Tak grają mistrzowie świata. Polska – Kanada 3:0

Tak grają mistrzowie świata. Polska – Kanada 3:0

W trakcie turnieju olimpijskiego do gry Polaków można było mieć trochę zastrzeżeń. Przegrany pierwszy mecz z Iranem. Jednowymiarowa pod względem stylu – choć efektowna – wygrana z Włochami. Stracony set z Wenezuelą. Ale dziś nasi siatkarze udowodnili, że jeżeli wejdą na swój poziom, to są nieosiągalni dla przeciwników. Vital Heynen steruje potworem, który w dobrej dyspozycji po prostu zjada rywali. Dokładnie to Polacy zrobili z Kanadą, kończąc spotkanie w trzech setach po niespełna półtorej godzinie gry.

Set idealny

W porównaniu do meczu z Japonią Vital Heynen dokonał jednej, ale istotnej zmiany. Do pierwszej szóstki powrócił Michał Kubiak i… mamy delikatny problem z oceną jego gry. Z jednej strony, nasz kapitan miał problemy ze skutecznością w tym spotkaniu. Z drugiej, nie wiemy czy nasza postawa była spowodowana jego obecnością na boisku. Może i bez niego tak samo by to wyglądało, ale to, co widzieliśmy ze strony reprezentacji Polski trudno było nazwać grą, bo to była istna masakra Kanadyjczyków! Serio, pierwszego seta najchętniej zapakowalibyśmy w paczkę i wysłali do Międzynarodowego Biura Miar w Sevres, aby mógł tam stanowić wzór partii idealnej.

Szybkość rozegrania akcji z naszej strony była zabójcza. Skuteczność? Bieniek 4/4 skończone ataki, Leon 5/5, Kurek – niby „tylko” pięćdziesiąt procent, ale miał na swoim koncie sześć zdobytych punktów. Imponowała różnorodność zagrań, z których korzystaliśmy. Współpraca pomiędzy atakiem a obroną przebiegała na najwyższym poziomie. Moglibyśmy tak wymieniać i wymieniać, ale możemy również napisać wszystko w skrócie. To był set idealny, zdecydowanie najlepszy, jaki widzieliśmy w wykonaniu Polaków podczas całego turnieju. Jesteśmy przekonani, że na tak niebotycznym poziomie jest w stanie grać zaledwie kilka reprezentacji na świecie. I nasza znajduje się w tym skromnym gronie.

Czy taki poziom da się utrzymać?

Możemy odpowiedzieć krótko: nie, nie da się. Polacy zagrali w pierwszej partii jak roboty. Nie można było wymagać od nich takiej samej skuteczności w kolejnych partiach, bo tak perfekcyjna gra jest po prostu niemożliwa do utrzymania na przestrzeni całego meczu. Inna sprawa, że sami Kanadyjczycy szybko otrząsnęli się z tego, co zafundowała im nasza drużyna. Drugi set był znacznie bardziej wyrównany. Nasi rywale przejęli inicjatywę nie będąc tak jednowymiarowymi w atakach, jak miało to miejsce na przykład podczas spotkania w Lidze Narodów. Wtedy jedynym wariantem ich ataku było posyłanie piłek na Sharone’a Vernon-Evansa. Dziś większą odpowiedzialność za wynik zespołu brali Nicolas Hoag czy John Perrin.

POLSKĄ SIATKÓWKĘ WSPIERA PKN ORLEN

Polacy przegrywali w drugiej partii nawet trzema punktami. W poprzednich spotkaniach taki wynik oznaczał nerwy i szukanie jednego wariantu – piłki na skrzydłowego. Dziś było zupełnie inaczej – w grze Polaków widać było totalny luz, pewność siebie i wiarę w to, że każdy wynik da się odwrócić. Dokładnie to udało im się zresztą zrobić. Kiedy Wilfredo Leon stanął na zagrywce przy stanie 20:21 dla Kanady, sam szybko wyprowadził nas na prowadzenie i nie zszedł z serwisu już do końca spotkania, a po kolejnych akcjach Polaków ręce same składały się do oklasków.

Spoglądanie w tabelę grupy B

Trzeci set to już była formalność, bo co ci biedni Kanadyjczycy mogli zrobić przy naszych mistrzach? Kiedy Polacy grali koncert, zespół z Ameryki Północnej nie był w stanie jakkolwiek nawiązać walki. Nawet, gdy dawali z siebie wszystko, nie mieli szans w pojedynku z Leonem na serwisie i świetnie funkcjonującym dziś blokiem naszej kadry. Tego ostatniego elementu nie pochwaliliśmy wcześniej, a przecież zdobyliśmy nim dziś aż trzynaście(!) punktów. Zespół Glenna Hoaga, po przegranym drugim secie, na trzeci wyszedł właściwie bez wiary. Wyglądało to tak, jakby Kanadyjczycy chcieli po prostu zakończyć ten mecz i o nim zapomnieć. I tak w istocie się stało – wygraliśmy tę partię 25:16, skończyło się 3:0 w setach i Polacy pewnie zameldowali się w ćwierćfinale.

Nie zdziwilibyśmy się, gdyby i Vital Heynen był już w trakcie spotkania myślami przy jednej czwartej drabinki. Wtedy jeszcze nie wiedział, że zagramy z Francją, a trafić mogliśmy na aż trzy zespoły. Francuzi mają za sobą znakomity – choć przegrany – mecz z Brazylią, w którym udowodnili, że będą groźni dla wszystkich. Ale nasi reprezentanci nie powinni – czy wręcz nie mogą – obawiać się rywali. Wręcz przeciwnie – to Polaków obawiać powinny się wszystkie zespoły.

Polacy (prawdopodobnie, na to wskazuje rozpiska, natomiast wiemy, jak namieszać w siatkówce potrafią organizatorzy i oficjele) swój mecz ćwierćfinałowy rozegrają 3 sierpnia o godzinie 2:00 polskiego czasu, czyli dokładnie tej samej porze, co dziś. A my nie mamy wątpliwości, że kolejny raz będzie warto zarwać nockę dla przyjemności oglądania naszych siatkarzy. Tym bardziej, że Heynen powiedział jedno – mecz z Kanadą nie był naszym najlepszym w tym turnieju. Najlepszy mamy zobaczyć właśnie w ćwierćfinale.

Polska – Kanada 3:0 (25:15, 25:21, 25:16)

Fot. Newspix


Subskrybuj
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
Pokaż wszystkie komentarze

Aktualności

Kalendarz imprez