Mityng w Szekesfehervar: Kaczmarek potwierdziła dobrą formę, Małachowski wręcz przeciwnie

Mityng w Szekesfehervar: Kaczmarek potwierdziła dobrą formę, Małachowski wręcz przeciwnie

Mityng w węgierskim Szekesfehervar nie należy, oczywiście, do grona najbardziej popularnych, ale jego obsada w tym roku była naprawdę mocna i ciekawa. Nie dziwi więc, że padło sporo wyników rekordowych, najlepszych w historii tych zawodów. Polacy co prawda nie przyłożyli do tego ręki, ale byli obecni na zawodach i w kilku przypadkach pokazali się naprawdę z dobrej strony. 

Dwie wiadomości o młocie

Zacząć wypadałoby od tego co wczoraj. Wówczas startowali wyłącznie młociarze, ale jak dobrze wiadomo – Polska lekkoatletyka w dużej mierze młotem stoi. Na Węgrzech pojawili się więc Paweł Fajdek, Wojciech Nowicki, Anita Włodarczyk, Malwina Kopron i Joanna Fiodorow. Moglibyśmy napisać, że w zależności od tego, czy chodzi o konkurs mężczyzn, czy też kobiet, mamy dwie wiadomości: dobrą i złą.

To co, najpierw ta zła?

Po raz pierwszy od igrzysk w Rio de Janeiro zawodów, na których pojawili się Wojciech Nowicki i Paweł Fajdek, nie wygrał żaden z nich. Zawodnik Grupy Sportowej ORLEN na Węgrzech rzucił 78,78 m. Nowicki niemal dwa metry dalej – 80,58 m. W normalnych warunkach taki wynik dałby pewne zwycięstwo, ale od kilku sezonów rzut młotem na świecie bardzo się rozwija, a stawka zyskuje na sile. No i w Szekesfehervarze dostaliśmy kolejny tego dowód – przed Polakami znalazł się Michajło Kochan. Ukrainiec ma ledwie 20 lat, a na Węgrzech walnął życiówkę, wynoszącą od wczoraj 80,78 m. Naprawdę niewielu było młodszych zawodników, którzy rzucaliby tak daleko. Kochan tym samym zgłosił akces do walki o medale w Rio, a Polacy dowiedzieli się, że będą musieli rzucać naprawdę daleko, by pewnie stanąć na podium.

Dobrze wiedzą też o tym nasze młociarki. Niedawno DeAnna Price – mistrzyni świata z Dohy – stała się drugą w historii kobietą, która rzuciła ponad 80 metrów. Wcześniej zrobić to była w stanie jedynie Anita Włodarczyk. Price na węgierskim mityngu jednak nie było, a nasza mistrzyni z Grupy Sportowej ORLEN potwierdziła tam swój niedawny powrót na zwycięską ścieżkę. I to naprawdę dobra wiadomość, choć jej odległość w obecnych warunkach wrażenia robić nie może – Polka rzuciła 74,76 m. Jeśli robić sobie nadzieję na igrzyska, to na razie zdecydowanie bardziej niedawnym wynikiem z Bydgoszczy, gdy osiągnęła 77,93 m. Na razie jednak widocznie brakuje jej stabilizacji. Druga w dzisiejszym mityngu rangi Continental Tour Gold była za to Malwina Kopron, która posłała młot na 74,02 m.

Na dalszym miejscu wylądowała za to Joanna Fiodorow, rzucając zaledwie 67,83 m w swojej jedynej mierzonej próbie. Polka mówiła potem, że szwankuje jej technika i to nad nią musi popracować przed Tokio. Okazję będzie miała choćby w niedzielę na Festiwalu Rzutów w Cetniewie. Tam powinna pojawić się i ona, i Kopron, i Fajdek oraz Nowicki. Włodarczyk za to zabraknie – od kilku lat, z powodu konfliktu z organizatorami, na tej imprezie się nie pojawia.

