Sam Kendricks: W przyszłym roku wyciągnę z talii mocne karty

Sam Kendricks: W przyszłym roku wyciągnę z talii mocne karty

Sam Kendricks – rekordzista Ameryki Północnej w skoku o tyczce, medalista olimpijski, dwukrotny mistrz świata w pościgu za rewelacją tego roku Armandem Duplantisem. Co go łączy z Piotrem Liskiem? Czego nauczył się od koni? Czego brakuje Amerykaninowi do walki złoto w Tokio? Zapraszamy na rozmowę przeprowadzoną podczas Lotto Memoriału Kamili Skolimowskiej na Stadionie Śląskim.

DARIUSZ URBANOWICZ: Tyczkarze często podkreślają, że zależy im na dobrej zabawie podczas konkursów. Zatem czy dobrze się bawiłeś podczas Memoriału Kamili Skolimowskiej?

SAM KENDRICKS: Doskonale! Te zawody były naprawdę ekscytujące. U każdego z zawodników są pewne konteksty i nie zawsze same wyniki opowiadają pełną historię. A do tego atmosfera. Fajnie sobie poskakaliśmy, w przerwach zasiadaliśmy na sofie, byliśmy blisko trenerów. Podobało mi się. Każdemu na trybunach musiało się podobać, bo my się dobrze bawiliśmy, a to się przekłada.

Widać, że jesteś w formie. Kilka dni temu w Lozannie zaliczyłeś 6,02 m, atakowałeś tam też rekord Ameryki – 6,07 m. Pozostało kilka startów, ale chyba już można by uznać ten sezon za udany?

Przede wszystkim czuję się bardzo dobrze przygotowany fizycznie. Nic mnie mnie boli. Korzystając z długiej przerwy bez startów wyznaczyłem sobie za cel, by postawić właśnie na ten element budowania formy. Zbliża się koniec sezonu, ale potwierdziłem już, że mogę skakać powyżej sześciu metrów. Mam jeszcze dwie, może trzy okazje, by dać z siebie wszystko i być może pokusić się o rekordy.

Będziesz jeszcze rywalizował z Armandem Duplantisem w tym sezonie?

Tak, chcę mu się zrewanżować za ostatnią Diamentową Ligę, może pojawi się w Ostrawie lub Berlinie.

Czujesz się gotowy, by z nim rywalizować na równi? On wydaje się być poza zasięgiem.

To fakt, nie będzie to łatwe, bo on nie chce tanio sprzedać skóry.

On jest kosmitą!

To prawda, zupełnie jak „obcy”. Ale kosmita też mi się podoba. Obecnie jest najlepszy na świecie, ale wszyscy na niego patrzą i chcą go pokonać, to pewne.

Co go odróżnia od reszty stawki, od was? To kwestie techniczne? Czy pod tym względem są duże różnice?

Pod względem technicznym? W sumie mamy obaj podobną filozofię: nieważne jak, byleby pokonać poprzeczkę. Ale to prawda, on teraz skacze naprawdę wysoko, więc można uznać, że robi to lepiej.

W porównaniu z nim wydaje się, że każdy sięgnął sufitu, a w jego przypadku limitów chyba nie ma.

Uprawianie sportu to wielka frajda. Te podróże, te starty na takich wydarzeniach jak ten mityng dają mi naprawdę wiele przyjemności. Nie czuję, bym nie był w stanie skakać jeszcze wyżej. Na przyszły rok na pewno wyciągnę z talii mocne karty.

Podium mistrzostw świata w Dausze. Od lewej: Armand Duplantis, Sam Kendricks, Piotr Lisek. Fot. Newspix

Mocno dotknęło cię przeniesienie igrzysk na przyszły rok i cała ta sytuacja z Covid-19?

Paradoksalnie to opóźnienie dało nam czas, by zastanowić się, co czyni cię mocniejszym, trzeba było to przeanalizować i zastosować. Przecież normalny sezon to wielka harówa. Zapytaj o to tutaj kogokolwiek. Co chwila starty, mityng za mityngiem. Teraz jednak nadarzyła się okazja do zwolnienia, do wzięcia przerwy od codziennej rutyny. Nie chodzi o zmniejszenie zaangażowania w sport, bo wtedy można wszystkiego zapomnieć, lecz wzięcie głębszego oddechu, nabrania innej perspektywy i nieco innej orientacji na cele. Jeśli uświadomisz sobie, co dokładnie wpływa na to, że stajesz się lepszy, możesz się nad tym pochylić.

