Lekkoatletyka. Trzy polskie medale na MŚ w Kenii, a w Bernie rekord życiowy Duszyńskiego

Lekkoatletyka. Trzy polskie medale na MŚ w Kenii, a w Bernie rekord życiowy Duszyńskiego

Z uwagą przyglądamy się temu, co dzieje się na mistrzostwach świata juniorów (do lat 20) w Nairobi, gdzie rywalizują również polscy lekkoatleci. Owszem, nie ma tam kilku mocnych reprezentacji – na czele z USA – ale rywalizacja i tak stoi na wysokim poziomie. Nasi reprezentanci potrafią się w tym odnaleźć, nie odstając od rywali. Dziś dostaliśmy tego dowód – do naszego dorobku dopisaliśmy aż trzy medale – dwa srebrne i brązowe. W Bernie za to – ale wśród seniorów – fenomenalny wynik osiągnął w biegu na 400 metrów Kajetan Duszyński, który w ostatnim czasie tylko przyspiesza. 

Medal I. Płotki

Naszą dzisiejszą serię medalową rozpoczął Jakub Szymański w biegu na 110 metrów przez płotki (o juniorskiej wysokości, 99 cm, niższe niż w rywalizacji seniorskiej). Czasem 13.43 ustanowił nowy rekord życiowy i zafiniszował na trzecim miejscu. Swoją drogą bieg był niesamowicie szybki – zwycięzca, Sascha Zhoya, pobił rekord świata juniorów. Wracając jednak do Polaka, jest on trzecim reprezentantem naszego kraju, który na tym dystansie zdobył medal juniorskich MŚ. Wcześniej robili to Tomasz Ścigaczewski (1996 rok) i Artur Noga (2006), zdobywając odpowiednio srebro i złoto. Szymański uzupełnił paletę kolorów, potwierdzając, że ma spory talent.

Jasne, to jeszcze o niczym nie świadczy w kontekście rywalizacji seniorskiej – i Ścigaczewski, i Noga nie zrobili karier na miarę oczekiwań (tego drugiego w dużej mierze pokonały kontuzje). Szymański jednak rozwija się naprawdę harmonijnie i regularnie notuje coraz lepsze rezultaty. W biegu na 60 metrów przez płotki (na hali) w tym roku był nawet najlepszy na listach światowych wśród juniorów (dwukrotnie pobijając przy tym rekord Polski), a potem mógł się chwalić, ze informowano o jego wynikach nawet w amerykańskich mediach. Trenuje go Bernard Werner, czyli mistrz Polski z 1974 roku w… rzucie oszczepem. Mimo że sam uprawiał inną dyscyplinę, to na razie ta współpraca układa się naprawdę dobrze.

– Trener Werner był moim nauczycielem jeszcze w szkole podstawowej i to on “zaciągnął” mnie do SKLA. Uznałem, że nic nie stracę, jeśli spróbuję. Jak chyba każdy chłopak, grałem dla zabawy w koszykówkę czy w piłkę nożną, ale trener miał na mnie duży wpływ. Można powiedzieć, że za jego sprawą, lekkoatletyka sama się o mnie upomniała. Pierwsze dwa lata trenowałem w ramach zajęć dodatkowych, ale później zapisałem się do klubu. Od razu pokochałem Stadion Leśny, który jest wspaniałym obiektem. Środek lasu, cisza i spokój to wspaniałe warunki do treningów. Doceniam, gdy jedyne, co słyszę podczas zajęć, to ćwierkanie ptaków. Na początku próbowałem różnych konkurencji. Ze względu na wysoki wzrost, trenowałem skok wzwyż, ale w pewnym momencie nie byłem już w stanie skakać wyżej. Bieg przez płotki to konkurencja, którą dla poprawy koordynacji trenuje wielu lekkoatletów. Okazało się, że jestem w niej najlepszy. Gdy zająłem czwarte miejsce na halowych mistrzostwach Polski do lat 18 w 2018 roku, zrozumieliśmy, że to dla mnie najlepszy wybór – mówił Szymański portalowi trójmiasto.pl.

Dziś ten wybór zaprocentował po raz kolejny, ale już na znacznie większej imprezie. I oby nie ostatni.

Medal II. Okrążenie

Jeśli ktoś nawet raz na jakiś czas zerknie na polskie mityngi lekkoatletyczne, to Kornelii Lesiewicz nie trzeba mu przedstawiać. 18-latkę uważa się za jeden z największych talentów w kraju. Już teraz jest członkinią “Aniołków Matusińskiego”, czyli naszej sztafety 4×400 metrów, choć w Tokio – mimo że do Japonii poleciała – nie wystartowała ani razu. Powetować sobie miała to na mistrzostwach świata juniorów. I zrobiła to w znakomitym stylu, zdobywając srebro, co – jak na razie – jest wyrównaniem naszego najlepszego rezultatu z Nairobi, do którego… też przyłożyła nogę. Wcześniej bowiem srebrny medal zdobyła w sztafecie mieszanej 4×400 metrów.

