Lata lecą i dla wielu chłopaków to może być ostatni gwizdek, żeby sięgnąć po medal

Lata lecą i dla wielu chłopaków to może być ostatni gwizdek, żeby sięgnąć po medal

W audycji Kierunek Tokio porozmawialiśmy z Krzysztofem Ignaczakiem. Legendarny libero reprezentacji Polski – mistrz świata z 2014 roku – opowiedział o szansach na sukces naszej kadry w Tokio, pomyśle gry w tak zwanej bańce podczas Ligi Narodów, dylematach Vitala Heynena związanych z Kamilem Semeniukiem, czy tym, jak różni się mentalność obecnego pokolenia polskich siatkarzy, od myślenia zawodników z jego generacji.

KAMIL GAPIŃSKI: Czy patrząc na naszą kadrę, jesteś człowiekiem przeszczęśliwym? Bo myślę, że w żadnym sporcie zespołowym Polska nie ma tak dobrze, jak w siatkówce. Wygraliśmy dwa ostatnie mundiale, napływ młodzieży jest niesamowity, patrzymy na doświadczonych zawodników – forma im nie spada. Kraina mlekiem i miodem płynąca. Nic, tylko wygrywać złoto olimpijskie.

KRZYSZTOF IGNACZAK: Na razie to tak wygląda, ale generalnie przestrzegam przed huraoptymizmem. Pamiętajmy o tym, że czas szybko przemija, a trzeba dbać o to, żeby były kolejne pokolenia. Polski związek zadbał o to, żeby były napływowe grupy młodych chłopaków i dziewczyn. Nie wiem, czy widzisz, ale nasza reprezentacja żeńska też idzie do przodu. Dziewczyny rozwijają skrzydła i mam nadzieję, że będą nam przysparzały momentów euforii, gdzie będziemy oklaskiwać ich sukcesy i medale.

W konsekwencji działania został stworzony system. Można się z nim zgadzać, bądź nie – są mocne i słabsze strony. Ale ten system jest. W myśl tego, co kiedyś było budowane w Brazylii, my mamy stworzone coś podobnego.

Sukcesy tylko i wyłącznie napędzają. Wydaje mi się, że Polska jest krajem kibica, który idzie za sukcesem. Mieliśmy małyszomanię, później mieliśmy trochę stochomanię, więc tych chłopaków trochę do skoków wypłynęło. Mamy piłkę siatkową, przez pewien czas mieliśmy piłkę ręczną. Chociaż wydaje mi się, że nie wykorzystano tego momentu, w którym mogła zgarnąć więcej młodych adeptów do wykształcenia. Zabrakło systemu szkolenia.

My na parę ładnych lat mamy drużynę kompletną. Którykolwiek trener będzie przy reprezentacji, będzie miał lata obfitości. Mamy chłopaków w przekroju 25-30 lat. To jest najlepszy wiek dla siatkarza, w którym potencjał fizyczny jest zbudowany na tyle, że można od takiego faceta wymagać osiągania najlepszych rezultatów jeżeli chodzi o dźwiganie ciężarów i całą atletykę, plus doświadczenie, które już za tym idzie.

Ja obawiam się tylko jednego. Był taki twór w PlusLidze, który nazywał się Młoda Liga. Pamiętasz?

Piąte przez dziesiąte, ale kojarzę nazwę.

Ale była taka młoda PlusLiga – fajna rzeczywistość dla młodych ludzi. Nie było za bardzo gdzie ich podziać i zostało stworzone coś takiego. Ja byłbym za tym, żeby kontynuować tę drogę, natomiast z różnych względów ta liga została wycofana. Ale pokolenie, które mamy dzisiaj w reprezentacji – właśnie tych dwudziestopięciolatków – to są chłopcy, którzy grali właśnie w Młodej Lidze. Tam się rozwijali.

Dlaczego z tego zrezygnowaliśmy, skoro to twoim zdaniem było dobre?

A jak myślisz?

Pieniądze.

Jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniądze. Nie przynosiło to korzyści klubom, a wręcz przeciwnie – generowało wyłącznie koszty. Natomiast kadrze dało to bardzo dużo. Uważam, że chłopcy z tego pokolenia mieli możliwość grania w największych klubach pod ich markami, już na tych halach, na których dziś mierzą się w rozgrywkach PlusLigi. To był klucz. Teraz odeszliśmy od tego. Taki dziewiętnastolatek na dobrą sprawę nie ma za bardzo gdzie się podziać. Nie ma szansy na to, żeby zagrać w drużynie ligowej, więc trzeba znaleźć mu jakąś alternatywę. A takiej nie ma.

