Maja Włoszczowska wystartowała w rekonesansie olimpijskim na trasie, na której ścigać się będą kolarze górscy podczas Tokio 2020. Wniosek jest jeden: będzie bardzo groźnie, bo już podczas próby kilka czołowych zawodniczek mocno się pokiereszowało. Nie daj Bóg, jeśli w trakcie zawodów spadnie deszcz…. Majka kończy sezon startami w etapówkach MTB w Grecji, by podbudować ranking. Pierwszy – na wyspie Salamina – wygrała.
Zapraszamy do odsłuchu dzisiejszej porannej rozmowy z Weszło FM. W “Dwójce bez sternika” Majkę przepytali Dariusz Urbanowicz i Michał Łopaciński.
Podsumowanie wrażeń z trasy olimpijskiej Tokio 2020 budzi trwogę… Jeśli tak doświadczona zawodniczka ze światowego topu jak Majka Włoszczowska przyznaje się, że po prostu bała się, można zakładać, że budowniczowie trasy naprawdę przeszarżowali. Zawodniczka Kross Racing jako członek komisji zawodniczej przy UCI zbiera materiały, by przedyskutować to na oficjalnym forum.
Jeżeli ktoś chciałby zobaczyć na czym polega kolarstwo górskie, polecam filmy z trasy… Trasa jest absolutnie hard core’owa. Pierwszego dnia poznawaliśmy ją tylko na piechotę i każdy, naprawdę każdy był przerażony. Na zjazdach mamy często dwie możliwości do wyboru – A line i B line, na tę drugą nieoficjalnie mówi się “chicken line” – linia tchórzów. Te zjazdy były bardzo karkołomne, a od razu po nich znajdują się podjazdy na pierwszy rzut oka niemożliwe do podjechania. Do tego trzeba pamiętać, że będziemy się ścigać w 35 stopniach i wielkiej wilgotności. Na samą myśl zrobiło mi się słabo. Czasami mamy trasy, na których jazda to prawdziwa przyjemność. Ta nie będzie do takich należała. Pierwsza myśl jaka przyszła mi do głowy, to by oddać bilet do Tokio, niech młode dziewczyny zdobywają doświadczenia, a ja swoje życie cenię sobie za bardzo. Na szczęście już na rowerze, okazała się bardziej przyjazna, dużo lepsza i w całości przejezdna. Została sztucznie stworzona, jest w 100 procentach “hand made”. Budowała ją ta sama ekipa co w Londynie i Rio de Janeiro. Tym razem fantazja ich poniosła. Fragmenty są doskonale wyprofilowane, niektóre hopki da się podjechać niemal siłą rozpędu. Jednak nie zmienia to faktu, że miejscami jest bardzo, bardzo niebezpieczna… Już na treningach wyeliminowały się dwie zawodniczki. U Kate Courtney skończyło się na zszywaniu kolana, mistrzyni olimpijska z Rio 2016 Jenny Rissveds polecała na twarz. Świeżo upieczona mistrzyni świata Pauline Ferrand-Prévot złamała nos. Organizatorzy przegięli. Ja na szczęście nie miała większych przygód, przejechałam cało i zdrowo. Miałam inne priorytety, by dobrze wystartować, sprawdzić rundę startową, poznać opcje na trasie gdzie szukać miejsca do wyprzedzania czy do zjazdów. Ambicje na zwycięstwo pozostawiłam sobie na przyszły rok.
Podobne opinie miał menedżer Kross Racing Team i trener kadry narodowej w kolarstwie górskim Kornel Osicki: Podczas pieszej inspekcji trasa wydawała się bardzo ciężka, a miejscami nieprzejezdna. Na pierwszym oficjalnym treningu perspektywa uległa jednak zmianie. Technicznie trasa stanowi dla zawodników bardzo duże wyzwanie. Miejscami brakuje miejsc do wyprzedzania na
zjazdach, ale należy podkreślić, że jest bardzo widowiskowa.
Zespół spędził w Japonii siedem dni. Czas poświęcił również na dokładną analizę miejsc pod kątem przyszłorocznego zgrupowania, poprzedzającego start w igrzyskach olimpijskich. – Poza samą infrastrukturą, interesowały nas miejsca do treningów zarówno na rowerze górskim, jak i szosowym. Zdobyliśmy wiele cennych informacji i mam nadzieję, że przełożą się one na jak najlepszy wynik – dodał Kornel Osicki.