będzie zapewne obecność Piotra Liska na tej liście. Oczywistym było, że wśród tyczkarzy wygra Mondo Duplantis, który w 2020 roku pobijał rekord świata i na hali, i na stadionie. Szwed okazał się nie do zatrzymania, ale już za jego plecami toczyła się naprawdę wyrównana walka.
Ostatecznie drugie miejsce przypadło w udziale Samowi Kendricksowi – tak naprawdę jedynemu gościowi, który w 2020 rzucił wyzwanie Duplantisowi na ponad sześciu metrach – a trzeci był Piotr Lisek. Polak w tym sezonie do “szóstki” nie doskoczył, ale zaliczył 5,90 m, skacząc przy tym na równym, wysokim poziomie. Zresztą w tym czasie wielokrotnie przyznawał, że tak naprawdę ważna jest dla niego regularność, nie najwyższe wysokości – te będą liczyć się w kolejnym, olimpijskim sezonie. To wyróżnienie jest więc w pewnym sensie zapowiedzią tego, że Lisek będzie liczyć się w Tokio w walce o medale.
Trudniej powalczyć w Japonii o podium będzie pewnie Michałowi Haratykowi, ale tegorocznymi występami zasłużył sobie na drugie miejsce w zestawieniu amerykańskiego magazynu. Wyżej od niego wylądował tylko niesamowity Ryan Crouser, który aktualnie jest odniesieniem dla wszystkich kulomiotów. Amerykanin pcha najdalej, najrówniej i najlepiej. Jeśli nic się nie zmieni – będzie faworytem do złota na igrzyskach. Haratyk może być czarnym koniem, ale poziom w kuli jest obecnie niewyobrażalnie wysoki.
21,88 m – najlepszy wynik Michała z tego roku – to już naprawdę światowy poziom. Nic dziwnego, że za takie rezultaty został doceniony. Na igrzyskach w Rio takie pchnięcie dałoby srebro, w Londynie tak samo (ledwie centymetr za Tomaszem Majewskim). Ale już na ubiegłorocznych mistrzostwach świata do podium brakowałoby ponad metra! Haratyk jest więc w czołówce, ale szerokiej. I na pewno stać go na to, by zbliżyć się do rywali. Ale o to, by drugie miejsce w rankingu “Track & Field News” za ten rok, przekuć w drugie miejsce na igrzyskach w kolejnym sezonie, będzie naprawdę trudno.
Trudno będzie też zapewne o medal Marcinowi Krukowskiemu. Nasz oszczepnik w tegorocznym zestawieniu był trzeci. Pierwszy – rzecz oczywista – mógł być tylko Johannes Vetter, który zbliżył się do rekordu świata Jana Zeleznego, jak nikt przed nim. Drugie miejsce zajął za to Kim Amb ze Szwecji, a za nimi uplasował się właśnie Krukowski. Ale czołówka rzutu oszczepem w tym sezonie wiele startów odpuściła. Marcin jest w podobnej sytuacji co Haratyk – w teorii w każdej chwili może odpalić. W praktyce do medalu ma kawał drogi. Co nie oznacza, że nie może jej pokonać.
Marcin Krukowski zamyka listę osób z Polski, które wyróżnić postanowili amerykańscy dziennikarze. Jak na taki sezon – całkiem dużą. Narzekać więc nie mamy prawa. Ale jeśli chodzi o życzenia noworoczne, to w sumie mamy jedno: oby po sezonie olimpijskich Polaków w takich rankingach było jeszcze więcej.
Fot. Newspix