Jak mamy ją nazywać? Anita Trzecia? Anita Wielka? Trudno o inne określenia na zawodniczkę Grupy Sportowej Orlen. Odkąd w 2009 roku zdobyła mistrzostwo świata w Berlinie, Polkę mogło pokonać tylko jej własne zdrowie. Jeżeli startowała na imprezie rangi mistrzowskiej, rywalki niemalże zawsze walczyły tylko o drugie miejsce. A my wybraliśmy momenty w karierze Anity, w których szczególnie udowadniała swoją wielkość.
Na wstępie pozwólcie, że zadamy wam pytanie. Jaka była najnudniejsza lektura, jaką przeczytaliście w życiu? Lalka? Nad Niemnem? Mamy lepszą kandydaturę. To lista najlepszych wyników w historii kobiecego rzutu młotem. Na pierwszym miejscu znajduje się Anita Włodarczyk z rekordem świata wynoszącym 82.98. Drugi najlepszy wynik również należy do Polski. Trzeci, czwarty, piąty i szósty również. Skróćmy nieco tę wyliczankę. Nasza rodaczka jest autorką dwudziestu pięciu spośród trzydziestu najdalszych rzutów w historii.
To jest dominacja totalna, która czyni z Włodarczyk jedną z najlepszych zawodników w historii. Tak – bez podziału na płeć i dyscyplinę. Bierzemy pełną odpowiedzialność za te słowa. W rzucie młotem Włodarczyk jest tym, kim Usain Bolt był w sprintach czy Michael Phelps w pływaniu. To dokładnie ta sama liga.
Berlin 2009 – początek panowania
Skoro już nawiązaliśmy do Usaina Bolta – wszyscy pamiętamy jego kosmiczne rekordy na 100 i 200 metrów, ustanowione na mistrzostwach świata w Berlinie. Ale Jamajczyk nie był jedynym sportowcem, który rozniósł swoich konkurentów. Dołączyła do niego pewna dwudziestoczteroletnia Polka, której wymowa nazwiska mogła sprawić trudności zagranicznym komentatorom. A przecież jej przeciwniczką była Betty Heidler – młociarka urodzona w Berlinie, która broniła tytułu wywalczonego w Osace. Ale jak tu bronić, kiedy Włodarczyk już w drugiej próbie rzuciła rekord świata? Tym akcentem zaczęła swoją wieloletnią dominację, która trwa do dziś.
Złoto ma prawdziwy smak na igrzyskach
W trakcie kariery zdobyła cztery mistrzostwa świata. Oczywiście, to wielkie osiągnięcie, ale nieporównywalnie mniejsze od zdobycia olimpijskiego złota. Paweł Fajdek coś o tym wie. Mistrzostwo świata w tak – nie oszukujmy się – niszowej dyscyplinie może zapewnić status legendy w danym środowisku. Złoty medal igrzysk czyni z zawodnika legendarnym na skalę ogólną, daleko wykraczającą poza sport.
I tu Anita ponownie pokazała swoje mistrzostwo. W Londynie jej wyższość ponownie musiała uznać Betty Heidler. Może nie był to nokaut, Anita wygrała o 37 centymetrów, ale zwycięstwo pewne. I to w wieku dwudziestu siedmiu lat. Zgodnie z teoriami fizjologów sportu, wciąż przed wiekiem, w którym młociarz wchodzi w swój najlepszy okres. Oczywiście, złoty medal otrzymała po wielu latach, pierwotnie była druga, za Tatianą Łysenko, zdyskwalifikowaną potem za doping. Jej wynik się więc nie liczy, to Anita była tam najlepsza.
Szczyt wielkości
Cóż, ludzie nauki chyba znają się na rzeczy. Twierdzą oni, że najlepszy okres dla zawodnika w tym sporcie zaczyna się w wieku 30-33 lat. No i nie zgadniecie, co stało w Rio… Trzydziestojednoletnia Anita Włodarczyk, rekordzistka świata i wówczas jedyna kobieta w historii, która przerzuciła 80 metrów, wręcz rozniosła swoje rywalki w finale rzutu młotem. Jako jeden z trzech sportowców ustanowiła w Brazylii lekkoatletyczny rekord świata. A ten był iście kosmiczny – 82.29. Rywalki mogły ją tylko podziwiać. Na tamten moment kobiecy rzut młotem był jedną z najbardziej zdominowanych konkurencji przez jednego sportowca.
Dwa tygodnie później zawodniczka Grupy Sportowej Orlen udowodniła, że jej forma była starannie przygotowywana na sierpień, czyli na igrzyska właśnie. Ale i po nich zostało jej wystarczająco dużo pary, aby pobić swój fantastyczny rezultat. Dwa tygodnie później na Stadionie Narodowym w Warszawie posłała młot na odległość 82.98. Rekord świata ustanowiony przez naszą rodaczkę, na naszej ziemi. Można było pęknąć z dumy.
Plotki o abdykacji są przesadzone
Królowa Anita Wielka rządziła długo, a wszystkie próby jej obalenia kończyły się porażkami. Stało się jasne, że jedyną zawodniczką, z którą Włodarczyk może przegrać, jest ona sama. A raczej jej zdrowie. Wszak nie była już młodą zawodniczką, a organizm coraz bardziej odczuwał wieloletnie, wyniszczające treningi. W końcu, w 2019 roku nie wytrzymało kolano. Ta kontuzja wyłączyła ją z rywalizacji na niemalże dwa lata.
Co działo się w czasie, kiedy się kurowała? A no to, że inne zawodniczki zaczęły się panoszyć i zaczęły myśleć o przejęciu schedy po wielkiej poprzedniczce, która – tak się mogło wydawać – już nie powróci. W Dosze mistrzostwo świata wygrała DeAnna Price. Ta sama zawodniczka jako druga w historii kobieta posłała młot na odległość ponad osiemdziesięciu metrów. W dodatku kiedy Włodarczyk wróciła, nie miała łatwego życia nawet na krajowym podwórku. W tym sezonie regularnie przegrywała z Malwiną Kopron. Królowej bynajmniej nikt się w pas nie kłaniał.
Ale kto będzie pamiętał o tym, które miejsce zajęła Włodarczyk podczas mityngu w Ostrawie? Dla niej – zawodniczki doświadczonej – cel był tylko jeden. Igrzyska. Impreza, na której udowodniła, że chociaż to już nie jest jej szczyt, to wciąż potrafi rzucać na poziomie nieosiągalnym dla reszty rywalek. Chociaż nie rzuciła już ponad osiemdziesięciu metrów, to pewnie prowadziła od drugiej kolejki konkursu. Dziś dołączyła do Roberta Korzeniowskiego jako druga nasza reprezentantka, która z trzech kolejnych igrzysk powróciła ze złotym medalem. I udowodniła całemu światu, że odejdzie na własnych zasadach.
Fot. Newspix
brawo Pani Anito!!!
btw: scheiss polnischer, homo-fussball
Mały błąd w artykule, Igrzyska w Londynie nie były dla Anity debiutem. Debiutowała w Pekinie, zajmując 4 miejsce.
Dzięki, poprawione.
Zestawmy teraz Anitę z tym śmieszkiem od kuli – Bukowieckim, który parę lat temu wywołał konflikt przy memoriale Skolimowskiej bo wydawało mu się, że już jest szefem w rzutach. Minęło parę lat, Włodarczyk z kolejnym olimpijskim złotem, a butny Konradek z kompromitacją w eliminacjach.