Są drugoligowe kluby, które mają problemy finansowe, trenują dwa-trzy razy w tygodniu. Zmiana systemu na spadki i awanse spowodowała, że ci chłopcy nie mają możliwości zagrania w plusligowej rzeczywistości. Każdy prezes będzie musiał dbać o swój tyłek i patrzeć pod tym kątem, że zespół musi mu ktoś utrzymać. Kto utrzyma? Osoba doświadczona, a nie młokos. Przez otwarcie PlusLigi dużo rzeczy się pozmieniało w rzeczywistości transferowej, kiedy można wpuścić tego młodego łebka.

Rozmowa z Krzysztofem Ignaczakiem od 21:20

My się możemy cieszyć, że reprezentacja Kuby nie gra w najmocniejszym składzie. Że przez ich „pozostania” w Europie, iluś zawodników z tej kadry zrezygnowało. Ty jesteś zdania, że gdyby Kubańczycy mogli zebrać wszystkich graczy których mają na świecie, to byliby bezkonkurencyjni? Czy jednak potrafisz sobie wyobrazić, że nasza kadra pozbawiona Leona – bo grałby dla Kuby – by się im postawiła?

Nie gloryfikowałbym i budował legendy Wilfredo. To jest zawodnik światowej klasy. Porównując do realiów piłki nożnej – taki Messi czy Ronaldo. Duże nazwisko i ogromne wzmocnienie. Ale pamiętajmy, że reprezentacja Polski wygrała mistrzostwo świata też bez Leona.

A z Ignaczakiem w składzie!

Dobra, to już było dawno i nieprawda. Siwe włosy i tak dalej, i tak dalej. Historie o mchu i paproci, ale to będziemy kiedyś wspominać przy kominku i szklaneczce whisky. Do czego zmierzam – my dziś mamy bardzo silną reprezentację i bez Leona dalej byłaby silna. Aczkolwiek nie wiadomo, czy ten potencjał wystarczyłby na to, żeby wygrać mistrzostwo świata.

Natomiast Kuba zbudowana z elementów o których powiedziałeś – wybitnych graczy, którzy uciekli do Europy i szukają sobie miejsca, asymilując się w innych reprezentacjach – też byłaby dużą zagadką. Na pewno byłaby jednym z wielu faworytów. Dołączyłaby do czterech – według mojej oceny – najmocniejszych zespołów. Tu wymienimy Stany Zjednoczone, Brazylię, Polskę i Rosję. I mielibyśmy piąty element – Kubę – która z tym potencjałem ludzkim byłaby wymieniana w topie do wygrywania medali.

Ale dziś siatkówka jest takim pięknym sportem, że nie masz gwarancji tego, że jeśli masz same nazwiska czy też umiejętności, to stworzysz zespół na miarę mistrzostwa. To tak nie działa. To jest to piękno sportu na którym wszyscy bukmacherzy się dziś wzbogacają, bo nie jesteś w stanie określić wyników. Sport jest nieprzewidywalny i to w tym jest najpiękniejsze.

Dzisiaj rano [audycja została nagrana w piątek, 14.05 – dop. red.] naszym gościem był Piotrek Nowakowski. Spisaliśmy tę rozmowę, i tam jest taki znamienny tytuł – „Nie pozostaje nam nic innego, jak wrócić z Tokio ze złotem”. Rozumiem, że ty się zgadzasz z tą tezą, ale jednocześnie zdajesz sobie sprawę jak trudno będzie to złoto wywalczyć.

Wiem, że jako kibice i media pompujemy balonik. W tym jesteśmy zajebiści. Nie ma lepszych, którzy by napompowali siebie wokół takiej imprezy, że ktoś coś musi.

Ale oni nie muszą, a mogą. Doskonale wiedzą, że w tym momencie dla niektórych z nich to będą ostatnie igrzyska. Lata lecą i dla wielu chłopaków to może być ostatni gwizdek, żeby sięgnąć po medal.

To trochę muszą w takim wypadku. Taki Kubiak czy Nowakowski – dla nich może już nie być innej okazji.

Bardziej mogą i chcą. I mają świadomość, że mają ogromny potencjał, który będą mogli wykorzystać. Ja nie wiem, czy to będzie złoty medal. Chciałbym, żeby przywieźli jakikolwiek medal. I tu będę klaskał uszami i stopami.

