Ogrywamy gospodarzy turnieju: Polska – Japonia 3:0

Ogrywamy gospodarzy turnieju: Polska – Japonia 3:0

Nasz siatkarski wunderteam się rozkręca – tak moglibyśmy napisać, spoglądając na wyniki Polaków na turnieju olimpijskim. Gra również z meczu na mecz wygląda coraz lepiej. Ale żeby nie było tak kolorowo – do ideału wciąż trochę brakuje, cały czas któryś z elementów nie dojeżdża. Dziś była to zagrywka oraz… skuteczność Bartosza Kurka, który długimi fragmentami odstawał od kolegów. Mimo wszystko występ Polaków wystarczył do tego, aby ograć sprawiającą problemy Japonię 3:0 i umocnić się na pozycji lidera grupy A.

Tak, Polacy rozpoczęli turniej od wpadki Iranem. Ponadto, w ostatnim meczu dość niespodziewanie stracili seta z Wenezuelą, która jest outsiderem naszej grupy. Ale w tej jednak solidarnie wszyscy gubią punkty, więc jesteśmy liderami. Na przykład Japończycy zwyciężyli w dwóch pierwszych spotkaniach – również z Wenezuelą oraz z Kanadą, rewelacją turnieju – żeby dwa dni temu gładko ulec Włochom.

To było bardzo ważne spotkanie w kontekście miejsc, jakie ostatecznie zajmą poszczególne zespoły w fazie grupowej. Ten mecz miał też dodatkowy smaczek. Asystentem selekcjonera Japonii jest Philippe Blain – ten sam, który wraz ze Stephanem Antigą w 2014 roku doprowadził Polskę do tytułu mistrza świata. Biorąc pod uwagę to, że Francuz przekazywał uwagi zawodnikom podczas czasów, a selekcjoner Yuichi Nakagaichi tylko stał obok i się temu przyglądał, można było dojść do wniosku, że pozycja Blaina w drużynie jest co najmniej równa pierwszemu trenerowi.

Trener Vital Heynen postanowił nie mieszać i posłać do boju stały skład, w którym swoje miejsce utrzymał Aleksander Śliwka. Stworzone do naszej gry wydawały się też warunki fizyczne Japończyków, którzy nie są przesadnie wysocy jak na siatkarzy. Mogliśmy więc stopować ich ataki blokiem, a z drugiej strony skoczny Leon mógł z łatwością omijać ręce rywali. Ci mieli jednak pomysł na grę z mistrzami świata. Szybko rozgrywali akcje, często wykorzystując środek. W dodatku dysponowali dobrym przyjęciem. Te wszystkie elementy sprawiały, że Polacy mieli problemy z oderwaniem się od rywala na więcej, niż dwa punkty.

Pierwszy set był trudny. Popełnialiśmy w nim nieco więcej błędów od przeciwników. Spotkanie wyglądało więc całkowicie inaczej, niż niedawny mecz Ligi Narodów, gdy to Japonia popełniała ogromną liczbę błędów. W dodatku nieco gorzej w mecz wszedł Bartosz Kurek. Ale co cieszyło, to więcej gry przez środek i to, że Śliwka czy Kochanowski nie bali się kończyć akcji. Bartosz – choć ogólnie grał na niskiej skuteczności – brał za to udział w dwóch decydujących akcjach, w których w końcu udało nam się zyskać trzy punkty przewagi nad rywalami. Przy stanie 22:21 dla nas Kurek najpierw wykończył ważną piłkę, a następnie wyskoczył do bloku, na którym zatrzymał się japoński atak. Tę przewagę udało się utrzymać i tak wygraliśmy pierwszego seta.

Rozkręcili się chłopcy

W drugiej partii w naszej grze widać było więcej luzu. Szybko zyskaliśmy przewagę, ale poza wynikiem cieszyło to, że Fabian Drzyzga nie bał się rozgrywać przesuniętych krótkich. Kontrolowaliśmy tego seta od początku do końca i nie mieliśmy prawa tego wypuścić. Nawet jeżeli w trakcie całego meczu nasza zagrywka nie stała na dobrym poziomie, to Leon – dziś grający profesurę w ataku – potrafił ustrzelić jeden as serwisowy. Końcówka starcia, to powtórka z rozrywki, czyli z pierwszego seta. Kurkowi w meczu nie wychodzi, ale kończy ważną piłkę na 22:19 – choć powiedzmy szczerze, że miał w tym sporo szczęścia. Ten set uwypuklał też atuty Olka Śliwki, jako zawodnika bardzo technicznego i potrafiącego podłączyć się do akcji z drugiej linii.

