Chwilę temu w polskiej siatkówce mieliśmy aferę, jakiej dawno nie było. Siatkarki w mediach walczyły z trenerem, domagając się dymisji i wylewając brudy. Polski Związek Piłki Siatkowej próbował sprawę zamieść pod dywan i murem stanął za trenerem Jackiem Nawrockim, przedłużając z nim umowę. Zawodniczki się buntowały i wydawało się, że w takiej atmosferze jakikolwiek wynik sportowy jest równie realny, co zamieć śnieżna na Saharze. A jednak, błyskawicznie udało się zagasić pożar, a „Złotka” w turnieju kwalifikacyjnym do igrzysk olimpijskich znów były ekipą, na którą aż miło było patrzeć. Dziś grały o wszystko, miały pięć piłek meczowych w meczu o finał. Niestety, skończyło się bolesną porażką.
Sito olimpijskie jest wyjątkowo gęste. Na turnieju w Apeldoornie zameldowało się aż osiem czołowych europejskich ekip, ale do zdobycia jest tylko jedna przepustka do Tokio. Droga nie była więc łatwa, choć dość przejrzysta. Najpierw trzeba zająć jedno z dwóch pierwszych miejsc w grupie, potem wygrać półfinał, a następnie zagrać va banque w finale.
Jeśli chodzi o występy Polek, sprawa wyglądała następująco:
- Bułgarki – odprawione
- Holenderki/Niderlandki (gospodynie turnieju) – odprawione
- Azerki – odprawione
Dziś późnym popołudniem w finale bez większych problemów zameldowały się Niemki (wcześniej trzy wygrane w swojej grupie), które łatwo ograły gospodynie turnieju. Podopieczne Jacka Nawrockiego w walce o olimpijskie marzenia wieczorem mierzyły się z Turczynkami. To ekipa, która wyjątkowo im nie leży. Z rywalkami znad Bosforu przegrały w ubiegłym roku w półfinale mistrzostw Europy, podobnie jak w 4 z 5 ostatnich spotkań. Dziś stawka była wyjątkowo wysoka.
Polki wygrały pierwszą partię, przegrały drugą, potem wyszły na prowadzenie 2:1. O czwartym secie można by napisać oddzielny artykuł. Turczynki miały pięć punktów przewagi, ale Polki odrobiły straty i doprowadziły do piłki meczowej. Pierwszą zepsuły, drugą też. Potem był cios za cios: meczbol – setbol. Kiedy już się wydawało, że musi być po meczu, jakimś cudem albo rywalki się broniły, albo nasze siatkarki popełniały proste błędy. Doskonale było widać, że presja na obu ekipach jest ogromna, że gra idzie o naprawdę ekstremalnie wysoką stawkę. Niestety, ostatecznie to Polki popełniły o jeden błąd więcej i Turczynki zdołały wykorzystać czwartą piłkę setową. O tym, kto zagra w finale o bilety do Tokio, decydował tie-break.
A w nim – znów cios za cios. Punkt przewagi Polek, remis, punkt przewagi Polek, remis. Po pięć, po sześć, po siedem, po osiem, po dziewięć. Do tego momentu nikt nie odskakiwał na więcej niż punkt. Niestety, właśnie wtedy wszystko się skomplikowało. Turczynki wygrały dwie kolejne wymiany, potem dołożyły punkt po zagrywce i odskoczyły na 12:9… Trener Nawrocki poprosił o czas i kazał zawodniczkom podjąć maksymalne ryzyko.
Nie udało się. Szanse były, ale ostatecznie skończyło się na 15:11… Zemściły się błędy w końcówce czwartego seta i aż pięć (!) niewykorzystanych piłek meczowych. To Turczynki jutro zagrają z Niemkami w wielkim finale kwalifikacji olimpijskich. Polki walczyły dzielnie, pozbierały się po największej od lat zadymie w polskiej siatkówce, ale przegrały i igrzyska w Tokio obejrzą w telewizji. Do długiej listy „pięknych porażek” w polskim sporcie możemy dopisać kolejną…
ps
W niedzielnym finale Turczynki popisowo pokonały Niemki do 17, 19 i 22. To Turcja wystartuje w Tokio 2020 w turnieju siatkówki kobiet.
JAN CIOSEK
Polska – Turcja 3:2
(25:19, 18:25, 25:23, 31:33, 15:11)
Polska: Wołosz, Smarzek – Godek, Stysiak, Mędrzyk, Kąkolewska, Alagierska, Stenzel (libero) oraz Górecka, Kowalewska, Łukasik
Turcja: Eda Erdem, Ozbay, Baladin, Ismailoglu, Boz, Gunes, Ozbay (libero) oraz Karakurt, Akyol, Sebinem, Ercan, Gunes
Fot.: Newspix.pl
Brawo dla Smarzek-Godek. Co ona wyprawiała w 4 secie i potem w tie breaku to jakaś porażka(i to totalna). 5 piłek meczowych miała? Potem to już chyba żadnego udanego ataku.
Jacek,dlaczego masz pretensje do Malwiny?Ona byla tylko ZAWODNICZKA.Idiota Nawrocki calkiem spieprzyl wygrany mecz.widziales co grala Malwina? widziales tez pewnie jak przyjmowala pod koniec Medrzyk? i jaka reakcja durnia trenera?-dobrze ,ze nie wlozyl rak do spodni i nie zaczal nie bawic swoimi jajami.Mial rtezerwowe,ktore niezle sie pokazaly z Azerbejdzanem,czy nie mozna bylo choc na chwile dac tym obu w/w dziewczynom odsapnac i spojrzec z boku na gre? MOZNA BYLO.Kazdy normalny trener w siatkowce by to zrobil.TRENER-ale nie Dyzma o IQ =0
Polska – Turcja 3:2
(25:19, 18:25, 25:23, 31:33, 15:11)
??????