Medal per capita, czyli gdzie nas lokuje 11 medali z Rio de Janeiro?

Medal per capita, czyli gdzie nas lokuje 11 medali z Rio de Janeiro?

Wielkimi krokami zbliżają się kolejne igrzyska olimpijskie. Do Tokio znów poleci duża grupa sportowców w biało-czerwonych barwach, którzy będą walczyli o spełnienie własnych i naszych marzeń oraz jak najlepsze miejsce Polski w klasyfikacji medalowej. W XXI wieku zdobycz naszych reprezentantów na letnich igrzyskach oscyluje wokół jedenastu. I co cztery lata z wielu stron słychać głosy, że to mało i że kraj takiej wielkości i zamożności oraz z populacją dobijającą do 40 milionów, stać na znacznie więcej. Postanowiliśmy się przyjrzeć, czy aby na pewno.

Sponsorem strategicznym Polskiego Komitetu Olimpijskiego jest PKN ORLEN.

Z reguły klasyfikację medalową igrzysk olimpijskich wygrywają sportowcy ze Stanów Zjednoczonych. Nie inaczej było w Rio de Janeiro, gdzie w lecie 2016 roku Amerykanie zdecydowanie nie mieli sobie równych. Dość powiedzieć, że wcale nie tak wiele im zabrakło, żeby zdobyć tyle samo medali, co nacje z drugiego i trzeciego miejsca razem wzięte (121 do 137). W przypadku najważniejszych złotych medali (według nich ustala się kolejność w klasyfikacji medalowej, czyli kraj z jednym złotym medalem jest wyżej niż taki z kilkoma srebrnymi i brązowymi) dominacja była jeszcze wyraźniejsza. Podczas, gdy „God Save The Queen” drugim w klasyfikacji Brytyjczykom zagrano w Rio de Janeiro 27 razy, „Star Spangled Banner” wybrzmiało nad brazylijskimi obiektami aż 46-krotnie.

Skoro mowa o hymnach, trzeba przypomnieć o naszych dwóch odegraniach „Mazurka Dąbrowskiego” – dla Anity Włodarczyk (rzut młotem) oraz Magdaleny Fularczyk-Kozłowskiej i Natalii Madej (wioślarstwo, dwójka podwójna). Dwa złote medale nie brzmią może jakoś szczególnie imponująco, ale warto zdać sobie sprawę, że dla większości krajów na świecie, byłyby spełnieniem marzeń.

Jeden medal na 3,45 mln Polaków

W sumie w Rio de Janeiro biało-czerwoni wywalczyli 11 miejsc na podium. W dwóch wymienionych przypadkach był to najwyższy stopień, w trzech – drugi (Piotr Małachowski w rzucie dyskiem, Marta Walczykiewicz w kajakarskiej jedynce na 200 metrów i Maja Włoszczowska w kolarstwie górskim), a w sześciu najniższy (Rafał Majka w kolarstwie szosowym, Monika Michalik w zapasach w stylu wolnym, Oktawia Nowacka w pięcioboju nowoczesnym, Wojciech Nowicki w rzucie młotem, Beata Mikołajczyk i Karolina Naja w kajakarskiej dwójce na 500 metrów oraz Monika Ciaciuch, Agnieszka Kobus, Joanna Leszczyńska i Maria Springwald w wioślarskiej czwórce podwójnej). I znów – wracamy do podstawowego pytania: dużo to, czy mało?

Szybki rzut oka na dane demograficzne: populacja naszego kraju to niemal równo 38 milionów. Gdy podzielimy to na 11 medali, wyjdzie nam, że jeden medal przypada na 3 miliony 450 tysięcy Polaków. Jak więc wypadamy na tle innych? Sprawdźmy!

