Siatkówka. Polki w trzech setach wygrały z Koreankami

Siatkówka. Polki w trzech setach wygrały z Koreankami

Czwarty mecz i drugie zwycięstwo. Po serii trzech spotkań z trudnymi rywalkami (Włochy, Serbia i Turcja) nasze reprezentantki miały kilka dni odpoczynku, a dziś rozpoczęły drugą kolejkę rozgrywek. Na pierwszy ogień zmierzyły się w niej z reprezentacją Korei Południowej, z którą teoretycznie siatkarki Jacka Nawrockiego nie powinny mieć większych problemów. Jak okazało się na parkiecie – praktyka poszła dziś za teorią i Polki faktycznie wygrały. W dodatku w trzech setach. 

To pierwszy komplet punktów dla Polek w tegorocznej Lidze Narodów. Za zwycięstwo z Włoszkami otrzymały dwa oczka, bowiem mecz trwał pięć setów i jego losy ważyły się do ostatniej piłki. Za porażki z Serbkami i Turczynkami punktów nie dostały w ogóle, nie zdołały bowiem ugrać co najmniej dwóch setów i w obu przypadkach przegrywały 1:3. Dlatego dzisiejszy mecz był bardzo ważny, a jeszcze ważniejsze – zdobycie w nim trzech punktów. Plan udało się zrealizować, zresztą po całkiem niezłej grze. Choć przytrafił się mimo wszystko dłuższy moment niemocy, gdy trener Nawrocki wpuścił na boisko rezerwowe zawodniczki i testował inne warianty gry.

Skoro przywołaliśmy już nazwisko szkoleniowca kadry, to warto dodać, że ten po pierwszych trzech meczach nie był zadowolony. Wprost mówił, że liczył na więcej, a dodatkowo plany pokrzyżowała mu kontuzja rozgrywającej, Marty Krajewskiej. Po trzech dniach odpoczynku sytuacja wyglądała już znacznie lepiej, a sam Nawrocki wspominał, że może pomogło nieco luzu, jaki dał zawodniczkom w czasie przerwy w rozgrywkach. Luz zresztą będzie naprawdę potrzebny w chwilach, gdy da się go zaordynować – jutro i pojutrze Polki grają przecież kolejne spotkania, a cała Liga Narodów jeszcze trochę potrwa. Kiedy można złapać oddech, warto to robić.

Jak wyglądało dzisiejszy mecz? Cóż, Polska rozpoczęła w mocnym składzie, z Malwiną Smarzek, Magdą Stysiak czy Martyną Łukasik, choć na parkiecie początkowo nie było choćby Agnieszki Kąkolewskiej, kapitanki reprezentacji. Inna sprawa, że u Koreanek na ławce zaczęła mecz Kim Yeon-koung, czyli najlepsza zawodniczka tamtejszej ekipy. Można było jednak zakładać, że jest w tym jakiś plan, bo Stefano Lavarini, prowadzący kadrę Korei Południowej, miał okazję poznać nasze dwie najważniejsze zawodniczki (nie licząc Joanny Wołosz, której na LN jednak nie ma) – przeciwko Stysiak kilkukrotnie ustawiał swoje zespoły, a w prowadzonym przez niego w ostatnim sezonie Igor Gorgonzola Nowara występowała Smarzek.

Małe obawy można więc było mieć. Polki jednak – jeśli chcą aspirować do gry o wyższe cele – mecze z takimi ekipami muszą wygrywać.

I dziś pokazały, że potrafią to robić. Znakomicie na samym początku spotkania naszą grę napędziła wspomniana Malwina Smarzek. Punktowała w każdym elemencie – szybko skończyła kilka ataków, dołożyła asa, skuteczna była też w bloku. Polki doskonale zresztą atakowały, a gdy do grającej na najwyższych obrotach Smarzek dołączyła też Stysiak, to nie było wątpliwości, kto wygra pierwszą partię. Po niej w dosłownie każdej statystyce widać było przewagę Biało-Czerwonych. I to ogromną. W drugim secie długo też tak to właśnie wyglądało. Nasze zawodniczki grały świetnie, cieszyły się meczem, żartowały, zbijały piątki, uśmiechały się. Świetnie na nie swojej pozycji (atakującej) zaprezentowała się zwłaszcza Oliwia Różański, która weszła z ławki.

Zmian było jednak więcej i w pewnym momencie półrezerwowy skład Polski się zaciął. Z seta, który zdawał się wygrany przy stanie 22:15, zrobiła się partia zagrożona – Koreanki odrobiły bowiem cztery punkty z rzędu, niebezpiecznie zbliżając się do remisu. Nawrocki czekać nie zamierzał, na powrót wpuścił na boisko podstawowe zawodniczki. I to dało efekt, Polki doprowadziły sprawę tej partii do końca. Trzeciego seta dużo lepiej zaczęły Koreanki. W pewnym momencie prowadziły już nawet siedmioma punktami, a Polki nie były w stanie się do nich zbliżyć. Aż do samej końcówki. Wtedy rozpoczął się ich fantastyczny pościg. Z ośmiu ostatnich punktów w meczu aż siedem(!) powędrowało na konto naszej reprezentacji. Koreanki właściwie nie wiedziały, co się dzieje, regularnie były zatrzymywane blokiem, który zaczął u nas funkcjonować wprost znakomicie, mimo że wcześniej w tej partii miał spore problemy.

Skończyło się więc na trzech setach i Polki po dzisiejszym meczu mają powody do zadowolenia. Jutro czeka je za to spotkanie z Belgijkami. I tam też to nasze zawodniczki powinny być faworytkami. Liczymy na kolejne 3:0.

Fot. Newspix


Subskrybuj
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
Pokaż wszystkie komentarze

Aktualności

Kalendarz imprez