Trzecia i ostatnia partia stała pod znakiem pytania, czy Polacy utrzymają koncentracją. Byliśmy w tym meczu o klasę lepszym zespołem i jeżeli mielibyśmy stracić w nim seta – bo porażki nawet nie braliśmy pod uwagę – to tylko na własne życzenie. Zatem zadanie było jasne – nie powtórzyć Wenezueli. Ale przez długi fragment seta konsekwentnie podawaliśmy Japończykom tlen. Kurek cały czas nie mógł się wstrzelić, na zagrywce popełnialiśmy za to błąd za błędem i tym sposobem kolejny raz zrobiło się wyrównane spotkanie, a Japonia wyszła nawet w secie prowadzenie punktowe. Doprawdy, rozumiemy że takiemu siatkarzowi jak Bartosz nie można nie ufać, ale dziś naszemu liderowi po prostu nie szło, jednak Fabian Drzyzga konsekwentnie grał na niego piłki. Widział to również Vital Heynen. Przy stanie 20:18 dla Japonii duet Kurek-Drzyzga – grający ze sobą trochę za bardzo w ciemno – został zmieniony przez Łukasza Kaczmarka i Grzegorza Łomacza.

I wtedy szybko doprowadziliśmy do wyrównania. Kurek po powrocie zdążył jeszcze nie wykorzystać kilku piłek, ale oddajmy mu to, co należne. Ponownie, tak jak w pierwszym secie, to on zdobył jeden z ostatnich punktów i on wyskoczył do bloku, który zakończył spotkanie. Trochę nerwów było, seta wygraliśmy na przewagi, ale cel został osiągnięty. 3:0 i komfortowa sytuacja w tabeli. 10 punktów, a czeka nas jeszcze mecz z Kanadą, która łatwo rozprawiła się z Wenezuelą i zajmuje drugie miejsce w grupie. W tym momencie możemy już przyglądać się sytuacji w grupie B i temu, na kogo trafimy w ćwierćfinale. Prawdopodobnie będzie to ktoś z trójki Argentyna, Francja, USA. Z tej trójki zespołów najkorzystniejszym przeciwnikiem wydaje się Argentyna, ale Polacy muszą patrzeć przede wszystkim na własną grę. Ta w przekroju całego meczu nie była dziś idealna, ale długimi fragmentami wyglądała naprawdę dobrze.

Japonia – Polska 0:3 (22:25, 21:25, 24:26)

Fot. Newspix


Subskrybuj
Powiadom o
guest
3 komentarzy
Najstarsze
Najnowsze Najlepiej oceniane
Inline Feedbacks
Pokaż wszystkie komentarze
Leszek Ziętkiewicz
Leszek Ziętkiewicz
1 rok temu

Moim zdaniem z meczu na mecz gramy lepiej, choć jak wspomniałeś, nadal są mankamenty w zachowaniach Polaków. Przede wszystkim naszą siłą jest blok, skrzydła i wysoka poziomem gra z kontry, co do tego nikt nie ma wątpliwości. Tymczasem na rozegraniu kontr gubimy się, zagrywamy piłki bardzo niedokładne i widać nerwowość w ruchach. Biało-czerwoni muszą złapać taki luz w swoich działaniach, a wtedy inne elementy na kontrach nam zaskoczą. Kolejnym problemem jest nasza gra na skrzydłach, gdzie czasami Lewą stronę lub Prawą udaje nam się dopiero otworzyć w trakcie spotkania. Zastanawia mnie skąd się to bierze, bo już taki sam problem… Czytaj więcej »

Jan
Jan
1 rok temu

Jeśli teraz nie ma “luzu” to co będzie w ćwierćfinale.

Leszek Ziętkiewicz
Leszek Ziętkiewicz
1 rok temu
Odpowiedz  Jan

Zobaczymy! Prawdą jest też to, że trzeba opanować nerwy, a my naprawdę gramy coraz lepiej! Z momentem uzyskania optymalnej formy, wszystko inne zacznie nam funkcjonować!

Aktualności

Kalendarz imprez