POLSKĄ SIATKÓWKĘ SPONSORUJE PKN ORLEN

Ja jestem od klaskania uszami, z racji tego że mam większe!

No dobra, ja mam też małe nogi, więc nie będę nogami klepał. (śmiech) Wracając do mojej wypowiedzi, to myślę, że oni wiedzą o tym, że mają ogromny potencjał. Jak nie boją się i zaczynają otwarcie o tym mówić, to widać ich dojrzałość i świadomość tego wszystkiego. Oczekiwania nasze i mediów będą duże. Ich samych wobec siebie – podobnie. Ale dalej na przeszkodzie będą cztery zespoły, a tylko trzy medale.

Igrzyska olimpijskie są zupełnie innym turniejem. Ciężko to wytłumaczyć. Postaram się to opisać w jakiejś książeczce, która za chwilę wyjdzie na światło dzienne.

Jest kilku chłopaków, którzy mają olbrzymie doświadczenie, bo byli już na igrzyskach. Jechali jako faworyci – to też trzeba sobie powiedzieć, że w Londynie, po wygraniu Ligi Światowej , jechaliśmy jako faworyt. Niestety, coś nie pykło. Wróciliśmy z podkulonym ogonem i łzami cieknącymi z żalu, że nie udało się osiągnąć tego sukcesu. A byliśmy drużyną, która grała w tamtym momencie bardzo ładną siatkówkę i potencjałem mogła wygrać tę imprezę.

W Tokio ci doświadczeni będą musieli się podzielić z młodszymi chłopakami wiedzą, jak sobie poradzić na tym turnieju, żeby sięgnąć po najwyższy laur.

Pamiętaj, że będą mocni Rosjanie. Amerykanie zawsze w czteroletnim cyklu potrafią się znakomicie przygotować. Oni tylko i wyłącznie przygotowują reprezentację pod czteroletnie igrzyska, a później jest wietrzenie. Starych wyrzucają, już ich nie potrzebują. Używają ich może do kilku zadań specjalnych. Ale po igrzyskach w Stanach Zjednoczonych następuje sprzątanie, jak w stajni Augiasza. Idzie fala, wymywa wszystko, co jest stare. Zostają nowi ludzie, którzy przychodzą przygotować się w okresie czteroletnim. Amerykanie na pewno będą groźni.

Brazylijczycy? Okej, zgadzam się z tym, że to zespół który nie ma już tak olbrzymiego potencjału ludzkiego, jaki miał do tej pory. Ale wciąż, dzięki temu że mają znakomitą organizację gry i system, będą bardzo groźni. To są mega ambitni ludzie, z ogromnym sercem do walki, potrafiący grać w siatkówkę. Do tego dodajmy Francję. Dla wielu z Francuzów to może być impreza docelowa, bo na kolejnych igrzyskach też nie zagrają. Może zrobią tak, że N’Gapeth – który przytył w Rosji jak niedźwiedź – zrzuci te parę kilogramów i przyjedzie w znakomitej formie. Mając Toniuttiego i wielu wybitnych graczy w szeregach, będą niebezpieczni.

Widzisz w tej kadrze miejsce dla kogoś nowego? I zadaję to pytanie głównie…

Ja wiem, po co ty zadajesz to pytanie. (śmiech)

…pod kątem Kamila Semeniuka, bo jednak fantastycznie wszedł do PlusLigi w tym sezonie. Za nim naprawdę znakomite rozgrywki. Wydawało się, że ta reprezentacja już jest tak hermetyczna, że branie pod uwagę rok temu jakiegokolwiek nazwiska, którego nie było wcześniej w szerokiej kadrze, jest nierealne. Ale sport po raz kolejny nas fajnie zaskoczył. Dla ciebie to jest taki gość, którego na dziś – będąc Vitalem Heynenem – ty byś powołał? Czy jednak nie bardzo i dałbyś mu szansę po igrzyskach, kiedy ta reprezentacja będzie się nieco przebudowywać?

Już dzisiaj (rozmawialiśmy w piątek – przyp. red.) została określona osiemnastka. Wypadło kilku graczy. Ale w gronie powołanych został Kamil i Bartosz Bednorz. Jeżeli rozmawiamy sobie otwarcie, prostym językiem, to trzy pozycje, które byśmy obstawili będąc Heynenem, zajęliby Kubiak, Leon i Śliwka.