Szybko, wysoko i daleko

Dziś oglądać mogliśmy więcej konkurencji. I naprawdę się działo, bo poziomem niektóre biegi czy skoki zbliżały się do wyników, jakie dałyby zapewne medal w Tokio. Akani Simbine z RPA ustanowił na przykład nowy rekord Afryki w biegu na 100 metrów – 9.84 s – a potem jak gdyby nigdy nic pobiegł też “dwusetkę” i w obu tych konkurencjach był najlepszy. Dodajmy też, że biegał z plastronem, na którym jego nazwisko wypisane było… ręcznie, markerem. Widać przyniósł mu szczęście. W kobiecej setce z kolei Elaine Thompson osiągnęła czas 10.71 s i już wiadomo, że rywalizacja na igrzyskach na tym dystansie powinna przynieść niesamowite emocje, bo konkurencja do złota jest wprost ogromna i bardzo szybka. Nawet bez Sha’Carri Richardson, zawieszonej niedawno na miesiąc przez to, że w jej organizmie wykryto marihuanę.

W biegu na 400 metrów przez płotki swój popis po raz kolejny dała Femke Bol, której jednak do samego końca nie odpuszczała Shamier Little. Amerykanka drugi raz z rzędu – po Diamentowej Lidze w Sztokholmie – musiała jednak uznać wyższość młodej rywalki. Czas Femke – 52.81 s – potwierdza spore aspiracje, choć ona sama zdaje sobie sprawę z tego, że w Tokio tak naprawdę będzie się uczyć, a jej wielkim celem powinny być kolejne igrzyska – w Paryżu. Nie wyklucza to jednak możliwości zdobycia opcjonalnego medalu już za niespełna miesiąc. Bo Bol biega po prostu bardzo szybko.

Poza biegami działo się też sporo w konkurencjach technicznych. Po raz kolejny znakomicie w skoku wzwyż zaprezentował się Maksim Niedasiekau, pragnący zapewne powalczyć o medal igrzysk. Dziś skoczył 2,37 m i jeśli powtórzy to w Japonii (a może i dołoży ze kilka centymetrów) będzie miał na to spore szanse. Jego zwycięski skok był naprawdę dobry i widać gołym okiem, że za niedługo może osiągnąć i 2,40 m. W trójskoku rekord mityngu pobił za to Pedro Pichardo (17,92 m), a w pchnięciu kulą Tom Walsh osiągnął 22,22 m, co jest czwartym w tym roku rezultatem na świecie. Dalej pchali wyłącznie trzej Amerykanie, ale tylko dwóch z nich pojedzie na igrzyska. Trzeci przepadł w krajowych kwalifikacjach. Nowozelandczyk potwierdził więc dziś, że medalu rywalom łatwo nie odda.

Polacy? Dziś startowała trójka. Damian Czykier na 110 metrów przez płotki startował w tak zwanym “biegu B” – choć w całkiem dobrej stawce – i osiągnął 13.64 s. Czas niezły, ale bez szaleństw. Rozczarowany za to mógł być Piotr Małachowski. On w mocno obsadzonym konkursie dyskoboli zajął ostatnie miejsce. Rzucił jedynie 59,80 m, a to zdecydowanie zbyt mało, by myśleć choćby o finale igrzysk. Nie mówiąc już o tym, by pożegnać się na swojej ostatniej wielkiej imprezie zdobytym medalem. Okazję, by poprawić sobie morale dostanie na wspomnianym Festiwalu Rzutów w Cetniewie, bo zamierza tam wystartować.

Zadowolona z występu na Węgrzech może być z pewnością Natalia Kaczmarek, startująca na 400 metrów. Owszem, jej dzisiejszy czas (51.48 s) znacząco odbiega od ustanowionej niedawno życiówki (50.72), ale to nadal znakomity wynik, który pokazuje, że Polka jest w stabilnej, bardzo dobrej formie. A przecież w tym momencie w teorii powinna znajdować się w mocniejszym, przygotowującym do igrzysk treningu. Czasy więc mają prawo być nieco gorsze. W przypadku Kaczmarek naprawdę jest więc na co czekać, gdy o jej występ w Tokio chodzi. Bo może tam pobiec genialnie.

Fot. Newspix


Subskrybuj
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
Pokaż wszystkie komentarze

Aktualności

Kalendarz imprez