Marcin Lewandowski tempa nie zwalnia, a wręcz przeciwnie – przyśpiesza. Niedawno ustanowił nowy rekord Polski w biegu na milę, a dziś pobił własny rekordowy wynik na dystansie, na którym ma zamiar powalczyć też o medal na igrzyskach – 1500 metrów. W Monako z bardzo dobrej strony pokazała się też Maria Andrejczyk, a Patryk Dobek zaliczył pierwszy start na 800 metrów w tak mocnej stawce. Poza tym gwiazdą stał się między innymi… gość od dzwonienia dzwonkiem.
Szybko, coraz szybciej
Marcin Lewandowski to kozak jakich mało. Wiemy to od dawna. Udowadniał to wielokrotnie, pobijając rekordy Polski, zdobywając medale mistrzostw Europy i świata. Brakuje mu tylko krążka olimpijskiego i to on jest jego celem na ten sezon. Wiadomo, że o podium na igrzyskach będzie piekielnie trudno, ale doświadczenie Lewego może mu tam pomóc. Tym bardziej, że jego forma rośnie, im bliżej igrzysk się znajdujemy. Dziś Lewandowski co prawda nie zajął nawet miejsca w pierwszej trójce biegu na 1500 metrów w Monako, ale poprawił rekord Polski o ponad sekundę.
3.31,46 pobiegł Lewy w Dausze, gdy zdobywał brązowy medal mistrzostw świata. Od tamtego startu upłynęły niemal dwa lata i wydaje się, że Polak znów jest bliski zbudowania optymalnej formy na imprezę docelową. Dziś w Monako wykręcił fenomenalne 3.30,42. Do zwycięzcy – Timothy’ego Cheruiyota – zabrakło mu co prawda ponad dwóch sekund, ale Kenijczyk na igrzyskach się nie pojawi, bo przepadł w krajowych eliminacjach. A poza tym w Tokio to będzie zupełnie inne bieganie – trzeba będzie wystartować więcej niż raz, nie będzie pacemakerów, ważne stanie się doświadczenie i rozłożenie sił.
A Lewy to akurat robić potrafi doskonale. Jeśli do tego dojdzie świetna forma – a widać, że nie trzeba już jej budować, wystarczy “tylko” utrzymać – to może być z tego coś wielkiego.
Wielką rzecz w Tokio może też osiągnąć Maria Andrejczyk. Nasza oszczepniczka drugi raz z rzędu zajęła drugie miejsce w zawodach Diamentowej Ligi, ale po raz drugi z rzędu… rzuciła najdalej. Zasady części konkurencji technicznych w tym sezonie wyglądają bowiem tak, że wszystko sprowadza się do ostatniej kolejki, gdzie startuje trójka najlepszych zawodniczek czy też zawodników z poprzednich prób. Tak więc 63,63 m zawodniczki Grupy Sportowej ORLEN to najdalszy rzut konkursu, ale w ostatniej, decydującej serii rzutów, najdalej oszczep posłała Barbora Spotakova, osiągając 60,95 m. Polka i tak ma prawo być jednak zadowolona ze swojego startu, bo jeszcze do niedawna leczyła uraz i sama przyznaje, że z jej barkiem nie wszystko jest w stu procentach w porządku.
Ostatnim z rywalizujących w Monako Polaków był Patryk Dobek, zachwycający nas w tym sezonie swoimi startami na 800 metrów. On poradził sobie najgorzej z naszych reprezentantów, ale… wcale nie pobiegł źle. 1.44:28 to naprawdę dobry czas, pokazujący, że Patryk ustabilizował swoją formę i jest w stanie biegać szybko. To był jego pierwszy start w tak mocnej stawce, dostał cenny materiał do analizy przed igrzyskami w Tokio. A że stracił do czołówki – podobnie jak w przypadku Lewego nie powinniśmy wyciągać z tego zbyt wiele wniosków. Bo najlepsi zawodnicy tego biegu pobiegli fantastycznie (Nijel Amos zanotował najlepszy w tym roku wynik na świecie), a na igrzyskach, powtórzmy, biegać się będzie najpewniej nie na czas, a na medale.
I tam Dobek będzie mieć szanse.