Jedna pozycja pozostaje pod znakiem zapytania – masz na nią Bednorza albo Semeniuka. Wydaje mi się, że Liga Narodów – czyli ta bańka, w której będą teraz grali – da odpowiedź, czy ten chłopak może i potrafi poradzić sobie z ciężarem biało-czerwonego trykotu. Bo jednak inaczej się gra, mając orła na piersi, gdzie walczysz przeciwko najlepszym zespołom. Kamil znakomicie się prezentował w sezonie ligowym, bardzo dobrze grał w europejskich pucharach, więc dał jasny sygnał, że jest gotowy. To było fajne z jego strony.

Bednorz to taki zamiennik do Leona, czyli silny atakujący. Śliwka i Kubiak to mega defensywni, bardzo dobrzy technicznie gracze, a Leon to potęga ataku. Więc teraz może postawić na Bednorza z racji tego, że przy ewentualnej kontuzji Leona wstawiamy człowieka, który ma potencjał w ofensywie. Ale Kamil daje też inne wartości. Jest i dobry w ataku, jest bardzo dobrym przyjmującym i warunki fizyczne predysponują go, żeby był na pozycji silnego atakującego. Ten poligon doświadczalny dla Kamila będzie sprawdzianem, czy on jest w stanie udźwignąć taki ciężar.

Ale to będzie też obserwacja Bednorza, który po bardzo dobrym sezonie we Włoszech, miał przeciętny sezon rosyjski. Z różnych względów. Czy to przez asymilację na ciężkim terenie, jakim jest granie w Rosji, czy też przez to, jak się gra pod trenerem Władimirem Alekno, Dla niego to na pewno był olbrzymi bagaż doświadczeń, ale z różnym skutkiem ten sezon się dla Bartka rozgrywał.

Heynen to jest człowiek, który wbrew pozorom ma otwartą głowę. Wydaje mi się, że tutaj nie ma zablokowanej ewentualności czy zabrać młodego, nowego chłopaka do reprezentacji, czy nie. Z dwóch względów. Dajesz też innym zawodnikom jasny sygnał do ciężkiej pracy. Będąc trenerem, jeżeli zamkniesz się na dwanaście świętych krów, nie będziesz robił zmian, nie będziesz dawał szansy potencjalnemu zawodnikowi, który pokazał się z bardzo dobrej strony, grał super sezon i zamkniesz mu drogę do kadry, to automatycznie wysyłasz sygnał do ludzi „stary, co byś nie zrobił, to i tak nie zagrasz w reprezentacji”.

Kamil Semeniuk

Kamil Semeniuk fot. Newspix

Jak patrzysz na tę bańkę w Rimini?

Ja nie jadę, to nie będzie bańki. (śmiech)

Rusza za chwilę Liga Narodów. I tak naprawdę, cały świat luzuje obostrzenia. A oni muszą wejść w takie miejsce, gdzie właściwie będą mogli opuszczać hotel tylko na treningi i mecze. Znów będzie ograniczony kontakt ze światem zewnętrznym. Moim zdaniem, to jest szalenie męczące dla głowy, bo znowu czegoś ci nie wolno.

To będzie bardzo trudny okres dla wszystkich reprezentacji. Powiedziałem, że wygra ta drużyna, która będzie potrafiła najlepiej sobie poradzić z monotonią bycia miesiąc w jednym miejscu, w jednym hotelu, bez przemieszczania się. Do tej pory było tak, że były jakieś zmiany. Tu będą zdani na to, że siedzą w jednym miejscu.

Jedyny plus, że nie będą musieli się rozkładać z nogami gdzieś tam na tyłach samolotu.

Tak. Uciążliwość polegająca na podróżach – ten element odpada. Brak zmian stref czasowych, na które zawodnicy narzekają – na pewno to jest duży plus. Natomiast jak ja słyszę, że goście na ławce mają siedzieć w maskach i libero ma wbiegać na boisko w masce… dla mnie to jest szczyt kretynizmu, inaczej tego nie można nazwać. Skoro są badani, zachowane będą wszelkiego rodzaju reżimy sanitarne, każdy z zespołów będzie miał zrobione testy, to co? Taki Zatorski, jak będzie wbiegał, to nachucha na kogoś i zarazi go z ławki?

