Są mecze, które wygrać po prostu należy. Koszykarze z Angoli od lat pojawiają się na różnych turniejach, choćby mistrzostwach świata, ale w dzisiejszym spotkaniu z Polakami mieli stać na straconej pozycji. Biało-Czerwoni musieli tylko potwierdzić swoją wyższą klasę sportową i dokładnie to zrobili. Pokonali ekipę z Afryki 83:64 i postawili pierwszy krok w kierunku awansu na igrzyska. W kontekście całego turnieju kwalifikacyjnego – to jednak krok naprawdę niewielki, bo starcia z najmocniejszymi rywalami jeszcze przed kadrą Mike’a Taylora.
Polscy koszykarze pewni występu w turnieju kwalifikacyjnym do igrzysk byli już w końcówce 2019 roku, po tym jak zajęli ósme miejsce na mistrzostwach świata. Na walkę o bilety olimpijskie musieli jednak trochę poczekać. Bo – z racji na pandemię – start zawodów w Kownie został przesunięty z czerwca 2020 roku na czerwiec 2021 roku. Nie zmienili się za to ich uczestnicy. Reprezentacja Polski w swojej grupie miała zmierzyć się z Angolą oraz Słowenią. Na pierwszy ogień podopieczni Mike’a Taylora stanęli w szranki z pierwszym z tych zespołów.
Co wiedzieliśmy o reprezentacji Angoli? Tyle, że ma jednego zawodnika w NBA, czyli Bruno Fernando. Z racji jednak, że jego drużyna – Atlanta Hawks – bije się obecnie w finałach konferencji, nie mógł dołączyć do swoich kolegów z kadry. Mogliśmy mówić zatem o sporym osłabieniu, znacznie większym niż w przypadku absencji Adama Waczyńskiego w naszej kadrze.
Dzisiejszy rywal Polaków stał się również bohaterem jednej z najsłynniejszych anegdot w historii olimpijskiej koszykówki. Charles Barkley, członek Dream Teamu z 1992 roku, przed inauguracją turnieju w Barcelonie, został zapytany, jak wiele wie o Angoli. Odpowiedział, że nie wie nic, ale Angola jest w tarapatach.
Mike Taylor na podobną wypowiedź podczas konferencji prasowej się nie zdecydował, jednak i tak zarówno on, jak i cała kadra miała świadomość, że to spotkanie należało wygrać. Wysoko, niewysoko, ale wygrać. Żaden inny scenariusz nie wchodził w grę.
Zrobić swoje
Już początek spotkania wskazywał, że będziemy mieli dzisiaj powody do zadowolenia. Biało-Czerwoni szybko zbudowali przewagę, po trójce AJ Slaughtera prowadzili 13:4. Angolczycy nie złożyli jednak broni. Uparcie decydowali się na trudne rzuty za trzy punkty, które nagle… zaczęły im wpadać. Polacy stracili zaś skuteczność. Z tego powodu nasi rywale odrobili straty, a nawet wyszli na prowadzenie. Nie zdołali go jednak utrzymać, bo przekroczyli limit fauli. A kiedy każde twoje przewinienie oznacza osobiste dla przeciwnika, cóż, gra się trudno.
Po pierwszej kwarcie zatem to Polska prowadziła 24:19. W drugiej odsłonie, w momencie, gdy z parkietu zeszli Slaughter i Ponitka, gra się wyrównała. Ale kiedy tylko liderzy z powrotem znaleźli się w meczowej piątce, wszystko stało się łatwiejsze. AJ, który jako ostatni dołączył do kadry, bo występował w zespole z Kuwejtu, był dziś momentami bezbłędny. Z łatwością znajdował sobie pozycje do rzutu, a potem bezlitośnie je wykorzystywał, trafiając trójkę za trójką. Dobrze prezentował się też Balcerowski, z którego warunkami fizycznymi Angolczycy mieli niemałe problemy.
Przewaga Biało-Czerwonych przed przerwą wynosiła już dwanaście oczek (43:31). Na domiar złego – dla Angoli – w problemy z faulami w kolejnej części meczu wpadł Yanick Moreira. Trener zespołu z Afryki nie miał zatem wyboru – musiał odesłać go na ławkę. Polacy doskonale wykorzystywali nieobecność lidera rywali, stopniowo powiększając przewagę. A potem, po dwóch trójkach Jarosława Zyskowkiego, prowadzili już 62:38.
Wydawało się, że nic już nam tego zwycięstwa wydrzeć nie może. Ambitni Angolczycy walczyli jednak do końca, a trener Taylor nie mógł pozwolić sobie na oszczędzanie najważniejszych graczy. W pewnym momencie rywale zmniejszyli stratę do niemal dziesięciu punktów. Więcej nie byli w stanie zrobić. Ostatni zryw w końcówce przypieczętował zwycięstwo polskiej ekipy.
Polacy wykonali pierwszy krok w kierunku igrzysk olimpijskich. Do spełnienia marzeń została jednak daleka droga. Pojutrze nasi koszykarze postarają się sprawić niespodziankę w starciu z Luką Donciciem i jego Słowenią.
Polska – Angola 83:64 (24:19, 19:12, 19:14, 21:19)
Polska: Ponitka 22, Slaughter 16, Balcerowski 14, Sokołowski 7, Zyskowski 6, Kulig 5, Cel 5, Garbacz 3, Michalak 3, Hrycaniuk 2, Koszarek.
Fot. Newspix.pl