Dziś pobiła rekord życiowy w biegu indywidualnym i jako druga w historii Polski juniorka osiągnęła dwie rzeczy. Po pierwsze, zeszła poniżej 52 sekund (ogółem zrobiła to jako 18. Polka na tym dystansie), wcześniej w wieku juniorskim dokonała tego jedynie Patrycja Wyciszkiewicz (51.56 w 2013 roku). Po drugie, jej srebro jest drugim medalem Polek w historii ich startów na 400 metrów na MŚ juniorów. Czekaliśmy na niego zresztą aż 21 lat, wcześniej, również srebro, wywalczyła bowiem Aneta Lemiesz w 2000 roku. Kornelia przełamała ten impas, a jej wynik – 51.97 – świadczy o sporych możliwościach. Co zresztą nikogo nie dziwi.

Lepsza od Polki okazała się dziś tylko Imaobong Nse z Nigerii, która lepiej rozłożyła siły na dystansie i zaimponowała znakomitym finiszem. Kornelia od początku biegła mocno, utrzymała tempo, ale nie miała już sił, by rywalizować z Nigeryjką na ostatnich metrach. Niemniej – to wciąż doskonały wynik. Zapewne nie ostatni w jej karierze.

Medal III. Skok

W skoku wzwyż tradycje mamy spore, nie dziwi więc, że medalistów MŚ juniorów wśród mężczyzn też mieliśmy już wielu. W 1988 roku złoto zdobył Artur Partyka, a brąz Jarosław Kotewicz. Potem sukcesy osiągali też Tomasz Śmiałek (brąz, 2000), Sylwester Bednarek (srebro, 2008) i wreszcie Mateusz Kołodziejski, wicemistrz Europy juniorów, który dziś został trzecim zawodnikiem świata w tej kategorii wiekowej. Skoczył 2.17 m, choć trzeba jasno napisać: to nie szczyt jego możliwości. W Tallinie, gdy zostawał drugim juniorem Europy, osiągnął aż o sześć centymetrów więcej.

Dziś jednak nie był już w tak doskonałej dyspozycji, a poza tym – jak głosi stara prawda – konkurs konkursowi nierówny. Kołodziejski należał więc do faworytów zawodów, ale o jego medal mimo tego długo drżeliśmy. Decydujący skok – na 217 centymetrów – był jego trzecią próbą na tej wysokości. Poprzeczkę pokonał wtedy pewnie, znakomicie się odbijając, ale – jak się potem okazało – była to jego ostatnia tak dobra próba. Wyżej już skoczyć nie zdołał. O jego możliwościach lepiej świadczy zapewne fakt, że wcześniejsze cztery wysokości pokonał bez najmniejszych trudów, a gdy przeskakiwał 2.17, to zapas też miał spory.

Chłopak ma więc spory potencjał i warto go obserwować. Tym bardziej, że w naszym skoku wzwyż – mimo starań Sylwestra Bednarka czy Norberta Kobielskiego – panuje aktualnie posucha. Może to właśnie Kołodziejski zdoła ją zakończyć.

A poza tym…

Wiadomością dnia w polskiej seniorskiej lekkiej atletyce jest z naszej perspektywy zdecydowanie to, co w Bernie zrobił Kajetan Duszyński. Nasz złoty medalista olimpijski ze sztafety 4×400 metrów, który w Tokio zaimponował fantastycznym finiszem, tym razem postarał się o znakomity wynik w rywalizacji indywidualnej. Zresztą już niedawno – w Szczecinie – pobił życiówkę. Tym razem zrobił to jednak z przytupem, schodząc poniżej 45 sekund. To drugi w tym sezonie najlepszy wynik na europejskich listach, ale też… trzeci w historii polskiej lekkoatletyki i najlepszy od 20 lat! Szybciej od Duszyńskiego (44.92 s), biegali tylko Robert Maćkowiak (44.84 w 2001 roku) i rekordzista kraju, Tomasz Czubak (44.62) w 1999. A przecież to nadal nie jest ostatnie słowo Kajetana, dla którego to zdecydowanie przełomowy sezon. Wszystko wskazuje na to, że nasz biegacz będzie się tylko rozpędzać.

Wracając do juniorów w Nairobi – warto wspomnieć o polskiej sztafecie 4×100 metrów mężczyzn, która wykręciła w eliminacjach rekord Europy w swojej kategorii wiekowej i drugi najlepszy wynik w historii światowej lekkiej atletyki. Szybsza była tylko sztafeta amerykańska w 2019 roku, gdy pobiegła 38.62. Polacy osiągnęli czas o 31 setnych sekundy gorszy, ale nadal wręcz doskonały, również… patrząc z seniorskiego punktu widzenia. Bo to najlepszy rezultat polskich biegaczy od kilku dobrych lat. A to świadczy o jednym – że warto na tę młodzież postawić.

Na koniec, przywołać wypada też Weronikę Barcz, która nie ukończyła biegu na 100 metrów przez płotki, bo pod jej nogi upadła Ditaji Kambundji ze Szwajcarii. Polacy złożyli protest, jednak prosili w nim o… powtórzenie biegu. A mocnych podstaw do tego po prostu nie mieli. Protest został więc oddalony. Szkoda, bo Weronika biegła w tempie, które mogłoby dać medal, a skończyło się na nieukończeniu startu i to nie ze swojej winy.

Ale tak to już bywa w sporcie. Oby w przyszłości miała już tylko szczęście.

Fot. Newspix

Subskrybuj
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
Pokaż wszystkie komentarze

Aktualności

Kalendarz imprez