Amerykanie, którzy tak strasznie zdominowali igrzyska w Rio de Janeiro, powszechnie są uważani za sportową potęgę. Podczas gdy my jesteśmy mocni w konkurencjach rzutowych i wioślarstwie/kajakarstwie, oni wygrywają w tak wielu dyscyplinach, że ciężko wskazać jakąś specjalizację. Potęga i basta. Rzecz w tym, że jeśli 121 medali podzielimy na 327 milionów mieszkańców, okaże się, że jeden medal przypada na 2,7 mln mieszkańców, czyli różnica między USA, a Polską wcale nie jest taka duża. Ba, kiedy w Sydney w 2000 roku biało-czerwoni 14 razy zameldowali się na podium, nasz przelicznik liczby mieszkańców na medal wynosił niemal równo 2,7 miliona. Słowem: gdybyśmy w Rio zdobyli raptem trzy medale więcej, moglibyśmy się pochwalić lepszą skutecznością od Amerykanów. Zdziwieni? To rzućcie jeszcze okiem cztery lata przed Sydney, do Atlanty. Na własnym terenie Amerykanie zdobyli „tylko” 101 medali, co daje jeden na 3,23 miliona mieszkańców. W tym samym czasie nasi wywalczyli aż 17. miejsc na podium, co daje jedno na 2,2 mln Polaków.

Wstydliwa skuteczność Indii

Chcecie więcej statystyk, z których część będzie mocno zaskakująca? Prosimy bardzo. Drugie miejsce w klasyfikacji medalowej w Rio de Janeiro zdobyła Wielka Brytania. 67 medali na 66,5 miliona Brytyjczyków to matematyka na poziomie przedszkola, po malutkim zaokrągleniu wychodzi nam sztuka na milion mieszkańców. Nieźle! Na pewno lepiej niż w przypadku Chińczyków. Oni wprawdzie z każdych igrzysk wracają z workiem medali (z Rio z trzecim wynikiem równo siedemdziesięciu sztuk, ale o jeden złoty mniej od Brytyjczyków), ale gdy się je podzieli na populację przekraczającą 1,4 miliarda, wyjdzie nam, że jeden medal przypada na ponad 20 milionów mieszkańców Państwa Środka!

Zanim jednak zamyślicie się nad średnią skutecznością Chin, przeskoczcie sobie przez Himalaje, trochę na południowy zachód, do niezbyt odległych Indii. To absolutni rekordziści tej statystyki, w dodatku zupełnie niezagrożeni. Z Rio reprezentacja drugiego najludniejszego kraju świata wróciła zaledwie ze srebrem P.V. Sindhu w badmintonie oraz brązem Sakshi Malik w zapasach. Dwa medale. Na ponad 1,3 miliarda potencjalnych medalistów, średnio jeden na 670 milionów!

Kirani James, znaczy Grenada

Na przeciwległym biegunie znajdują się oczywiście malutkie kraje, którym udało się w Rio wywalczyć medal. Absolutny rekord należy do Grenady. Ta maleńka karaibska wyspa (powierzchnia niespełna 350 kilometrów kwadratowych – blisko tysiąc razy mniej od Polski) jest zamieszkiwana przez zaledwie 107 tysięcy mieszkańców. I cała ta grupa, która właściwie w całości mogłaby się zmieścić na PGE Narodowym (połowa na trybunach, połowa na płycie) w Rio cieszyła się ze srebra Kiraniego Jamesa w biegu na 400 metrów. Ba, ten sam lekkoatleta z Gouyave cztery lata wcześniej w Londynie został pierwszym Grenadyjczykiem, który zdobył olimpijski medal, w dodatku od razu złoty (także na 400 metrów). Średnia Granady w Rio wynosił więc jeden medal na 107 tysięcy mieszkańców. Gdybyśmy mieli taką średnią zastosować do populacji Polski, rozmawialibyśmy o 355 medalach!

Oczywiście jednak, w wielu podobnych przypadkach mówimy tak naprawdę o szczęśliwym trafie, zbiegu kilku dobrych okoliczności i tak dalej, a nie o systemie szkolenia. Nie ma przecież czegoś takiego, jak grenadyjska szkoła sprintu. Ot, Kirani James po prostu się przytrafił, trochę na tej samej zasadzie, na której nam przytrafili się Agnieszka Radwańska, Robert Kubica, czy Robert Lewandowski. Są jednak nacje, które imponującym przelicznikiem medalu per capita mogą się pochwalić wcale nie przez przypadek, przez jednego genialnego sportowca, czy mocno szczęśliwy medal, jak złoto choćby Moniki Puig w turnieju tenisa w Rio de Janeiro. I co tu dużo gadać – to na nich powinniśmy próbować się wzorować i naśladować.

