Pamiętacie siatkarski mundial z 2014 roku? Pewnie, że tak, bo jest co wspominać. Wielki powrót Mariusza Wlazłego, wchodzącego na salony Mateusza Mikę, trenerski debiut marzeń na międzynarodowej imprezie Stephana Antigi… Było pięknie, ale niecałe dwa miesiące później do beczki z miodem wpadła spora łyżka dziegciu. Afera korupcyjna z udziałem ówczesnego prezesa PZPS niewątpliwie rzuciła cień na dotychczasowo przejrzysty siatkarski krajobraz. Po pięciu latach śledztwo prokuratury dobiegło końca – ośmiu oskarżonym grozi do dziesięciu lat więzienia.
Polscy siatkarze odnieśli w 2014 roku sukces wielowymiarowy. Parafrazując słowa Włodzimierza Szaranowicza: nikt im tego nie zapewnił, po prostu sami sobie to wyrwali. Przy aplauzie własnych kibiców, ogrywając po drodze wielkich rywali i na przeciw wszystkim niedowiarkom. Tamten zespół nie mógł przecież uchodzić za faworyta. Za sterami znajdował się trenerski nowicjusz, a ostatnie imprezy wysokiej rangi w wykonaniu biało-czerwonych, jak igrzyska olimpijskie i mistrzostwa Europy, kończyły się klapą.
Kiedy radość ze złota jeszcze nie wygasła, w listopadzie 2014 roku doszło do spektakularnego ruchu: Mirosław P. został zatrzymany przez CBA pod zarzutem korupcji związanej z organizacją siatkarskiego mundialu. Już wtedy w sprawę zamieszany był również jeden z wiceprezesów PZPS – Artur P. Pierwsze tzw. techniczne posiedzenie sądu odbyło się rok później, a jeszcze w lutym z uwagi na toczące się postępowanie oraz pogarszający się stan zdrowia, prezes ustąpił z obejmowanej funkcji.
Po latach śledztwa, prokuratura wystosowała akt oskarżenia. Kierowany nie tylko w stronę prezesa oraz wiceprezesa związku, ale również sześciu innych osób. Jej zdaniem wyłudzili oni z budżetu PZPS ponad trzy i pół miliona złotych!
Prokurator Mazowieckiego Wydziału Zamiejscowego Departamentu do Spraw Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji Prokuratury Krajowej w Warszawie oskarżył Mirosława P. – byłego prezesa Polskiego Związku Piłki Siatkowej, Artura P. – byłego wiceprezesa Polskiego Związku Piłki Siatkowej oraz byłego prezesa Profesjonalnej Ligi Piłki Siatkowej, Waldemara K. – sędziego siatkówki oraz członka zarządu Polskiego Związku Piłki Siatkowej, Pawła I. – sędziego siatkówki, Annę P., Anetę S., Grzegorza K., Krzysztofa L., który przez wiele lat współpracował z Polskim Związkiem Piłki Siatkowej – czytamy w informacji podanej przez Dział Prasowy Prokuratury Krajowej.
Idąc dalej, prokuratura zarzuca oskarżonym nadużywanie uprawnień i niedopełnienie obowiązków w celu osiągnięcia korzyści majątkowej i wyrządzenie znacznej szkody majątkowej Polskiemu Związkowi Piłki Siatkowej. W dokumentach zawyżano ceny w stosunku do rynkowej wartości usług, a umowy potwierdzane były fakturami VAT poświadczającymi nieprawdę. – Zgodnie z art. 296 par. 1, 2 i 3 kodeksu karnego i z art. 271 par. 3 kodeksu karnego oskarżonym grozi do 10 lat pozbawienia wolności – mówiła w rozmowie z Onetem rzeczniczka PK prok. Ewa Bialik.
Jak wiemy, nie była to ostatnia głośna afera łączona z Polskim Związkiem Piłki Siatkowej. W listopadzie tego roku doszło do innej zadymki, na szczęście nie z finansami w tle. Jeśli ktoś zdążył zapomnieć co się stało, spieszymy z wyjaśnieniami – w efekcie konfliktu selekcjonera Jacka Nawrockiego z zawodniczkami, niemal doszło do rozłamu w kobiecej kadrze w bardzo ważnym dla niej czasie, bo przecież dziewczyny w styczniu powalczą o olimpijską kwalifikację. Spór udało się jako tako zażegnać, obie strony może nie pałają do siebie teraz miłością, ale są w stanie współpracować. Historia z 2014 roku zapewne skończy się w mniej polubowny sposób…