Bełchatowianie oraz kędzierzynianie udowodnili w ubiegłym tygodniu, że zagraniczne zespoły im nie straszne. Dzisiaj swoje zrobiła Verva Warszawa Orlen Paliwa, która również zaliczyła pewne zwycięstwo w Lidze Mistrzów. Siatkarze Andree Anastasiego zmierzyli się z belgijskim Knack Roeselare i – mimo dość równego drugiego seta – zaliczyli naprawdę komfortowe zwycięstwo 3:0 (25:18, 26:24, 25:19).
Po PGE Skrze Bełchatów i ZAKSIE Kędzierzyn Koźle przyszedł czas na występ trzeciej polskiej drużyny w Lidze Mistrzów. I na ten moment ostatniej, bo choć Jastrzębski Węgiel również zdołał awansować do elitarnych europejskich rozgrywek, tak na ostatniej prostej poinformował, że nie weźmie udziału – z powodu wykrytych zakażeń koronawirusem w drużynie – w pierwszej części fazy grupowej.
Bez Kwolka? Też da radę!
Nie da się ukryć, że warszawianie trafili na naprawdę trudną grupę. Już wkrótce czekają ich mecze z włoską Modeną, a także rosyjskim Kemerovem. Na szczęście we wtorek stanęli przed znacznie prostszym wyzwaniem. Bo choć belgijskie zespoły do kopciuszków nie należą, tak ekipa z PlusLigi musi być faworytem w starciu z Knack Roeslare.
Co ciekawe, jeden z siatkarzy polskiego zespołu miał już okazję bliżej poznać tę drużynę. Mowa o Ángelu Trinidad de Haro, który bronił jej barw w latach 2015-2018. Trener Anastasi postanowił jednak nie korzystać z jego usług – w pierwszej szóstce na pozycji rozgrywającego wyszedł Michał Kozłowski. Włoch dał odpocząć też Bartoszowi Kwolkowi – lider ekipy z Warszawy rozpoczął mecz na ławce rezerwowych.
Ta absencja nie musiała jednak boleć, bo nie ukrywajmy – duet Igor Grobelny-Artur Szalpuk do najgorszych nie należy. Dwójka przyjmujących od początku spotkania grała koncertowo i to samo możemy powiedzieć też o Kozłowskim, który bez większych problemów mylił blok i seryjnie znajdował punktowe rozwiązania. Tymczasem Belgowie kompletnie nie mogli znaleźć odpowiedzi na dobrą grę polskiej ekipy. Rezultat pierwszego seta to odzwierciedlał – 25:18.
Spodziewaliśmy się, że w drugiej partii obraz gry nie ulegnie specjalnej zmianie, ale o dziwo – Belgowie odżyli. Już w pierwszych wymianach pokazywali się z dobrej strony, a potem udało im się nawet wyjść na prowadzenie. Duży miała w tym udział poprawa zagrywki. W polu serwisowym szalał przede wszystkim rosły George Huhmann. Amerykanin mierzy aż 212 cm wzrostu, nie dziwi zatem, że potrafi posyłać piłki z wielką mocą, ale na całe szczęście przy stanie 10:7 wreszcie się pomylił.
Ekipę z Belgii udało się Vervie dogonić dopiero w samej końcówce partii. Od momentu, kiedy na tablicy wyników widniał rezultat 17:20 zawodnicy Anastasiego weszli na wyższe obroty. A potem zdołali wygrać seta, co nie udałoby się, gdyby nie świetna postawa Michała Superlaka – atakujący nie tylko pomógł warszawianom dogonić rywali, ale także zdobył decydujący punkt w partii (26:24).
Jak się okazało, Verva przetrwała najgorsze. Trzeci set był już bliźniaczo podobny do pierwszego. Minął szybko, łatwo i przyjemnie. Polski zespół wygrał 25:19, cały mecz 3:0 i może spokojnie przygotowywać się do kolejnych spotkań. Bo w nich – możemy być pewni – do zwycięstwa będzie potrzebna kapitalna postawa.
Fot. Newspix.pl