Król Instagrama pokazał moc! Garcia lepszy od medalisty IO

Król Instagrama pokazał moc! Garcia lepszy od medalisty IO

Rok 2021 w boksie rozpoczął się od mocnego uderzenia. Dwudziestodwuletni Ryan Garcia (21-0, 18 KO) udowodnił, że należy do czołówki wagi lekkiej, pokonując złotego medalistę igrzysk Luke’a Campbella (20-4, 16 KO). Amerykanin znokautował przeciwnika w siódmej rundzie – mimo tego, że przed galą w Dallas eksperci sugerowali, że w dłuższej walce to wcale nie on będzie faworytem.

W nocy z soboty na niedzielę mieli zmierzyć się pięściarze o kompletnie innych historiach. Po jednej stronie ringu stanął młodziutki – jak na zawodowe realia – pięściarz, który wzbudza wielkie zainteresowanie w mediach społecznościowych, ale wciąż ma wiele do udowodnienia. Po drugiej – gość, który najpierw zjadł zęby na amatorskim boksie, zdobył złoty medal olimpijski podczas igrzysk w Londynie, a potem wyrobił sobie CV, w którym widnieją już pojedynki ze znakomitymi zawodnikami, a przede wszystkim Wasylem Łomaczenko.

Kwestia czasu?

Zaskoczyło nas, że to Campbell był tym, który szybko posłał rywala na deski. Brytyjczyk nie słynie bowiem z nokautującego uderzenia, raczej specjalizuje się w powolnym punktowaniu. A tu proszę – w drugiej rundzie Garcia faktycznie padł po mocnym lewym sierpowym, choć błyskawicznie się podniósł.

Kto wie – może to wzmocniło jego czujność? Bo Amerykanin po tym, gdy został zaskoczony, walczył jakby ostrożniej. Wciąż dało się jednak dostrzec, że nie jest to pięściarz błyszczący w defensywie. I znacznie lepiej czuje się, kiedy jest stroną napierającą. W trzeciej rundzie ruszył na Brytyjczyka, ale ten zdołał się wybronić.

Przed walką podkreślano – im dłużej będzie ona trwała, tym większa szansa dla Campbella (w dużej mierze dlatego, że w dotychczasowej karierze jego rywal szybko kończył pojedynki i nie spędzał w ringu sporo czasu). Mogło się zatem wydawać, że Garcia wcale nie jest w komfortowej pozycji. Bo może i trochę się rozszalał, ale stracił przy tym sporo sił i nie zdołał dopiąć swego. Ale jak się okazało – Amerykanin wcale nie powiedział ostatniego słowa. Pod koniec piątej rundy niemal znokautował złotego medalistę igrzysk, którego uratował tylko gong.

Co się odwlecze, to nie uciecze. Pięściarze wrócili do walki, a cel Garcii się nie zmieniał – chciał zakończyć walkę przed czasem. W szóstej rundzie mu się to jeszcze nie udało, ale w kolejnej – trochę w stylu swojego mentora, Canelo Alvareza – powalił Campbella potężnym uderzeniem na tułów. Sędzia rozpoczął liczenie i po dziesięciu sekundach stało się jasne, kto zostanie zwycięzcą walki.

Tym samym Garcia nabył status obowiązkowego pretendenta do pasa federacji WBC. Najważniejsze jest jednak to, że chłopak, który przede wszystkim dużo mówił i wzbudzał dużo zainteresowania (na Instagramie obserwuje go kilka milionów ludzi), zdał swój pierwszy naprawdę poważny test. Udowodnił tym samym, że za jego popularnością idzie niemały talent. A to mieszanka idealna do boksu.

Jeśli natomiast chodzi o Campbella – wygląda na to, że pójdzie śladami Audleya Harrisona, innego złotego medalisty igrzysk z Wielkiej Brytanii, który w karierze zawodowej się nie spełnił.

Fot. Youtube


Subskrybuj
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
Pokaż wszystkie komentarze

Aktualności

Kalendarz imprez