W 2019 roku zerwał ścięgno Achillesa. Jutro powalczy o trzecie złoto paraigrzysk z rzędu

W 2019 roku zerwał ścięgno Achillesa. Jutro powalczy o trzecie złoto paraigrzysk z rzędu

Do dzisiaj jest jedynym niepełnosprawnym lekkoatletą, który zdobył medal mistrzostw Polski seniorów na stadionie. W świecie paraolimpizmu uchodzi za giganta, ale wciąż ma rezerwy. Maciej Lepiato definiuje sportową ambicję – niedosyt czuje, nawet kiedy wygrywa złoty medal, ale mija się z rekordem świata. Najlepszy był już na paraigrzyskach w Londynie i Rio de Janeiro. Jutro powalczy o trzeci tytuł w skoku wzwyż z rzędu.

Znajdziemy w nim parę podobieństw do Anity Włodarczyk. Podobnie jak nasza mistrzyni również w szczycie formy nie tyle co pokonywał, ile miażdżył rywali. On skakał od nich wyżej o kilkanaście centymetrów, a ona posyłała młot w rejony dostępne tylko dla niej. Podobnie jak Anita zdobywał też medale wielkich imprez, w tym tych w Londynie i Rio de Janeiro.

Dwójkę lekkoatletów łączy również zamiłowanie do bicia rekordów. U Lepiato jest ono tak silne, że może wpłynąć na jego satysfakcję po wygranych zawodach. Zdarzało się, że osiągał – bez dwóch zdań – naprawdę znaczący sukces, ale i tak był z siebie niezadowolony. Bo akurat nie udawało mu się oddać najlepszego skoku w historii swojej konkurencji.

– Po każdym sezonie, w którym nie pobiłem rekordu świata, czuję duży niedosyt. Przyznam się, że pracuję nad tym z psychologiem sportowym. Dochodziło do sytuacji, gdzie złoto mistrzostw świata nie cieszyło mnie, bo nie poprawiłem swojego rekordu świata. Jestem bardzo ambitną osobą – mówił dla magazynsportowiec.pl

Teraz czas na kolejny krok. Włodarczyk swój cel w Tokio osiągnęła miesiąc temu. Lepiato spróbuje zgarnąć lekkoatletycznego hat-tricka już jutro.

Rekordy i medale – idealne połączenie

Podobnie jak inni paraolimpijczycy – zaprzecza trochę logice. Jego jedna noga jest krótsza od drugiej, poniżej kolana ma w niej spory ubytek mięśniowy oraz praktycznie nieruchomy staw skokowy. A mimo tego startuje w konkurencji, w której – jak w prawie żadnej innej – potrzebne są dynamika, szybkość i “petarda” przy odbiciu.

Jak zresztą Lepiato trafił do skoku wzwyż? Na pytanie odpowiedział w najnowszym “Kierunku Tokio”: – Zdecydował przypadek! Pierwszą styczność ze skokiem wzwyż miałem w trzeciej klasie gimnazjalnej. Wiadomo, jak to wyglądało: szkolne warunki, guma, skakanie nożycami. Bardzo mi się to spodobało. Skoczyłem o wiele wyżej niż reszta klasy. I wtedy przeszło mi przez myśl, aby się tym zająć. Pisałem maile do wszystkich klubów lekkoatletycznych w województwie lubuskim. Niestety nie było odzewu.

– Dopiero dwa lata później nauczyciel wychowania fizycznego zauważył, jak na sali wsadzam piłkę do kosza po wyskoku z miejsca– kontynuuje polski lekkoatleta. – Skierował mnie do, jak się później okazało, mojego pierwszego trenera lekkoatletyki. Tak to się zaczęło. Szybko zakochałem się w tym sporcie.

Postępy, jakie czynił Lepiato, też były błyskawiczne. Przed igrzyskami w Londynie – w teorii – wciąż ustępował rywalom w doświadczeniu. Miał w końcu na karku 24 wiosny, a treningi rozpoczął sześć lat wcześniej. Skakał już jednak tak wysoko, że zwycięstwo stanowiło formalność. Zanotował wynik 2.12 m, czyli nowy rekord świata. Drugiego na podium Amerykanina Jeffa Skibę pokonał o osiem centymetrów.

