Maja Włoszczowska pożegnała się z igrzyskami

Maja Włoszczowska pożegnała się z igrzyskami

Nie oczekiwaliśmy wiele od jej występu, bo nie o nadzieje medalowe tu przecież szło. Chodziło o pożegnanie – nie zawahamy się użyć tego słowa – legendy. Bo przecież kiedy myślisz „kolarstwo górskie”, to mówisz – Maja Włoszczowska. Dziś Polka zaliczyła swój ostatni start na igrzyskach olimpijskich. Wyścig ukończyła na dwudziestej pozycji, w samym środku stawki i okej – na tyle było ją dziś stać. Maja już wystarczająco dużo razy w trakcie kariery cieszyła nas swoimi występami.

To był trudny wyścig. W ostatnich dniach pogoda w Tokio nie rozpieszczała – nad trasą przeszła ulewa, przez co ta stała się bardzo wymagająca. W szczególności uważać trzeba było na strome, kamienne podjazdy. Na tych kamieniach po deszczu zrobiła się śliska powłoka, która sprawiała sporo problemów zawodniczkom. Właśnie z powodu podjazdów Włoszczowska zdecydowała się na start na rowerze typu hardtail, charakteryzującego się sztywnym tyłem. Większość startujących rywalek zdecydowało się jednak na rowery z pełnym zawieszeniem, zapewniające większą stabilność na nierównościach.

Lecz niezależnie od typu roweru, sporo zawodniczek miało na trasie problem z utrzymaniem równowagi. Już na początku wyścigu jedna z nich po prostu się wywróciła, nie mogąc poradzić sobie z podjazdem. Na trudnej trasie prędko utworzył się zator, z którego wydostało się tylko parę zawodniczek. Niestety, Włoszczowska w nim utknęła. Stało się oczywiste, że nie będziemy mogli liczyć na wybitny wynik Polki.

– Jak się źle zaczyna na wyścigach cross country, to potem jest bardzo ciężko. Zwłaszcza w dzisiejszych warunkach, które były ekstremalne. Wiedziałam, że ten start jest najważniejszy. Zaplanowałam, że będę starała się wyprzedzać lewą linią na pierwszym podjeździe. Niestety, zakorkowało się nieprawdopodobnie. Dziewczyny przeskakiwały przez siebie rowerami jedna nad drugą – powiedziała zawodniczka Grupy Sportowej ORLEN w wywiadzie dla Telewizji Polskiej.

Polka przyznała również, że popełniła błąd, starając się jechać na trudnej trasie, podczas gdy lepiej byłoby po prostu przebiec bardziej wymagające fragmenty.

Ale zupełnie nie mamy pretensji o ten występ. Majka zapisała wspaniałą kartę w historii polskiego kolarstwa górskiego. To podwójna wicemistrzyni olimpijska z Pekinu oraz Rio de Janeiro, która przez wiele lat była w absolutnym topie tej dyscypliny. Może nie zeszła ze sceny niepokonana, ale z pewnością żegna się z igrzyskami z podniesioną głową. A poza tym, co tu dużo mówić, Włoszczowska jest po prostu ciepłą, mądrą i bardzo sympatyczną osobą. Jeszcze całkowicie nie znika z górskich tras – dokończy ten sezon – ale jesteśmy pewni, że po odpuszczeniu zawodowej jazdy z pewnością znajdzie na siebie pomysł.

Dodajmy, że to wielki triumf szwajcarskiego kolarstwa górskiego. Zawodniczki z tego kraju zdominowały podium, zajmując wszystkie trzy miejsca. Mistrzynią została Jolanda Neff, drugie miejsce przypadło Sinie Frei, a brąz zdobyła Linda Indergand. Holenderskie drużyny kolarskie mogą tylko popatrzeć na Szwajcarki z zazdrością.

Fot. Newspix


Subskrybuj
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
Pokaż wszystkie komentarze

Aktualności

Kalendarz imprez