Mimo nękających ją w ostatnich miesiącach problemów zdrowotnych, Anita Włodarczyk znów w najważniejszym momencie była genialna: po raz trzeci w karierze została mistrzynią olimpijską! Po raz kolejny w wielkim stylu, ale dzisiejszy sukces smakuje jej być może najlepiej. Przed igrzyskami nie uchodziła bowiem za faworytkę do złotego medalu. Jeszcze parę miesięcy temu rzucała zdecydowanie poniżej swoich możliwości. Ale znowu forma przyszła wtedy, kiedy miała przyjść. Anita jest wielka. Podobnie jak Malwina Kopron, do której trafił brązowy krążek.
Perspektywa
Jakim cudem przed startem zawodów w Kraju Kwitnącej Wiśni nie uważaliśmy Anity za faworytkę w rywalizacji młociarek? Nie chodziło tylko o jej kontuzje, ale i o DeAnnę Price, czyli zawodniczkę, która w tym roku rzucała zdecydowanie najdalej. Została nawet drugą kobietą w historii, która posłała młot na odległość przekraczającą 80 metrów. Amerykanka posypała się jednak tuż przed imprezą w Tokio. Kontuzja dawała się jej we znaki choćby podczas eliminacji, które ledwo co przeszła.
W tej sytuacji zaczęliśmy nieśmiało myśleć o złocie dla Anity. Ale wszystko miał oczywiście zweryfikować stadion. Wiedzieliśmy w końcu, jaką rolę w trakcie ważnych zawodów potrafią odgrywać nerwy. Wiedzieliśmy jednak też, jak doświadczoną i utytułowaną młociarką jest Włodarczyk. Dzisiaj miała walczyć o trzeci złoty medal igrzysk z rzędu w tej samej konkurencji. Co wśród wszystkich polskich sportowców udało się tylko Robertowi Korzeniowskiemu.
Na starcie mieliśmy zobaczyć jednak również Joannę Fiodorow oraz Malwinę Kopron. One też miały apetyt na medal. I powiemy tak: konkurs rzutu młotem szybko zaczął się dla nas układać wspaniale.
Dominatorka!
Choć w pierwszej serii Polki jeszcze nie zachwyciły. Cała trójka zgodnie spaliła swoje próby. Czy mieliśmy powody do nerwów? Nie do końca. Szczególnie że żadna z rywalek nie błysnęła rewelacyjną próbą. Zrobiła to w końcu Włodarczyk, za drugim podejściem. Odległość 76.01 metrów – nie bójmy się tego powiedzieć – już przybliżyła ją do medalu. Ale oczywiście, aby mieć spokój, należało ten wynik przebić. Anita zrobiła to bez najmniejszych problemów.
Rzutem na 77.44 m absolutnie zdeklasowała rywalki. Mieliśmy z tyłu głowy to, że ani Amerykanki, ani prowadząca przez chwilę Chinka Zheng Wang już polskiej młociarki nie przebiją. A nawet jeśli chcieliśmy zachować spokój, zawodniczka Grupy Sportowej ORLEN nam na to nie pozwoliła. Bo jej czwarty rzut był zdecydowanie najlepszy w całych zawodach. 78.48? Tak, byliśmy świadkami nokautu. A jakby tego było mało, w międzyczasie poprawiać się zaczęła Malwina Kopron. Rzut na 75.49 m sprawił, że pierwsze dwa miejsca w konkursie zajmowały nasze reprezentantki.
Takie rozstrzygnięcie się niestety nie utrzymało. W ostatniej kolejce Polkę wyprzedziła Wang, przez co nasza reprezentantka spadła na trzecie miejsce. Ale już na Anitę nie było oczywiście mocnych. Sama po konkursie przyznała, że wiedziała, iż po czwartym rzucie nikt już jej nie wyprzedzi.
– Jak smakuje ten sukces? Smakuje cudnie. Wynik jest rewelacyjny, cieszę się, że ta forma przyszła, znowu na najważniejszą imprezę. I znowu jestem niepokonana. Mówiono, że Anita nie wróci? Byłam skupiona na sobie i z optymizmem patrzyłam w przyszłość. To były dla mnie ciężkie dwa lata. Powiedziałam sobie, że muszę od podstaw wrócić do sportu. Cieszę się, że jestem w tym miejscu, gdzie jestem – mówiła Anita dla Eurosportu.
Wyjątkowa
O Włodarczyk przeczytacie na naszym portalu dzisiaj niejeden tekst. Polska lekkoatletka pokazała po raz kolejny, że jest najlepszą młociarką jaka kiedykolwiek żyła na tej planecie. Być może jest też jedną z najlepszych lekkoatletek w historii. Dzisiaj oglądaliśmy jednak nie tylko triumf siły i techniki, ale hartu ducha, niezłomności. Problemy zdrowotne ciągnęły się za Anitą przez niemal dwa lata. Gdyby nie przełożenie igrzysk w Tokio, mogłaby na nich nawet nie wystąpić. Jeszcze parę miesięcy przed imprezą była daleka od wysokiej formy. A teraz jest mistrzynią olimpijską. Po raz trzeci. Wow – co za genialna historia!
Fot. Newspix.pl
Pamiętam, że była kiedyś jakaś afera, że Anita traktuje (traktowała?) resztę olimpijczyków z góry i komunikuje się z nimi w niezbyt miły sposób. Kojarzy ktoś, czy faktycznie było coś na rzeczy?
Co ty wypisujesz człowieku? Zamiast się cieszyć z kapitalnego występu Polek i pogratulować im, to szukasz jakiejś chorej sensacji. Po jaki chuj był twój wpis w takim momencie?
Typowo polskie… komuś się udało więc… “pora mu dopierdolić”.
Tylko pytam.
Właśnie zastanawia mnie, czy się cieszyć, czy nie. Jeśli jest osobą niemiłą, tak jak ta Klepacka, to się cieszył nie będę. Jeśli to nieprawda, to w sumie spoko.
Sportowiec ma robić wyniki. Ot co. Czy bycie miłym jest elementem jego treningu ?
Spytaj Klepackiej.
Komentarze rycerzy w ortalionowych zbrojach, że po co jaramy się tak niszowym sportem, który uprawia pięć osób na krzyż, za 3… 2… 1…
Po co jaramy się tak niszowym sportem, który uprawia pięć osób na krzyż?
A siatkarze z batonem brązowym w majtkach… Gdy przychodzi do elitarnego turnieju robią na rzadko… Żegnamy i do zapomnienia.