Kszczot: Z minusowego poziomu przedostałem się na poziom zero

Kszczot: Z minusowego poziomu przedostałem się na poziom zero

Gościem w dzisiejszej audycji “Dwójki bez sternika” w Weszło FM był Adam Kszczot. Wojtek Piela oraz Michał Łopaciński porozmawiali z nim o przyczynach rezygnacji z igrzysk w Tokio, przebiegu okresu przygotowawczego, tak zwanym efekcie dołka po górach, planach na przyszłość czy Christine Mboma, która na Memoriale Ireny Szewińskiej pobiła rekord świata do lat 20 w biegu na 400 metrów.

Jak wrażenia po III Memoriale Szewińskiej? Paweł Fajdek i Anita Włodarczyk dobrze się zaprezentowali. Ale ty też udowodniłeś, że twój brak wyjazdu do Tokio nie oznacza, że się załamałeś. Cały czas walczysz.

ADAM KSZCZOT: Powoli coś drgnęło. Z minusowego poziomu przedostałem się na poziom zero. Bieg ogólnie był wolniejszy niż te, na których w tym sezonie starałem się wyśrubować wynik. Ale to też pokazało mi, w którym miejscu jestem na mapie treningowej. Kapci nie założyłem – do końca sezonu pozostało dużo czasu. Po igrzyskach chcę wystartować w kilku mityngach żeby zweryfikować to, co się stało. Te wnioski mają pozwolić mi biegać dalej.

Decyzja o tym, że nie jedziesz do Tokio była najtrudniejszą w twojej karierze?

Jedną z najtrudniejszych, wiadomo, że ciężkie decyzje podejmuje się też w życiu, poza sportem.

To w tobie narastało, dojrzewałeś do tego?

Bardzo długo wahałem się, co zrobić. Jednym z potwierdzeń tej decyzji był 67. ORLEN Memoriał Kusocińskiego w Chorzowie. Tam zobaczyłem, w jakim miejscu jestem i jak bardzo potrzebuję czasu. Po przeanalizowaniu z trenerem dzienniczka treningowego, rozważeniu tego pod każdym kątem, powiem tak – kiedy pociąg odjeżdża, trzeba się z tym pogodzić, choć wtedy nie jest łatwo.

Wahałem się przez wiele dni, z jednej strony licząc na cud, a z drugiej zimno kalkulując. Finalna decyzja była najbardziej racjonalną. Muszę powiedzieć „stop”, zatrzymać się w treningu, niestety przeskoczyć igrzyska bo wiem, że nie zdążę się do nich przygotować. Sport jest jak budowanie domu. Jeżeli zaczynamy od fundamentów, to trzeba wybudować ściany, żeby wykończyć budynek dachem. Mi ten środkowy etap szedł bardzo pod górę po powrocie z Kenii. Z takim przygotowaniem daleko bym nie zajechał.

Ty zawsze broniłeś się przed treningami w Kenii ze względu na wysokość. Teraz zmieniłeś plan żeby trochę zaryzykować i zyskać coś przed igrzyskami.

Plan był trochę inny. Mieliśmy jechać do Flagstaff w Stanach Zjednoczonych – to ośrodek znajdujący się trzysta metrów niżej nad poziomem morza od obozu w Kenii. Kiedyś tam trenowałem i to przyniosło fajne efekty. Z drugiej strony, obostrzenia COVID były bardzo restrykcyjne, mieliśmy problem żeby tam pojechać. To było główną przyczyną zmiany na Kenię, gdzie obostrzenia były całkiem przystępne. Mogliśmy normalnie trenować i używać obiektów które tam się znajdowały – to było kluczowe. Owszem, wysokość bardzo znacząca, ale to było jedyne ciepłe miejsce w którym mogliśmy się normalnie przygotować.

Ciepło w takim okresie jest jednym z kluczowych elementów do racjonalnego osiągania celu na treningu. Kiedy jest ciepło, mięsień jest zupełnie inny – bardziej responsywny, pozwala na o wiele lepszą pracę. I faktycznie, praca przebiegała bardzo dobrze. Byłem nawet przekonany, że osiągnę rekord życiowy, bo z taką bazą, jaką tam zrobiłem, było fantastycznie. Jednak efekt dołka po górach bywa drastyczny i po powrocie rzeczywistość okazała się kompletnie inna. Mimo że w Kenii się nie przetrenowywałem – wysokie góry to taki bodziec dla organizmu, że trzeba trenować 20-30% mniej niż na nizinach. Wszystkie punkty zostały spełnione, a efekt dołka i tak wystąpił. Podejmowaliśmy optymalne decyzje jak na warunki, które zostały nam zaserwowane w przygotowaniach. Ale efekt jest taki, a nie inny. Jako dorosłemu człowiekowi, pozostaje mi ten fakt zaakceptować.

Ale byłeś tym zaskoczony? To coś, czego zupełnie nie dało się przewidzieć?