Dali przykład nam Duńczycy jak zwyciężać mamy

Szybki rzut oka na suche liczby: bardzo, bardzo wysoko w klasyfikacji medalowej znajduje się Jamajka. Ten zaledwie trzymilionowy kraj z Rio wrócił z dorobkiem aż 11 medali, czyli dokładnie takim samym, jak kilkanaście razy liczniejsza Polska. Ba, Jamajczycy zdecydowanie nam odskoczyli w tej rywalizacji, bo na nasze dwa złota odpowiedzieli aż sześcioma! Co więcej, na tak imponujący dorobek pracowało zaledwie 56 sportowców i to w zaledwie czterech dyscyplinach.

Oczywiście – cała zdobycz Jamajki została wywalczona na stadionie lekkoatletycznym, w dodatku wyłącznie w sprintach. Elaine Thopmson wygrała biegi na 100 i 200 metrów, takim samym wyczynem popisał się Usain Bolt. Na Omara McLeoda nie było mocnych na 110 metrów przez płotki, a na męską sztafetę w biegu 4×100 metrów. Damska sztafeta 4×100 musiała się zadowolić srebrnymi medalami, podobnie, jak te na 400 metrów zarówno wśród pań, jak i panów. Brązowe medale dołożyły Shelly-Ann Fraser-Pryce na 100 metrów i Shericka Jackson na 400. Warto zwrócić uwagę, że choć igrzyska trwały prawie trzy tygodnie, to Jamajka swoje żniwa miała dokładnie przez siedem dni. Siedem dni, jedenaście medali, w tym sześć złotych. Zazdrość…

Po przeliczeniu populacji wychodzi na to, że jeden medal przypada na 270 tysięcy Jamajczyków. Nie zapominamy jednak o tym, że ten malutki kraj to sprinterska potęga, a tamtejsi biegacze, co naukowo udowodniono, po prostu doskonale nadają się do szybkiego biegania.

My jednak chcemy zwrócić uwagę na dwa kraje, gdzie liczby są może nieco gorsze, ale za to znacznie bliżej im do Polski pod względem geograficznym i genetycznym. Weźmy na przykład taką Chorwację. To, że w piłkę biją nas pod każdym względem, to już wiedzą nawet małe dzieci. My właśnie zaliczyliśmy kolejny turniej z meczem otwarcia, meczem o wszystko i meczem o honor. Oni mecze o wszystko grali w ćwierćfinale i półfinale, a w wielkim finale zagrali i o wszystko, i o honor. Wygrali tylko honor, ale sposób, w jaki postawili się murowanym faworytom z Francji zaskarbił im uznanie kibiców z całego świata. Ale, ale, Chorwacja to przecież nie tylko świetni piłkarze. Dość powiedzieć, że choć jest ich tylko nieco ponad cztery miliony, czyli praktycznie 10 razy mniej niż Polaków, z Rio de Janeiro przywieźli 10 medali, z czego aż połowę złotych. Imponują nie tylko liczby, ale także różnorodność dyscyplin, w których Chorwaci meldowali się na olimpijskim podium w Rio de Janeiro. Złoto wywalczyli w strzelectwie, wioślarstwie, rzucie dyskiem, żeglarstwie i rzucie oszczepem. Kolejne medale dołożyli w wioślarstwie, żeglarstwie, piłce wodnej, boksie i skoku wzwyż. Jeden olimpijski medal przypada na 410 tysięcy Chorwatów, co znów budzi w nas nieprzyjemne uczucie zazdrości.