Sezon zaczęliście jeszcze podczas lockdownu ciekawą rywalizacją w turnieju wirtualnym, w którym startowaliście we trzech z Duplantisem i Lavillenie’em, ale każdy skakał na własnym podwórku. Myślisz, że to tylko potrzeba chwili, czy formuła, która może wejść na stałe do użytku?

Uważam, że jest miejsce na tego typu rywalizację. Oczywiście nie zastąpi ona zwykłych zawodów, lecz może stać dodatkowym sposobem na popularyzację lekkiej atletyki, sportu w ogóle. Nikt oczywiście nie chce separować się od stadionu wirtualnymi murami. Jednak wiadomo, że nie każdy przychodzi na stadiony kibicować. A dzięki takiej formule, możemy dotrzeć niemal do wszystkich ludzi.

Takie skakanie w domu zdejmuje presję, daje ci poczucie dodatkowego komfortu. Z jednej strony jest fajnie, bo masz wrażenie, że robisz coś, co każdy może sobie obejrzeć z piwem w ręku. Działasz wtedy bez presji, a ona czasem potrafi naprawdę być wyczerpująca.

Jak się patrzy na tabele światowe, nazwisk Amerykanów w ścisłej czołówce nie brakuje. Jak to jest ze skokiem o tyczce w USA? Uważasz, że poziom sportowy u was jest wysoki?

Wiadomo, że poziom podnosi się falami. Lata temu Amerykanie byli naprawdę mocni. Mieliśmy pięciu, sześciu gości zdolnych do skakania powyżej 5,80 ot tak. Potem zrobiła się luka, ale mam wrażenie, że poziom znów się podnosi. Widać, że ludzie są głodni skakania, a ten dziwny sezon daje możliwość wyrównania szans i więcej zawodników będzie miało okazję powalczyć o przyszłoroczne igrzyska. Również z tego względu, że nikt się nie wykosztuje na podróże i starty w tym sezonie.

A jak to wygląda jeśli chodzi o wczesną specjalizację w skoku o tyczce w Stanach? Nie brakuje u was mocnych nazwisk, do tego ciągle pojawia się ktoś nowy.

To dość specyficzne. W USA wielu zawodników trenuje na dobrym poziomie, ale to wpływa na sposób myślenia i gospodarowania czasem. Bo nie masz zbyt wiele czasu, by udowodnić, że coś potrafisz. Jeśli zajmie ci to zbyt wiele czasu, przychodzi następne pokolenie i zajmuje twoje miejsce, wykorzystuje swoją szansę. To oczywiście niczyja wina, nie ma w tym nic złego, ale tak to działa. Musisz więc umieć działać i rozwijać się szybko, zanim ktoś pomyśli, że jest ktoś lepszy od ciebie, że ryzykuje bardziej i dzięki temu szybciej się przebija. Ryzyk-fizyk, nie masz nic do stracenia, a nowe nazwiska pojawiają się każdego roku.

Czasem puszczasz do sieci zdjęcia jak jeździsz konno. To twoja pasja, hobby?

Moim trenerem jest mój tata, ale zanim wszedłem na poziom zawodowy, powiedział mi: żadnych motocykli i żadnego hazardu. A konie to przecież ani to, ani to. Kocham obcować ze zwierzętami, wyrosłem w ten sposób. To daje poczucie spokoju. Posłuchaj, jaki tutaj panuje hałas. Czasem miewam dość tego harmidru, jaki robią ludzie. A kiedy jesteś z tym potężnymi zwierzętami okazuje się, że one też ciebie potrzebują, że to pewna synergia. Oczekują, że je oporządzisz, potrafią  się za to odpłacić. Mam wrażenie, że dzięki pracy przy koniach, stałem się lepszym zawodnikiem, a może i człowiekiem. Zajmujesz się kimś, kto cię potrzebuje. Z końmi jest inaczej niż z psem czy kotem. Trudno to wyjaśnić, ale konie dają poczucie wolności. Jedni ludzie lubią wsiąść w samochód i pognać przed siebie autostradą. Ja za to kocham wsiąść o świcie na konia i po prostu być gdzieś tam, sam ze sobą.

Rozumiem, że nie szukasz wrażeń typu rodeo, bo masz i tak dużo ryzyka związanego ze skakaniem o tyczce?

