Świątek wygrywa i wjeżdża na drogę do finału

Świątek wygrywa i wjeżdża na drogę do finału

Iga Świątek w dwóch setach (6:1, 6:3) pokonała Maddison Inglis w 1/8 finału turnieju WTA w Adelajdzie. Jeszcze dziś rano nastawialiśmy się na to, że w kolejnej rundzie spotka się z liderką rankingu – Ash Barty. Australijka jednak swój mecz przegrała, a to oznacza, że w turnieju zostały ledwie dwie rozstawione zawodniczki – właśnie Iga i Belinda Bencic. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, spotkają się dopiero w finale. 

Autostrada?

Choć niekoniecznie musi tak być. Bo gołym okiem da się dostrzec, że rozstrzygnięcia na początku tego sezonu potrafią zaskoczyć. Kwestie kwarantanny, przymusowych przerw, ale też nagromadzenia meczów – w Adelajdzie na przykład gra się dzień po dniu – potrafią spłatać psikusa. Przekonała się o tym choćby wspomniana Ash Barty. Faworytka gospodarzy nie dała rady i na Australian Open, i w Adelajdzie. Choć tak naprawdę to  nie powinno przesadnie dziwić – ona akurat nie grała wcześniej w turniejach przez dobry rok, odpuściła bowiem jesienne turnieje.

W teorii jej porażka oznacza, że przed Igą otwiera się spora szansa na trzeci (po Lugano i Roland Garros) finał turnieju WTA w karierze. Na drodze do niego na pewno nie napotka już żadnej zawodniczki rozstawionej. Inna sprawa, że tenisistki takiej jak Danielle Collins – pogromczyni Barty – zlekceważyć zdecydowanie nie można. W meczu z Australijką Collins pokazała, że jest w dobrej formie i jeśli odda jej się inicjatywę, może sprawić spore kłopoty.

Ale w dobrej formie jest też Iga Świątek. W Australian Open odpadła przecież po meczu z jedną z najlepszych tenisistek świata, po raz kolejny dochodząc do IV rundy. A to już wynik zdecydowanie zadowalający. W Adelajdzie wygrała już dwa mecze, oba w dwóch setach. Wygląda to dobrze. Choć stwierdzenie, że Iga ma już autostradę do finału byłoby chyba jeszcze przesadą. Tym bardziej, że nawet jeśli pokona Collins, może wpaść na przykład na Anastasiję Sevastovą, też groźną rywalkę.

Niemniej jednak – jeśli wcześniej na drodze stały bramki do pobierania opłat z opuszczonym szlabanem, tak teraz już ich nie ma. A to już spore ułatwienie.

Nie tak łatwo, ale skutecznie

Sama Świątek przyznawała, że dzisiejszy mecz – mimo że wynik na to nie wskazuje – nie był tak łatwy. Paradoks polega na tym, że problemy Polka miała… szczególnie w pierwszym secie. Źle funkcjonował wówczas jej pierwszy serwis. Dopiero w drugim odnalazła dobry rytm i potrafiła nim częściej ustawiać wymiany. W meczach z lepszymi rywalkami niż Inglis taka forma przy swoim podaniu mogłaby być jednak kosztowna.

– Jestem bardzo szczęśliwa, że gram lepiej i lepiej w każdym meczu. Dziś nie było łatwo, choć wynik tak wygląda. Jestem bardzo zadowolona, że zagrałam dobry mecz i bardzo szczęśliwa, że są tu fani. Widzę też wielu polskich kibiców, więc dziękuję. Serwis? Przez cały mecz szukałam problemów w jego technice. Myślę, że je znalazłam, w drugim secie serwowałam lepiej. Byłam też bardziej skupiona, nie krzyczałam, nie rozkładałam rąk. Skupiałam się na grze – mówiła po meczu.

Co cieszy, to na pewno fakt, że Iga już regularnie wygrywa mecze, które wygrać w teorii musi. Te ze słabszymi rywalkami, gdzie jest zdecydowaną faworytką. Polka dojrzewa jako tenisistka i da się dostrzec, że nie przeszkadza jej status mistrzyni wielkoszlemowej. Radzi sobie z dźwiganiem tego ciężaru i presji z nim związanej. Dziś też to pokazała.

– Prawdą jest, że miałam długą przerwę pomiędzy sezonami. Przez trzy tygodnie po Roland Garros nie grałam w tenisa, ale to nie znaczy, że nic nie robiłam – miałam sporo zajęć. Potrzebowałam czasu do przygotowania się do zmian w moim życiu. Dopiero kwarantanna w Melbourne pozwoliła mi się nieco wyluzować, myślę, że wręcz mi pomogła – mówiła Iga.

W Adelajdzie, jak na razie, widać Świątek spokojniejszą, niż miało to na przykład miejsce w Melbourne w trakcie spotkania z Simoną Halep. Iga jest zadowolona ze swojej gry, prezentuje się dobrze na korcie i wszystko wskazuje na to, że można w niej upatrywać faworytki do występu w finale. Ale pierwszy poważny sprawdzian przejdzie tak naprawdę dopiero jutro około 9:00 naszego czasu – to wtedy zmierzy się z Collins.

Liczymy, że zda go bez większych trudów.

Fot. Newspix


Subskrybuj
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
Pokaż wszystkie komentarze

Aktualności

Kalendarz imprez