Pierwszego dnia mistrzostw świata w kolarstwie torowym w Berlinie polskie drużyny sprinterskie wywalczyły kwalifikację olimpijską do Tokio 2020! Mimo że podium było poza zasięgiem, dziś nasi zawodnicy spisali się na medal! Urszula Łoś i Marlena Karwacka wywalczyły siódme miejsce, natomiast na ósmym sklasyfikowano Maciej Bielecki, Krzysztof Maksel, Mateusz Rudyk i Rafał Sarneckiego. To jednak wystarczyło do uzyskania paszportów olimpijskich. Brawo dla zawodników Grupy Sportowej ORLEN!
To był niesamowity dzień na berlińskim Velodromie. Duńczycy dwukrotnie bili rekord świata na 4000 m w wyścigu pościgowym. Najpierw w kwalifikacjach, a potem jeszcze poprawili w I rundzie. Jutro finał, będzie jeszcze jedna okazja. Również Holendrzy w finale sprintu drużynowego pobili rekord wieszająć tak wysoko poprzeczkę, że trudno było komukolwiek nawiązać z nimi wyrównaną walkę. Ale po kolei, bo dla nas najważniejsze były starty Polaków.
Rozgrywkę w sprintach zaplanowano na sesję wieczorną. Zazwyczaj przejazd kwalifikacyjny odbywa się w porannej, a wieczorem I runda i finały. W starcie Polki uzyskały ósmy czas. Trener Daniel Meszka niesamowicie się cieszył, przeżegnał się, omal nie wyszedł z siebie. Awans do I rundy oznaczał uzyskanie kwalifikacji olimpijskiej! Do tego “ćwierćfinałowego” grona nie zmieściły się Litwinki i Nowozelandki, które rywalizowały z biało-czerwonymi o prawo startu w Tokio. Ósmy czas (32.953) nie dawał zbytnich szans na wejście do strefy medalowej, mimo wszystko Urszula Łoś i Marlena Karwacka dzielnie stawiły czoła Rosjankom. Pojechały 32.838, co pozwoliło im jeszcze rzutem na taśmę wyprzedzić Meksykanki i ostatecznie zostały sklasyfikowane na siódmej pozycji. Mistrzyniami świata zostały reprezentantki gospodarzy Pauline-Sophie Grabosh i Emma Hinze. Ze złota cieszyła się również Lea Sophie Friedrich, która jechała w kwalifikacjach.
🌈 Mistrzostwa Świata w sprincie drużynowym przeszły już do hisorii..
…ale historia dopiero się pisze!
.
Zrobiłyśmy to! Zrobiliśmy to! 🙈
Kwalifikacja do Tokio jest nasza!Mega uczucie spełniać swoje marzenia! 🤩@PKN_ORLEN @TeamORLEN @PKOL_pl
📸 @gruchaseven pic.twitter.com/hNk6R224v7— Urszula Łoś (@urszulalos94) February 26, 2020
U mężczyzn również było nerwowo. Nieśmiało wspominało się oczywiście o medalu, ale gdyby za sprzęt mieli przyznawać medale, Polacy musieliby parkować przed budynkiem. Od kilku dni bowiem trwała rewia milionerów. Reprezentacje prezentowały swoje rowery za kupę pięniędzy, najnowsze rozwiązania, na których będą walczyć w stolicy Japonii, kiedy już stawką będą nie tęczowe koszulki, lecz mistrzostwo olimpijskie. No, ale przynajmniej nasi zawodnicy nie kryli zadowolenia, bo przynajmniej mieli nowe stroje uszyte specjalnie na miarę. Zawsze coś, choć podobno nowy dyrektor sportowy Marek Leśniewski uzbroił nieco sprzętowo naszych kolarzy, co i tak jest kroplą w morzu potrzeb.
Przejdźmy jednak do sportu. Trener Igor Krymski zgodnie z zapowiedziami do kwalifikacji ustawił sprinterów w kolejności: Maciej Rajkowski, Krzysztof Maksel i Mateusz Rudyk. Pisaliśmy o tym tutaj:
Nasz zespół uzyskał piąty wynik 43.041! Do Holendrów stracili 1.054. W I rundzie czekali na nich Australijczycy, którzy mieli czwarty rezultat. W tym wyścigu jednak trener postawił wszystko na jedną kartę. Mateusz Rudyk został przeniesiony na drugą zmianę, a Krzysztofa Maksela zastąpił Rafał Sarnecki. Można przypuszczać, że trener nie chciał eksploatować Mateusza, który jest jednym z kandydatów do medalu w sprincie indywidualnym. Jedno jest pewne: po kwalifikacjach nasi sprinterzy mieli paszporty w kieszeni, bo Japończycy nie dostali się do TOP8. Australijczycy okazali się dla nas za mocni. Polacy prowadzili na dwóch pierwszych zmianach, dopiero na trzeciej oddali inicjatywę i ostatecznie przegrali o 0.446. Zadanie wykonane! Prawo startu drużyny na igrzyskach daje kilka przywilejów, mianowicie start we wszystkich konkurencjach sprinterskich, czyli oprócz wyścigów indywidualnych i drużynowych dochodzi także keirin. Brawo! Siłą rzeczy brawa należą się do hegemonów absolutnych, czyli Holendrów (Jeffrey Hoogland, Harrie Lavreysen i Roy van der Berg), którzy nie dość, że wygrali, to ustanowili fenomenalny rekord świata 41.225.
Powiem tak, miejsce może nie satysfakcjonujące ale LECIMY DO TOKIO!!! Kwalifikacja zdobyta!@PKN_ORLEN @TeamORLEN @ArenaPruszkow @PKOL_pl @PZKolarski @SPORT_GOV_PL #cycling #RoadtoTokyo pic.twitter.com/YE7Es3Kyjs
— Mateusz Rudyk (@mateusz_rudyk) February 26, 2020
Dziś wystartowała również Łucja Pietrzak w wyścigu na kreskę (scratch). Polka dojechała do mety na trzynastej pozycji. Była trochę zamknięta w stawce i ciężko było jej się przedrzeć w końcówce do przodu. Peleton był stosunkowo pasywny. W zasadzie dopiero w końcówce zaczął się rozpędzać, brakowało indywidualnych harców. Wszystko rozegrało się na finiszu rozpędzonej grupy zasadniczej. Wygrała Holenderka Kirsten Wild, która wyprowadza kolarstwo torowe kobiet na inny pułap.Dziś bowiem zdobyła siódmy złoto mistrzostw świata. Ma też po cztery srebra i brązy…
Jutro ciąg dalszy zmagań.
DARIUSZ URBANOWICZ
Fot. Newspix.pl