To miał być rewanż za Australian Open sprzed dwóch lat. Wtedy Camila Giorgi oddała – debiutującej w turnieju wielkoszlemowym – Idze Świątek ledwie dwa gemy. Dziś sama ugrała trzy razy więcej, ale spotkanie przegrała w dwóch setach. Iga bowiem, kiedy trzeba komuś oddać za porażki z przeszłości, jest bezwzględna. W tym meczu potwierdziła to po raz kolejny.

Iga jest mocna

To spotkanie, a zwłaszcza jego drugi set, udowodniło nam (zresztą po raz kolejny) jedno – ta dziewczyna to już nie tylko zawodniczka dysponująca wielkim talentem i potrafiąca zagrywać piłki, po których można tylko wstać i zaklaskać. Od ubiegłorocznego Roland Garros posiada też inną, może nawet ważniejszą cechą – jest niesamowicie odporna psychicznie na to, co dzieje się na korcie. Serio, momentami wydaje się, jakby nic nie mogło naruszyć jej spokoju.

Pierwszy set nie miał dziś większej historii. Giorgi dobrze grała tylko na początku, potem zaczęła sporo piłek ładować w siatkę, a te, które przeszły na drugą stronę, Iga po chwili kończyła. Włoszka znana jest ze swego bezkompromisowego stylu – zawsze atakuje, zawsze jak najszybszą piłką. Gdy jest w formie, potrafi wygrywać z największymi tenisistkami świata. Gdy tej formy nie ma lub trafi na rywalkę, która potrafi zniwelować jej atuty – zaczynają się problemy. Bo brak w jej grze planu B.

I właśnie w pierwszym secie doskonale było to widać. Ale już w drugim, mimo że Włoszka straciła na początku swój serwis, potrafiła się postawić Idze. Przełamanie odrobiła, a potem była bardzo bliska wyjścia na prowadzenie 4:2. Świątek musiała nawet bronić break pointów, ale robiła to idealnie. W najważniejszych momentach – zresztą w całym meczu – grała najlepiej. Sięgała po precyzyjne serwisy, doskonale rozgrywała punkty, korzystając z całego repertuaru zagrań. Zmieniała tempo, wykorzystywała geometrię kortu, zwalniała grę – to wszystko wytrącało Giorgi z jej rytmu.

A kiedy Włoszka rytm gubi, to można ją pokonać. Iga więc wybroniła swojego gema, wyrównała stan rywalizacji na 3:3, a po chwili sama rywalkę przełamała. Potem wystarczyło tylko dwukrotnie wygrać małe partie przy swoim serwisie i już można było cieszyć się z awansu do III rundy. Rewanż  za mecz sprzed dwóch lat został wzięty. Choć Giorgi i tak dokonała czegoś, czego zrobić nie udało się poprzednim ośmiu(!) rywalkom Igi w turniejach wielkoszlemowych – wygrała z Polką ponad pięć gemów.

Teraz Fiona 

Trochę niespodziewanie, ale to Fiona Ferro będzie rywalką Igi Świątek w III rundzie Australian Open. Francuska tenisistka talent ma i to całkiem spory, ale ma też problemy z jego zaprezentowaniem szerszej publiczności. W dodatku to zawodniczka taka, jak Arantxa Rus, którą Iga odprawiła w pierwszej rundzie – znakomicie czuje się na mączce, na której potrafi zaimponować znakomitą grą. Poza nią jest już gorzej.

Choć trzeba przyznać, że odprawienie Jeleny Rybakiny – nawet jeśli ta jest bez formy i grała słabo – to już wynik, który przyciąga uwagę. Podobnie jak fakt, że Fiona pod koniec zeszłego sezonu grała najlepszy tenis w karierze (we French Open wykręciła życiówkę dochodząc do IV rundy, wygrała też turniej w Palermo), a w 2021 też weszła na całkiem wysokich obrotach. Oczywistym jest, że nie będzie można jej zlekceważyć. Wiadomo też jednak, że jeśli tylko Iga zagra na swoim poziomie – a  jej dotychczasowe dwa mecze w tym turnieju tak właśnie wyglądały – to pytaniem nie powinno być “czy wygra?”, a “jak wysoko wygra?”.

*****

Po swoim dzisiejszym meczu Świątek na kamerze, ponad autografem, napisała, że “nie wie, co napisać”. My za to doskonale wiemy. Iga, za dzisiejszy mecz wielkie brawa. Wierzymy, że będzie ich w tegorocznym Australian Open jeszcze sporo.

Iga Świątek 6:2 6:4 Camila Giorgi 

Fot. Newspix