W Gdyni wybiegali półmaratońskie rekordy

W Gdyni wybiegali półmaratońskie rekordy

Trasa – z wieloma zakrętami – miała przeszkadzać. Obawiano się też nieco temperatur, wspominano o tym, że może wiać. Tymczasem w Gdyni, na zorganizowanych tam dziś mistrzostwach świata w półmaratonie, rekordy padały seryjnie. Sporo życiówek, najlepszy wynik w historii Polski, rekord mistrzostw, a nawet nowy rekord świata. Innymi słowy: działo się! 

Najlepsza na świecie

Peres Jepchirchir wróciła dziś na swoje miejsce. W 2016 roku w Cardiff była najlepsza na trasie tamtejszego półmaratonu i została mistrzynią świata. Rok później została też rekordzistką świata, od dawna trzymała się więc w gronie najlepszych biegaczek. W Gdyni tylko to potwierdziła, notując fantastyczny rezultat. Fantastyczny, bo najlepszy w historii, gdy mowa o biegu bez udziału mężczyzn.

Choć to nie ona była główną faworytką. Przed startem w tej roli wymieniano raczej Ababel Yeshaneh (aktualną rekordzistkę świata na tym dystansie) czy broniącą tytułu Netsanet Gudetę. Jepchirchir miała powalczyć, podobnie jak Joycilin Jepkosgei, jej rodaczka. Ze wszystkich tych biegaczek tylko Peres znalazła się na podium. Bo na trasie naprawdę wiele się zadziało.

Jako pierwsza z walki o medale odpadła Gudeta. Wszystko przez upadek, który zaliczyła jeszcze w pierwszej połowie dystansu. W teorii nie straciła wiele, w praktyce szybko okazało się, że do czołówki już nie dobije. Medale wymknęły się więc jej z rąk i stało się jasne, że mistrzostwo przejdzie w posiadanie innej zawodniczki. Na kilka kilometrów przed metą dodatkowo dowiedzieliśmy się, że Yeshaneh i Jepkosgei też straciły szanse na sukces – z tego samego powodu.

W czołówce została tylko trójka Jepchirchir, Melat Yisak Kejeta reprezentująca Niemcy i Yalemzerf Yehualaw z Etiopii. Wszystkie walczyły do ostatnich metrów, ale w sprinterskim finiszu najlepsza okazała się pierwsza z nich. Jej czas – 1:05:16 – absolutnym rekordem świata nie jest, ale w rywalizacji bez udziału mężczyzn – już tak. Każda z zawodniczek na podium pobiła zresztą poprzedni najlepszy wynik (1:05:34), należący do… Jepchirchir.

Trzeba im więc oddać, że pobiegły wprost znakomicie. Zresztą sześć pierwszych biegaczek złamało dziś granicę godziny i sześciu minut – a coś takiego stało się po raz pierwszy w historii. Cieszyć musi, że zrobiły to na polskiej ziemi.

Ugandyjczyk, ale nie ten 

W rywalizacji mężczyzn wielkim faworytem był Joshua Cheptegei i to mimo że… po raz pierwszy w życiu startował na tym dystansie. Podstawy by twierdzić, że to on zdobędzie złoto, były jednak spore. Ugandyjczyk to w końcu aktualny rekordzista świata na:

  • 5000 metrów (12:35.36);
  • 10 000 metrów (26:11.00);
  • 5 kilometrów (12:51);
  • 15 kilometrów (41:05).

Do tego dokłada jeszcze kilka rekordów kraju, a że jest z Ugandy – takie wyróżnienie to już spora rzecz. W karierze zostawał już też mistrzem świata na 10 000 metrów i w biegu przełajowym. Dziś miał powalczyć o pobicie rekordu świata na jeszcze dłuższym dystansie – półmaratonie. To pozwoliłoby mu zostać mistrzem na trzech różnych nawierzchniach.

Długo wydawało się, że jest mocny, najmocniejszy ze stawki. Ale w trakcie drugiej części dystansu niesamowicie mocne tempo narzucił Kibiwott Kandie z Kenii. Joshua jeszcze się trzymał, ale gdy jeszcze wyższy bieg włączył jego rodak, ledwie 19-letni Jacob Kiplimo, musiał uznać wyższość rywali. Ostatecznie dobiegł poza podium – na czwartym miejscu (swoją drogą trochę mu to wywróżono… numerem startowym – 444). Ale na mecie serdecznie wyściskał młodszego rodaka.

Bo to właśnie Kiplimo, finiszując już z przewagą kilkunastu metrów nad kolejnym z rywali, został dziś mistrzem świata. Jego wynik był fantastyczny. Owszem, do rekordu świata zabrakło 48 sekund, ale pobity został najlepszy wynik w historii mistrzostw. Od dziś wynosi on 58 minut i 49 sekund. Wcześniej był o 10 sekund wolniejszy. Choć szczególne jest chyba nie samo poprawienie rekordu, ale to, kogo w ten sposób Kiplimo zostawił w tyle – rekord imprezy należał bowiem do Zersenaya Tadese. A Etiopczyk to wielka legenda półmaratonu.

Możliwe więc, że w Gdyni narodziła nam się nowa gwiazda. Choć o talencie Kiplimo wiedziano od dawna – już jako piętnastolatek biegał na igrzyskach w Rio, w dorobku ma też medal z mistrzostw świata juniorów i biegów przełajowych. Dziś jednak osiągnął życiowy sukces. A przecież przed nim wciąż niemal cała kariera.

Mamy swój rekord 

Krystian Zalewski z Grupy Sportowej ORLEN, który jeszcze do niedawna sprawdzał się na krótszych dystansach, był dziś 34. Może się wydawać, że to odległe miejsce, ale jest ono… najlepszym w historii polskich występów na MŚ w półmaratonie. W dodatku Krystian zrobił to ze znakomitym jak na nasze warunki czasem. Jego 1:01:32, to bowiem najlepszy rezultat w historii kraju. A dotychczasowy rekord miał już ponad dwie dekady. Jest więc czego gratulować. Gratulacje można też kierować w kierunku naszych biegaczek – każda z nich pobiła dziś swój rekord życiowy.

Najszybsi Polacy w półmaratonie w historii:

1:01:32 Krystian Zalewski (2020)
1:01:35 Piotr Gładki (2000)
1:01:56 Leszek Bebło (1990)
1:02:17 Jan Huruk (1991)
1:02:24 Grzegorz Gajdus (1999)
1:02:24 Marcin Chabowski (2018)
1:02:30 Sławomir Majusiak (1990)

Cóż, wielkich nie osiągamy, ale mamy przynajmniej małe sukcesy.

Sponsorem PZLA jest PKN ORLEN

Fot. Newspix


Subskrybuj
Powiadom o
guest
1 Komentarz
Najstarsze
Najnowsze Najlepiej oceniane
Inline Feedbacks
Pokaż wszystkie komentarze
Rambo
Rambo
2 lat temu

Panie Sebastianie, brawo za artykuł. Fajnie że Weszło zauważyło Gdynię i nowy rekord Polski w półmaratonie. Gratulacje dla Krystiana!

Aktualności

Kalendarz imprez