Żadnego rodeo, żadnej sportowej jazdy konnej w stylu skoków czy ujeżdżenia. Kocham konie. Układanie konia ma wiele wspólnego z trenowaniem zawodnika. Mój ojciec trenuje i konie, i młodych zawodników. Na wielu płaszczyznach działa to podobnie, bo musisz dać im spory wycisk zanim zaczną cię słuchać.

Czego więc dowiedziałeś się o sobie od koni?

To ciekawe, ale człowiek najwięcej dowiaduje się o sobie kiedy jest najbardziej zmęczony, w zasadzie u progu wyczerpania. Abyś dać ci tego obraz, będąc zawodowym tyczkarzem, co dwa, co trzy dni startujesz w mityngu. To długa, wyczerpująca droga i wtedy możesz dopiero przekonać się co jest rzeczywiście istotne. A jeśli nie widać horyzontu, nie brakuje wybojów, wtedy ta droga nabiera szczególnego charakteru. Podobnie z koniem, musisz go bardzo zmęczyć, aby naprawdę chciał współpracować.

Ostrawa, Berlin, gdzie jeszcze się pokażesz?

Mam zamiar wystartować w Ostrawie w środę i w niedzielę w Berlinie. W grę wchodzi również Doha i nie wykluczam konkursu w Tajlandii. Wciąż czeka mnie sporo podróżowania. A ten okres przejściowy między sezonem letnim a zimowym będzie wyjątkowy. W poprzednim roku Mondo zaskoczył wszystkich swoją formą i rekordami świata. Nie spodziewałem się tego kompletnie. Teraz muszę wykonać kolejny krok. Muszę znaleźć brakujący element tej układanki, abym mógł konkurować o złoto w następnym roku.

Czy już wiesz co musisz zmienić w swoim treningu, aby dorównać łatwości skakania Duplantisa?

Teraz jestem zdecydowanie w lepszej formie niż w poprzednich latach, ale to nie koniec, chcę się stopniowo rozwijać, iść do przodu. Zdaję sobie sprawę, że na ten moment skaczę na swoim najwyższym poziomie. Nawet jeśli pojadę na igrzyska, oddam najlepszy i najwyższy skok w karierze, wciąż może nie dać mi to złota. Potrzebuję kolejnego przełamania i nie chodzi tu o jakąś zmianę, ale o dodanie jakiegoś elementu. Od dawna nie podejmuję zbędnego ryzyka, chcę rywalizować na najwyższym poziomie. Muszę też patrzyć wokół, obserwować Piotrka Liska, zerkać, jak się zachowuje Mondo. Być może powinienem zmienić tyczki, zacząć używać dłuższych i jeszcze sztywniejszych. Sam muszę się przekonać, jaki to jest ten brakujący element.

Co ciebie motywuje do coraz wyższego skakania? Osiągnąłeś już tak dużo…

Prawda o skoku o tyczce jest taka, że wszystko sprowadza się do powtarzalności. Wszystko niby jest takie samo, a tylko wygląda inaczej. To trochę jak dyrygent i orkiestra, że zawsze wydaje się, że dyrygent dyryguje tak samo, a to orkiestra gra inaczej. Ale decydują szczegóły. Szczerze mówiąc, ja i Piotr jesteśmy najbardziej podobnymi tyczkarzami. Skaczemy naprawdę bardzo podobnie. Tylko, że on jest trochę większy ode mnie. Dużo się dzieje wokół i świat nie stoi. Musimy ciągle się poprawiać.

Faktycznie będziesz zmieniał tyczki przed igrzyskami? To dość ryzykowne.

Okazuje się, że w całej stawce, to ja skaczę na najkrótszych tyczkach. A to oznacza, że mam do pokonania najdłuższą drogę do poprzeczki. Być może to właśnie tu mam największe rezerwy i pole do popisu, aby zrównać się z Piotrem i Mondo?

Rozmawiał
DARIUSZ URBANOWICZ


Subskrybuj
Powiadom o
guest
1 Komentarz
Najstarsze
Najnowsze Najlepiej oceniane
Inline Feedbacks
Pokaż wszystkie komentarze
Monika
Monika
2 lat temu

Sam jest niezwykłym sportowcem i sympatycznym człowiekiem 🙂
Jeden z moich ulubionych sportowców.

Ostatnio edytowany 2 lat temu przez Monika

Aktualności

Kalendarz imprez