Tour de France: Alaphilippe znowu w żółtej koszulce

Tour de France: Alaphilippe znowu w żółtej koszulce

Podczas ubiegłorocznego Tour de France zdążyliśmy przyzwyczaić się do widoku Juliana Alaphilippe’a w żółtej koszulce lidera. Zmieniła się trasa wyścigu, zmieniły się czasy, ale francuski kolarz znowu dopiął swego. Po emocjonującym finiszu drugiego etapu, w którym stoczył batalię z Marciem Hirschim, odniósł zwycięstwo i wysunął się na czoło klasyfikacji generalnej.

Najsłynniejszy kolarski wyścig świata przyzwyczaił nas do tego, że w pierwszych etapach pole do popisu mieli sprinterzy. Jak pisaliśmy w naszej zapowiedzi, tym razem karty się odwróciły. Organizatorzy, widocznie zainspirowani Vueltą a Espana, postanowili błyskawicznie rzucić zawodników na górskie trasy. Drugi etap wyścigu miał być wyjątkowo trudny, co podkreślał Michał Kwiatkowski, jedyny Polak w tegorocznym Tour de France:

Może jeszcze drugi etap z 2014 roku, gdy Tour startował w Yorkshire, był dość wymagający, poza tym nie pamiętam tak trudnego startu. Każdy sprinter, który wystartuje w tym wyścigu, będzie musiał się natrudzić, żeby dojechać ze świeżą nogą do finiszu. Nie będzie to łatwe. Na pierwszym etapie i rundach w Nicei trudno znaleźć odcinek płaskiego, a to są i tak najbardziej płaskie rundy, jakie organizator mógł wymyślić.

Wczorajszy, inaugurujący etap przyniósł kilka nieprzyjemnych kras. Efekt tego widzieliśmy już na starcie drugiego etapu. Wykurować na czas nie zdołali się kontuzjowani Philippe Gilbert i John Degenkolb oraz Rafael Valls.

Różnica koła

W pierwszej ucieczce dnia znalazła się siódemka zawodników: Lukas Pöstleberger, Benoît Cosnefroy, Kasper Asgreen, Anthony Perez, Toms Skujins, Michael Gogl, Peter Sagan. Zdołali oni wypracować ponad trzy minuty przewagi nad peletonem. Z czasem z grupy wypadł ostatni z nich, a premia górska trafiła w ręce Pereza.

Uciekinierzy zostali dogonieni tuż przed podjazdem na Col d’Eze. Na dwanaście kilometrów przed końcem wyścigu, w momencie, kiedy tempo peletonowi nadawał Michał Kwiatkowski, atak przeprowadził Julian Alaphilippe. Do Francuza szybko dołączył Marc Hirschi. Ta dwójka zaczęła zyskiwać coraz większą przewagę, ale nie zniechęciło to Adama Yatesa, który również wysunął się na czoło wyścigu. Podobne plany miał Marc Soler, ale ostatecznie nie udało mu się dogonić liderów.

Nie udało się to zresztą nikomu. Wspomnieni kolarze stoczyli emocjonującą walkę o zwycięstwo. Jeszcze na nieco ponad sto metrów przed końcem jechali obok siebie. Nagle do przodu ruszył Alaphillipe. Dotrzymać kroku rywalowi próbował Hirschi i prawie udało mu się go zaskoczyć, bo na metę wjechali niemal równocześnie. Można powiedzieć, że Francuz triumfował o dosłownie długość koła.

Reprezentant gospodarzy tym samym nie tylko wygrał etap, ale został nowym liderem wyścigu. A warto przypomnieć – w ubiegłym roku żółtą koszulkę nosił przez aż 14 dni. Było widać, że te zwycięstwo dużo dla niego znaczyło, bo po wjechaniu na metę zalał się łzami. Wygraną na drugim etapie zadedykował zmarłemu w czerwcu ojcu.

Co tymczasem stało się z wczorajszym triumfatorem, Alexandrem Kristoffem? Podczas najtrudniejszej części dzisiejszej rywalizacji, przejazdu przez przełęcz Col de Turini, nie wytrzymał wysokiego tempa i odłączył się od peletonu. Ostatecznie na metę wjechał na 129. pozycji. Lepiej niż podczas pierwszego dnia zmagań (76. lokata) zaprezentował się Michał Kwiatkowski. Polak ukończył niemal dwustu-kilometrową trasę na 36. miejscu.

Fot. Newspix.pl


Subskrybuj
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
Pokaż wszystkie komentarze

Aktualności

Kalendarz imprez