To są absurdy, które – mam nadzieję – że zostaną wyeliminowane. To wstępne propozycje, o których gdzieś tam człowiek słyszał. Mam nadzieję, że odejdą od takiego pomysłu, żeby grać w maskach, bo to jest według mojej oceny pomysł z uszczerbkiem dla zdrowia zawodników. Na pewno nie będzie to dla nich dobre. Ale cała bańka będzie olbrzymim wyzwaniem dla wszystkich drużyn, nie tylko dla reprezentacji Polski. Zobaczymy jak zareaguje Heynen, kiedy zabierze osiemnastu chłopaków i jak będzie rotował w poszczególnych meczach, żeby każdy mógł się pokazać z dobrej strony. Mamy na tyle silny skład, że jakim zestawieniem byśmy nie wyszli, będziemy wychodzić jako faworyci tych spotkań.

Nie obawiasz się, że nadmierna pewność siebie może nas zgubić? Z jednej strony Polska ma doświadczonych zawodników, którzy przeszli nie tylko zwycięstwa, ale i porażki. Z drugiej, mamy w pamięci pechowe ćwierćfinały ostatnich igrzysk. Z trzeciej, mamy taką świadomość własnej zajebistości, że jesteśmy naprawdę bardzo dobrzy w tym, co robimy.

ZAKSA dolała wiary przed igrzyskami, że zespół z Polski wygrywa Ligę Mistrzów, co jest olbrzymim sukcesem, ale trochę przemilczanym przez media.

Ja cały mecz komentowałem! Żałuję, że bez ciebie, bo to było fajne w 2018 roku, a tutaj gardło straciłem.

Trzeba było mnie zaprosić.

Trzeba było. Moja wina – biję się w pierś.

No widzisz. Mogłeś pomyśleć i zaprosić, wtedy pokomentowalibyśmy to we dwójkę. Wracając do tematu. Z tą zajebistością to nie jest tak, że nosimy dupy powyżej nosa. To tak nie do końca. Jesteśmy mocną reprezentacją i mamy tego świadomość. Ale rozmawiałeś wielokrotnie, robiąc wywiady z chłopakami, to wiesz że to nie są jakieś butne chłopy, którzy nie potrafią z respektem podejść do rywala. Absolutnie nie zabraknie im powściągliwości.

Czasami patrzę nawet w drugą stronę – żeby nie zabrakło tego, by pokazać że to my jesteśmy wiodącą reprezentacją, która wygrała dwa razy z rzędu mistrzostwo świata i sięga raz po raz po tytuły. Mamy prawo chodzić z podniesioną głową, a nie latać jak szpieg z Krainy Deszczowców i chować się za czyimiś plecami, że „ja jestem z Polski, to się mam wstydzić”. Nie, absolutnie.

Na tej kanwie wyrastają młode pokolenia. Jak ja grałem, to miałem duży respekt i olbrzymie kompleksy tego, że jestem Polakiem. Bo mam gorszy sprzęt, nie mam trenerów…

Żyłeś trochę w PRL-u, pamiętasz te gorsze czasy. Ja też zauważyłem, że ci młodzi, urodzeni w latach 90., są bardziej przebojowi. Nie mają tego kompleksu, bo nie znają tego, troszkę innego świata. Rzekłbym, że są Europejczykami pełną gębą.

Brawo. O to mi właśnie chodziło. Zobacz teraz – ja wychowywałem się, mając za idoli Włochów czy Brazylijczyków. Dziś, jak zapytasz chłopców z Polski kim są ich idole, to są Polacy. Wlazły, Winiarski, Zagumny, obecnie Śliwka czy Semeniuk. Bo to są chłopcy, którzy wygrywają i osiągają sukcesy na arenie międzynarodowej. Ty się dziś nie musisz wstydzić tego, że jesteś w Polski, bo Polska jest dwukrotnym mistrzem świata. I dlatego jesteś dumny z tego, że jesteś Polakiem.

Polska, jako zespół i liga, zweryfikowała już wielu gwiazdorów. I wielu jeszcze zweryfikuje. To jest fajne, że dzisiaj to my, jako Polacy, wyznaczamy trendy jak grać w siatkówkę. Dzięki temu, że mamy taką, a nie inną naturę, mamy obfitość ludzi, którzy świetnie weszli do świata dorosłej siatkówki. Ucząc się od wielu trenerów, z którymi mieliśmy przyjemność pracować, czy również zawodników, takich jak Stephane Antiga, my zdecydowanie lepiej niż inne drużyny potrafimy wykorzystać potencjał, którego się nauczyliśmy. I jestem o tym święcie przekonany, że inne zespoły nas obserwują.

ROZMAWIAŁ KAMIL GAPIŃSKI

Fot. Newspix


Subskrybuj
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
Pokaż wszystkie komentarze

Aktualności

Kalendarz imprez