W tamtym czasie był absolutnie niedościgniony. Kilka lat, które minęły od paraigrzysk w Londynie do tych w Rio de Janeiro, pozwoliły światu się do niego zbliżyć, albo inaczej – zrobić zauważalny progres. Nie był on jednak na tyle znaczący, żeby pozwolić na rywalizację z Polakiem. Ten w 2016 roku znowu był najlepszy. Skoczył 2.19, pobił rekord świata. Profesorka.

A mogło być jeszcze lepiej. Po zapewnieniu sobie złotego medalu polski lekkoatleta poprosił o ustawienie poprzeczki na wysokości… 2.30 m. Nie poradził sobie z nią, ale zabrakło zaskakująco niewiele. – Dzisiaj po prostu wszystko zagrało, cały proces szkoleniowy, trening, dieta, waga. To był mój dzień – opisywał swoją formę.

Dominacja w świecie paraolimpizmu Polaka jest niezaprzeczalna. O jego klasie świadczą jednak też wyniki, które osiągał w rywalizacji… pełnosprawnych.

Ma trudniej. Ale co z tego?

Oczywiście – jak popatrzymy na inne sporty, sytuacje, w których niepełnosprawni sportowcy są w stanie dotrzymać kroku swoim pełnosprawnym kolegom, mają miejsce. Choćby Patryk Chojnowski potrafił zostać mistrzem Polski seniorów w tenisie stołowym, natomiast Natalia Partyka regularnie występuje nie tylko na paraolimpiadzie, ale i tradycyjnych igrzyskach. Jeśli jednak chodzi o lekkoatletykę – coś podobnego było nie do pomyślenia.

Dopóki nie pojawił się Maciej Lepiato.

W 2013 roku zdobył brązowy medal halowych mistrzostw Polski, w kolejnym sezonie powtórzył ten sukces. To jednak wciąż była tylko rywalizacja pod dachem. Na wielki sukces na stadionie musiał trochę poczekać. Swego dopiął w 2018 roku. Mistrzem Polski został Maciej Grynienko, drugi był Sylwester Bednarek, a trzecie miejsce ex-equao zajęli Norbert Kobielski i właśnie Lepiato.

Wynik, który zapewnił mu brązowy medal? 2.09 m. Konkurs zdecydowanie nie stał na wysokim poziomie, ale osiągnięcie wciąż było wyjątkowe. Lepiato stał się pierwszym niepełnosprawnym sportowcem w historii Polski z krążkiem krajowego czempionatu na stadionie. – Spełniło się jedno z moich sportowych marzeń. Wynik mnie nie satysfakcjonuje, ale tutaj liczy się przede wszystkim medal i z tego powodu jestem po prostu szczęśliwy – mówił po zawodach Lepiato.

W rywalizacji pełnosprawnych zdarzyło mu się też startować w mityngu, w którym udział brał też słynny Mutazz Isa Barszim. Rekord życiowy Lepiato – 2.22 metrów – choć daleki od światowej czołówki, w poszczególnych międzynarodowych konkursach dawałby mu szansę na miejsce w pierwszej trójce. Polak jednak wielokrotnie podkreślał, że chce skakać jeszcze wyżej.

Pierwotnie jego celem na rok 2020 był w końcu start zarówno na igrzyskach paraolimpijskich, jak i olimpijskich. Aby zakwalifikować się na te drugie potrzebował próby w okolicach 2.30 metrów – co według niego jest możliwe. Sporo ułatwienie stanowiłoby odpowiednie, specjalistyczne obuwie, które wyrównałoby różnicę w długości jego nóg. Wciąż się jednak takiego nie doczekał.

Lepiato musi mierzyć się też z trudnymi warunkami do treningów. Albo inaczej – brakiem odpowiednich warunków. Mieszka bowiem w Gorzowie Wielkopolskim, w którym nie ma stadionu lekkoatletycznego z powierzchnią tartanową. Z tego powodu na treningi musi dojeżdżać do Szczecina. Ale generalnie – od lat najwięcej dają mu zgrupowania.

Zazwyczaj jeździ na nie raz w miesiącu, ale zdarzyły mu się też dłuższe wyprawy. Kiedyś trenował w Republice Południowej Afryki wraz z Sylwestrem Bednarkiem i jego trenerem Michałem Lićwinko. To pokazuje, jaką renomą cieszy się w lekkoatletycznym środowisku. Czołowi zawodnicy w kraju chcą z nim współpracować.