Na początku byłem zdziwiony. Wydawało mi się, że wszystko powinno być naprawdę dobrze. Tymczasem po powrocie trucht w tempie 5:00/km to było spore wyzwanie. W Kenii spokojnie truchtałem po 4:20-40. Taki regres jest nieoczekiwany, ale powiedziałem sobie, że to minie góra za dwa tygodnie. Wyjechałem na dwa tygodnie na zgrupowanie, zaczęliśmy realizować fajną pracę, góry powoli puszczały. Ale jeżeli przyjrzeć się dzienniczkowi treningowemu, to pierwszy trening zrobiłem pięćdziesiąt dni po Kenii. Pierwszy typowy dla ośmiuset metrów, pozwalający osiągać wyniki. To był mój koszt pobytu na tej wysokości i treningu tam. Niestety, wysokość Kenii skonsumowała wielu zawodników – tak jak i mnie w tym roku. Nie żałuję tej decyzji. Uważam, że w tamtych warunkach była optymalna. Ale jak się okazało również bardzo kosztowna.

Nie miałeś z tyłu głowy myśli, że może jednak warto spróbować pojechać do Tokio, bo to taka szansa? Ty akurat byłeś już na dwóch igrzyskach, ale jednak zawsze to wielka impreza. Może akurat coś by zaskoczyło?

Taka narracja się pojawiała w głowie. Ale blokowałbym miejsce zawodnikom, którzy równie dobrze mogliby na ten dystans jechać. Mamy pięć minimów, a miejsca tylko trzy. Trzeba powiedzieć szczerze – chłopaki teraz są w lepszej formie ode mnie. Teraz potrzebuję zrobić dwa kroki w tył, wykonać to, czego nie mogłem zrealizować. To jest największa lekcja pokory, opanowania emocji i chłodnych kalkulacji.

Jesteś znany z silnego charakteru oraz właśnie tej kalkulacji, o której cały czas mówisz. Biorąc pod uwagę twój wiek – po Tokio jeszcze będą igrzyska.

I to za trzy lata. Na dziś zadanie numer jeden to dokończyć sezon i wyciągnąć z niego jak najlepszą naukę. Kolejne cele przede mną. W następnych latach mamy mnóstwo imprez – mistrzostwa świata, halowe mistrzostwa świata, igrzyska, mistrzostwa Europy.

To coś, co może motywować. Ale ta historia, która się wydarzyła, to będzie nauczka, żeby następnym razem zrobić coś inaczej? 

Dziś nie potrafię odpowiedzieć na to pytanie – to ciągle zbyt emocjonalny temat. Potrzebuję czasu żeby ochłonąć i podsumować sezon we właściwym momencie. Głupio byłoby to zrobić dziś, kiedy sezon dalej trwa. Do końca sezonu może się dużo zmienić, przygotowania mogą wrócić na właściwe tory. Wtedy będę mógł to ocenić zdecydowanie bardziej sprawnie, niż w tej chwili.

Ja generalnie jestem w dość komfortowej sytuacji – wiem jaką drogą chcę podążać. Po prostu muszę ją kontynuować i wyciągać poprawne wnioski. Nie jestem zawodnikiem poszukującym rozwiązań, które w perspektywie lat pozwolą mu osiągać sukcesy.

Twoje szczęście polega też na tym, że jesteś już zaszczepiony – u ciebie samopoczucie po szczepieniu nie było najlepsze, więc nie będziesz musiał tego przeżywać drugi raz.

Kiedy uciekło mi tak wiele dni treningowych, to każdy dzień był na wagę złota. Faktycznie, po szczepieniu czułem się gorzej przez kilka dni. Ale dla mnie każde dwadzieścia cztery godziny było wyczekiwanym momentem, kiedy nastąpi odpuszczenie efektu dołka po górach. To ostatnia rzecz która ograniczyła przygotowania, a którą wymieniłem na mojej liście w oświadczeniu informującym o rezygnacji z Tokio. A co będzie dalej ze szczepieniami i ograniczeniami covidowymi? Myślę, że niebawem się dowiemy. W różnych krajach zachorowania przebiegają w różnym stopniu. Trzeba będzie poczekać na rozwój sytuacji.

Będziesz oglądał biegi na 800 metrów w Tokio, czy jednak ciężko będzie ci wysiedzieć przed telewizorem z racji tego, że cię tam nie ma?

Będę oglądał, ale ciężko będzie wysiedzieć spokojnie. (śmiech)

Na koniec opowiedz proszę o reakcjach kibiców czy też środowiska na twoją decyzję. Czy więcej było pozytywnych, czy jednak gdzieś się spotkałeś z krytyką lub rozczarowaniem z czyjejś strony?

Dwa słowa są na to najlepsze – ciepło i zrozumienie. Nie spotkałem się z krytyką, ale z czymś zupełnie odwrotnym – z namowami, żebym jeszcze raz to przemyślał, zamiast hejtu. To mi pokazało, że moja decyzja kosztowała bardzo dużo nie tylko mnie, ale też kibiców, którym bardzo dziękuję. Wielu ludzi wierzyło w mój sukces na igrzyskach czy na kolejnych imprezach mistrzowskich. Jest to fenomenalne. Ogrzewa moje serce tak, że ciężko mi na ten temat coś więcej powiedzieć żeby nie rozpłakać się na antenie. To jest bardzo miły dowód na to, że lata mojej kariery dobrze przebiegły.

ROZMAWIALI MICHAŁ ŁOPACIŃSKI I WOJCIECH PIELA

Fot. Newspix


Subskrybuj
Powiadom o
guest
1 Komentarz
Najstarsze
Najnowsze Najlepiej oceniane
Inline Feedbacks
Pokaż wszystkie komentarze
Michal
Michal
1 rok temu

Świetny wywiad gratuluję a Adam nawet odpowiada jak mistrz Brawo !!

Aktualności

Kalendarz imprez