Najpierw w czterech setach odniosły bardzo ważne zwycięstwo z Niemkami. Potem w trzech odprawiły Greczynki, rozgrywając mecz zgodny z przewidywaniami. Dziś znów potrzebowały czterech partii, by pokonać Czeszki. I choć styl momentami kuleje, a Magda Stysiak jest na parkiecie absolutnie niezbędna, to jednak faktem pozostaje, że na trzy dotychczas rozegrane mecze, Polki wygrały wszystkie i zdobyły przy tym komplet punktów. Są tym samym na prostej drodze do wyjścia z grupy i to, jeśli wszystko pójdzie dobrze, może nawet z pierwszego miejsca.
Dziś zaczęło się naprawdę źle – w pierwszym secie bardzo słabo funkcjonowało nasze rozegranie oraz przyjęcie. Czeszki za to świetnie się broniły i dobrze pracowały blokiem, szybko odskakując nawet na sześć punktów. To zresztą nie mogło dziwić – taką grę prezentowały i w dwóch poprzednich meczach: z Hiszpanią (3:1) i Niemcami (1:3), w których walczyły o każdy punkt. Dziś na początku meczu tę walkę ułatwiały im Polki, regularnie pomagając kiepskimi atakami. Dopiero podwójna zmiana, gdy na boisko weszły Julia Nowicka i Magdalena Stysiak, ożywiła nieco grę biało-czerwonych, a ta druga znów udowodniła, że jest dla reprezentacji niemalże niezbędna. Nie zmienił tego nawet fakt, że to blok Czeszek na niej dał im zwycięstwo w secie. Stysiak w tej chwili jest jedyną z Polek, która z pewnego poziomu po prostu nie schodzi. To równocześnie jej wielka zaleta, ale i pewien problem – bo nasza gra bywa przez to bardzo czytelna.
Inna sprawa, że Magda gra na takim poziomie, że z takimi rywalkami jak Czeszki, nawet mimo tej czytelności, potrafi rozstrzygać o losach spotkania. I tak też to wyglądało od drugiego seta. Ten bowiem, choć zaczął się dla Polski źle, powoli przechodził w nasze ręce. Duża w tym zasługa skutecznych bloków, zwłaszcza Martyny Łukasik i Klaudii Alagierskiej, które w pewnym momencie zanotowały trzy takie z rzędu! To między innymi za ich sprawą Polki wyszły na ogromne prowadzenie, którego nie mogły zmarnować, tym bardziej, że zaczęły też grać skuteczniej w ataku. Skończyło się absolutną dominacją i setem wygranym do 15. Martwiło jedynie kilka rzeczy, na czele z wciąż słabą dyspozycją Malwiny Smarzek, której niewiele wychodziło w ataku.
Magdzie Stysiak wręcz przeciwnie, więc to ona wchodziła na parkiet w miejsce starszej koleżanki. I rozbijała Czeszki dobrymi atakami. Te jednak w trzecim secie zagrały dużo lepiej, niż w poprzedniej partii i nie dały Polkom odskoczyć. Na widoczne kłopoty w przyjęciu odpowiednio zareagował trener Nawrocki, w miejsce Martyny Łukasik wprowadzając jej imienniczkę – Grajber. Ta druga zaprezentowała się dobrze, wzmacniając nasze przyjęcie i przykładając w ten sposób rękę do zwycięstwa Polek w tej partii, 25:21. W międzyczasie trener wciąż próbował ożywić i odblokować Smarzek, ale ta akurat sztuka mu się nie udała.
Malwina nieco swojej klasy pokazała tak naprawdę dopiero w czwartej partii, gdy kilkoma atakami zdobyła ważne punkty, ale szczególnie imponowała w tamtym okresie Stysiak, notująca najlepszy moment w meczu. W tym zresztą bardzo pomogła jej Katarzyna Wenerska na rozegraniu, grająca do niej piłkę za piłką. Nie była to może pomysłowa strategia, ale – jak się okazało – bardzo skuteczna. Polki szybko odskoczyły Czeszkom na kilka punktów i przewagi nie oddawały, a wręcz przeciwnie – powiększyły ją nawet do siedmiu oczek i tak też skończyły seta (25:18) oraz mecz (3:1). Tym samym po trzech spotkaniach, a przed dniem przerwy, Polki przewodzą swojej grupie z kompletem dziewięciu punktów. Przed nimi jeszcze dwa spotkania – z Hiszpanią i Bułgarią. Jeśli wszystko pójdzie dobrze, jest spora szansa, że nasze zawodniczki swoją grupę wygrają. Być może nawet bez straty punktu.
Choć do tego ostatniego potrzebna może być jednak lepsza gra całego zespołu. Bo owszem, Magda Stysiak potrafi grać wybitnie (dziś jej bilans to +21 punktów, w ataku nabiła 24 oczka), Maria Stenzel świetnie radzi sobie na pozycji libero (dziś bezbłędna!), a ich jedna czy dwie koleżanki zawsze potrafią doskoczyć na odpowiedni poziom, by pomóc rozstrzygnąć mecz na korzyść reprezentacji Polski, ogółem jednak nasza gra jest jednowymiarowa, przewidywalna i przy dobrze broniącej ekipie rywalek, często mamy problemy. Te sprawiają nam też trudniejsze serwisy ze strony przeciwniczek, bo nasze przyjęcie potrafi zaszwankować. Jeśli na mistrzostwach chcemy powalczyć o coś więcej niż to, żeby “nie było po nich wstydu”, to potrzebna nam po prostu bardziej solidna, regularna gra. Przydałoby się też odrodzenie Malwiny Smarzek, która teoretycznie powinna być liderką kadry. A na ten moment daleko jej do tego.
Na razie jednak trzeba przyznać, że nawet jeśli Polska nie gra najlepiej, to wyniki się zgadzają. Pozostaje więc liczyć, że po drodze nasze siatkarki się rozpędzą i gdy przyjdzie do spotkań z trudniejszymi rywalkami, pokażą to, co w swoim repertuarze mają najlepszego.
Fot. Newspix