Dwa dramaty i niezłe wyniki
W Monako lubią padać naprawdę dobre rezultaty. Rekordów świata dziś co prawda nie było, ale kilka świetnych wyników już się znalazło. Świetnie na przykład – po raz kolejny – skakała Yulimar Rojas. Jako jedyna w trójskoku przekroczyła 15 metrów, ale… konkursu nie wygrała, bo próbę w decydującej kolejce spaliła. A szkoda, bo gdyby odbiła się dobrze, prawdopodobnie wreszcie pobiłaby rekord świata, na który poluje od dłuższego czasu. Niemniej – dzisiejszy konkurs można traktować jako potwierdzenie jej znakomitej formy, która powinna dać jej złoty medal w Tokio. Tym bardziej, że tam liczyć się będzie najdalsza “legalna” próba, nie ta z ostatniej serii.
W górę świetnie skakała za to Katie Nageotte, która wygrała konkurs skoku o tyczce. Amerykanka osiągnęła 4,90 m, a potem próbowała nawet atakować 4,96. Gdyby jej się udało, wskoczyłaby na czoło światowych list. Poprzeczkę trzykrotnie jednak strąciła, ale wcale nie była daleko od osiągnięcia swojego celu. Co może nas cieszyć – poziom w kobiecej tyczce, po kilku chudszych latach, ostatnio szybko się podniósł. I kwestią czasu wydaje się moment, gdy któraś z zawodniczek wzniesie się na poziom pięciu metrów. Ostatni taki skok na otwartym stadionie – równe 5.00 m – liczy sobie już niemal pięć lat. Oddała go Sandy Morris, a poza nią piątkę przekraczała wyłącznie caryca tyczki, Jelena Isinbajewa.
Ponownie świetnie w biegu na 400 metrów przez płotki zaprezentował się Karsten Warholm. Pobitego niedawno rekordu świata co prawda nie poprawił, ale 47.08 s to rekord mityngu i znakomity rezultat, który utwierdza wszystkich w przekonaniu, że ten gość w Tokio powinien zdobyć złoto. To co w Monako było dziś najciekawsze, rozegrało się jednak w dwóch biegach na znacznie dłuższym dystansie – 3000 metrów z przeszkodami.
Najpierw u mężczyzn bardzo dobry czas zanotował Lamecha Girma. Wynik byłby pewnie jeszcze lepszy, gdyby nie to, że sędziowie… zbyt wcześnie dali sygnał zawodnikom, że ci biegną ostatnie okrążenie. I część z nich zaczęła finiszować, wyczerpując zapas sił. Dzwonek rozbrzmiał więc dwukrotnie, co na takim poziomie miejsca zdecydowanie mieć nie powinno. U pań za to na długim finiszu rywalizowały ze sobą Hyvin Kiyeng z Kenii i Amerykanka Emma Coburn. Początkowo wydawało się, że pierwsza z nich wygra bez problemu, ale potem Coburn zaczęła nadrabiać dystans, w czym pomagała jej doskonała technika pokonywania przeszkód. I tę doskonałą technikę utrzymała… aż do ostatniej z nich. Wtedy upadła w rów z wodą i ostatecznie skończyła bieg na czwartym miejscu, na szczęście bez urazów. A Kiyeng wygrała.
Młodzieżowy sukces
Od wczoraj w Tallinnie trwają za to Młodzieżowe Mistrzostwa Europy. I mamy w nich pierwszy medal – od razu złoty. W siedmioboju najlepsza okazała się Adrianna Sułek, która niedawno uzyskała też nominację olimpijską. Polka znakomicie pobiegła na 800 metrów, czyli w ostatniej konkurencji, gdzie finiszowała druga, a szybsza od niej była jedynie Edyta Bielska (cały siedmiobój skończyła na dziewiątym miejscu). Sułek zgromadziła łącznie 6305 punktów, a złożyły się na to drugie miejsce w biegu na 100 metrów przez płotki i w biegu na 800 metrów, zwycięstwo w skoku wzwyż i w biegu na 200 metrów, siódme miejsca w pchnięciu kulą i skoku w dal oraz dziewiąte w rzucie oszczepem.
My gratulujemy złota, a przy okazji życzymy sobie jednego – by nie był to ostatni polski medal przywieziony z tych mistrzostw.
Fot. Newspix