Najlepsze od ponad 60 lat igrzyska zanotowali w Brazylii także Duńczycy. Reprezentanci tego niespełna sześciomilionowego kraju z Rio przywieźli aż 15 medali, co daje niesamowity współczynnik jednego podium na 380 tysięcy mieszkańców, czyli prawie 10 razy lepiej niż w naszym przypadku. Co więcej, Dania do Brazylii wysłała ponad dwa razy mniej sportowców niż Polska. Trzeba przyznać, że skuteczność mieli imponującą. I, podobnie jak Chorwatów, trzeba ich docenić za wyjątkową różnorodność. Złoto wywalczyli w pływaniu i piłce ręcznej, srebro w kolarstwie, wioślarstwie, kajakarstwie, zapasach, badmintonie i biegu na 400 metrów przez płotki, a brąz w wioślarstwie, kolarstwie drużynowo, pływackiej sztafecie na 100 metrów, kolarskim wieloboju torowym – omnium, badmintonie i dwa razy w żeglarstwie. Pamiętajcie, że mówimy o kraju, w którym żyje 5,7 miliona mieszkańców, czyli tylko nieznacznie więcej niż w województwie mazowieckim.

Aż 71 białych plam

Dalecy jednak jesteśmy od tego, żeby jakoś strasznie narzekać na naszą statystykę. Polacy z dwoma złotymi, trzeba srebrnymi i sześcioma brązowymi medalami zajęli w Rio 33. miejsce w klasyfikacji medalowej. 11 medali biało-czerwonych dało średnio jeden na 3,45 miliona mieszkańców. Może to kogoś zaskoczy, ale jeśli wyciągniemy średnią właśnie z 33 najlepszych krajów klasyfikacji z Rio, wyjdzie nam, że jeden medal przypada na 3,35 mln mieszkańców, czyli można powiedzieć, że właściwie wszystko się zgadza.

Oczywiście, mogłoby być lepiej. Ba, powinno być lepiej, bo przecież były w historii igrzyska olimpijskie, z których biało-czerwoni przywozili po 26 medali (a ze zbojkotowanych przez część świata igrzysk w Moskwie nawet 32). Gdyby jednak ktoś wciąż uważał, że z naszym sportem jest naprawdę źle, niech pomyśli sobie o krajach, które wciąż nie mają na koncie ani jednego medalu olimpijskiego. I nie – nie mówimy w tym przypadku tylko o zapomnianych przez Boga i ludzi wysepkach gdzieś na końcu świata, na których mieszka po kilkaset osób. Białą olimpijską plamę stanowią choćby Albania (3 mln mieszkańców) oraz Bośnia i Hercegowina (3,3 mln), żeby wspomnieć tylko Europę. Idąc dalej, znajdziemy kraje, które mają i liczną populację, i sukcesy w innych sportach, ale – nie na igrzyskach. Taka choćby Angola, była przecież w stanie zakwalifikować się na piłkarskie mistrzostwa świata. A tymczasem po dziewięciu olimpijskich występach wciąż ma na koncie zero po stronie zdobyczy. To może was zaskoczyć, ale takich białych plam na olimpijskiej mapie jest aż 71.

No dobrze, zero zawsze jest wstydliwe, ale przecież pewnie mniej w przypadku 30-milionowej Angoli niż takiego Bangladeszu, który z prawie 170-milionową populacją zajmuje ósme miejsce na świecie. W tabeli szeregującej kraje pod względem olimpijskiej zdobyczy sąsiaduje jednak z Arubą, Wyspami Marshalla i Kiribati, gdzie łącznie żyje jakieś ćwierć miliona…

My na letnich igrzyskach olimpijskich zdobyliśmy łącznie 284 medale, w tym 68 złotych, dzięki czemu za sąsiadów mamy Holandię (285), Kanadę (302) oraz Koreę Południową (267) i Kubę (226). Całkiem spoko towarzystwo.

JAN CIOSEK

foto: newspix.pl


Subskrybuj
Powiadom o
guest
1 Komentarz
Najstarsze
Najnowsze Najlepiej oceniane
Inline Feedbacks
Pokaż wszystkie komentarze
Gwidon Naskrent
Gwidon Naskrent
3 lat temu

Jak zatem wytłumaczyć fakt, że w latach 90. potrafiliśmy zdobywać więcej medali, a w Atlancie aż 7 było złotych?

Aktualności

Kalendarz imprez