Ostatnio w budowaniu wielkiej, życiowej formy przeszkodziła mu jednak kontuzja. Kontuzja na tyle poważna, że postawiła przed znakiem zapytania jego całą karierę. Co się stało? W czerwcu 2019 roku podczas zawodów w Sulęcinie zerwał ścięgno Achillesa. Oczywiście w prawej nodze, czyli jedynej, z której może się wybijać.

Rehabilitacja nie przebiegła gładko. Po pierwszej operacji, przeprowadzonej w szpitalu w Gorzowie Wielkopolskim, okazało się, że rana jest zakażona. Na pomoc przyszła Carolina Medical Center, prywatny ośrodek w stolicy.

– Musiałem na cztery miesiące przeprowadzić się do Warszawy. Przez ten czas walczyliśmy różnymi antybiotykami, naprawdę z górnej półki. Miałem tak wyjałowiony organizm, że żadne probiotyki nie pomagały. Niestety, po tym czasie skończyło się drugą operacją w Carolinie. Lekarze musieli to znów otworzyć, wszystko oczyścić, zaszyć, zastosowali jakieś opatrunki podciśnieniowe. Po dwóch tygodniach czułem się lepiej niż po czterech miesiącach od pierwszej operacji – wspominał Lepiato (za “niepelnosprawni.pl”).

Do sportu wrócił stosunkowo szybko – bo już w połowie 2020 roku. Gdyby nie przełożenie igrzysk, pewnie walczyłby z czasem, starając się jak najszybciej zbudować odpowiednią formę. Ironicznie pomogła mu pandemia, dzięki której zyskał rok treningów i przygotowań więcej. W tegorocznym sezonie po kontuzjach, ani Achillesa, ani pleców, które też mu doskwierały, nie ma już śladu.

Trzykrotnie złoty?

Już jutro, o godzinie 4:02 czasu polskiego, Maciej Lepiato będzie bronił paraolimpijskiego tytułu. Znowu uchodzi za faworyta do złotego medalu, biorąc pod uwagę doświadczenie czy rekord życiowy, ale jego rywale nigdy nie mieli tak realistycznej szansy, aby go pokonać. Dość powiedzieć, że najlepszym wynikiem w tym roku może pochwalić się nie Polak, a Brytyjczyk Jonathan Broom-Edwards, który skoczył o centymetr więcej (2.09 m a 2.08 m). Ponad dwa metry w tym roku notowali również Temurbek Giyzaov (2.01 m) oraz Praveen Kumar Praveen Kumar (2.05 m).

Lepiato nie może być tak pewny siebie jak choćby pięć lat temu. Ale może to i dobrze? W przeszłości motywowało go bardziej bicie rekordów świata, niż pokonywanie rywali, bo ci po prostu nie mieli do niego startu. A teraz faktycznie będzie musiał się postarać, odeprzeć atak zawodników, którzy mają apetyt na sprawienie niespodzianki. Stawka na pewno jest spora – jeśli Polak wygra, stanie się trzykrotnym mistrzem paraolimpijskim. Możemy być jednak pewni, że nawet jak tego dokona, nie będzie myślał o zejściu na boczny tor.

– Po poziomie sportowym w mojej grupie widzę, że jak zdrowie dopisze, to spokojnie mogę zajmować medalowe pozycje do igrzysk w Los Angeles w 2028 r. – mówił polski lekkoatleta (za niepelnosprawni.pl) – Mam taki ambitny plan, żeby po igrzyskach w USA przejść na sportową emeryturę i zająć się trenerką, przekazywać innym swoje doświadczenie.

Trenerzy nazywają go zawodnikiem, który – mimo 33 lat na karku – wciąż ma rezerwy. Wzięło się to poniekąd stąd, że do skoku wzwyż – jak wspominaliśmy – trafił naprawdę późno. Jedno jest pewne – w bolidzie Lepiato nie ma hamulców. Jeśli zdobędzie trzeci złoty medal paraigrzysk, będzie chciał zdobyć czwarty. Choćby nie wiadomo, co się działo – będzie dalej marzył i dążył do startu na tradycyjnych igrzyskach olimpijskich. Na razie jednak celem jest Tokio. I zgarnięcie potrójnej korony.

KACPER MARCINIAK

Fot. Newspix.pl


Subskrybuj
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
Pokaż wszystkie komentarze

Aktualności

Kalendarz imprez