Rozstrzygnięcia w wyścigu kobiet ze startu wspólnego naprawdę mogły być sensacyjne. I owszem, poniekąd były, bo po złoto sięgnęła Anna Kiesenhofer, która urwała się wcześniej z peletonu i przewagi nie oddała do już do mety. Przez długi czas wszystko układało się jednak fantastycznie też dla Anny Plichty, innej z uciekinierek. Polka pokonywała kolejne kilometry na medalowej pozycji, aż do końca wyścigu pozostawało ich pięć. I wtedy, razem z Izraelką Omer Shapira, kompletnie opadła z sił. Została “połknięta” przez większą grupę kolarek. Choć przez chwilę wydawało nam się, że o podium będzie mogła powalczyć jeszcze Kasia Niewiadoma, to ostatecznie po krążki – poza Kiesenhofer – sięgnęły Holenderka i Włoszka.
To właśnie na Niewiadomą liczyliśmy najbardziej. Polska zawodniczka od lat należy do światowej czołówki i można było odnieść wrażenie, że – przy dobrych wiatrach – będzie w stanie zagrozić w Japonii niezwykle mocnym Holenderkom, czyli Annie van der Breggen oraz Annemiek Van Vleuten. Okazało się jednak, że wszystkich pogodziła zawodniczka… nie ukrywajmy, szerszej publiczności nieznana. Kiesenhofer ma 30 lat i w przeszłości nie odnosiła wielu sukcesów. Jej taktyka na niedzielny wyścig była jednak strzałem w dziesiątkę.
Austriaczka na czoło wyjechała tuż po starcie wyścigu, którego trasa liczyła 137 kilometrów. Początkowo znajdowała się oczywiście w większej grupie harcowniczek, którą tworzyły też Anna Plichta, Omer Shapira, Vera Looser oraz Carla Oberholzer. Na około 100 kilometrów przed metą ta piątka miała już 10 minut przewagi nad peletonem. Po pewnym czasie z piątki zrobiła się trójka, bo sił zabrakło Looser oraz Oberholzer. A kiedy do końca wyścigu pozostawało 40 kilometrów, Kiesenhofer zdecydowała się na atak. I nagle nie była otoczona już żadnymi rywalkami.
Mogło wydawać się – zrobiła to za wcześniej. Mogło wydawać się, że zabraknie jej sił. Ale nic takiego nie miało miejsca. Ba, na dobrą sprawę, stosunkowo szybko stało się jasne, że to Austriaczka zdobędzie złoto. Raz, że jej przewaga była naprawdę spora, dwa, że trzymała się naprawdę mocno i wcale nie dawała się doganiać Plichcie oraz Shapirze, a także peletonowi.
No i właśnie – kiedy Kiesenhofer czuła już złoto, my zaczęliśmy marzyć o brązie dla Plichty. Potem nie tyle co marzyliśmy, to naprawdę wierzyliśmy w ten sukces. Bo liczba kilometrów pozostawała już jednocyfrowa. Bo Polka i Izraelka wciąż miały minutę zapasu nad peletonem. I wiecie co? Wtedy przypomniało nam się, jakim sportem bywa kolarstwo. Na 4.5 kilometrów przed metą Plichta została wręcz wciągnięta przez większa grupę kolarek. I kompletnie odpadła z walki o jakiekolwiek wysokie lokaty.
Zaczęliśmy zatem trzymać kciuki za Kasię Niewiadomą, która spróbowała nawet zaatakować. Niestety bezskutecznie, inne faworytki błyskawicznie do niej dopadały. Samotne rajdy wyszły natomiast Van Vleuten (która myślała, że jedzie o złoto, zapomniała o Kiesenhofer!), a a potem Elisie Longo Borghini. Nie było zatem zaciętego finiszu, nerwów do samego końca. Bo to one spokojnie zapełniły podium.
A Polki? Niewiadoma zakończyła wyścig na 14. pozycji, Marta Lach była 18., a Anna Plichta dopiero 27. Mogło być pięknie, pojawił się apetyt na pierwszy medal w kolarstwie szosowym dla polskiej zawodniczki, ale niestety – nie tym razem. – To było niezwykle dziwne. Jechałam w ucieczce, dawałam z siebie wszystko, ale modliłam się, żeby wyścig dobrze się ułożył i żeby Kasia miała medal. A Kasia mówi teraz, że modliła się o mój medal – mówiła Plichta po wyścigu dla TVP Sport.
Fot. Newspix.pl
Tylko dla kompletnego durnia nie było wiadome że Plichta padnie…
Nie bylo ani jednej chwili w której Plichta miała by DUŻE szanse na medal (choć dopóki miala jeszcze ponad 2 minuty nad grupą to nie dało się wykluczyć wariantu totalnego czarowania w peletonie). Komentarz jednej z transmisji był ingorancki, zwłaszcza wtedy kiedy jej przewaga nad peletonem była mizerna, a Holenderki we cztery wyszły na czoło peletonu, podobno dlatego że pogodzone że trzy medale już rozdane (haha) Smieszne było też podawanie (zanim nie było pokazywane na grafice) ile sekund traci Plichta do Austriaczki, a jednoczesne niepodawanie ile ma nad peletonem