Jurgen Schult jest autorem najbardziej długowiecznego rekordu świata w męskiej lekkoatletyce. Dyskobol, który w najlepszych latach swojej kariery reprezentował Niemiecką Republikę Demokratyczną, 6 czerwca 1986 roku posłał dysk na odległość 74,08. W sześćdziesiąte pierwsze urodziny Schulta postanowiliśmy się nieco przyjrzeć kulisom jego rekordu oraz sprawdzić, czy ktokolwiek ma szansę na jego pobicie.
Na wstępie, oddajmy królowi co królewskie – Jurgen Schult był bardzo dobrym dyskobolem. Sprowadzanie jego kariery wyłącznie do nielegalnych substancji byłoby sporym nietaktem. Niemiec występował na imprezach rangi mistrzowskiej długo po upadku muru berlińskiego. I robił to z sukcesami. Zdobył srebrny medal na igrzyskach w Barcelonie. Z mistrzostw świata w Stuttgarcie i Atenach wracał z brązowymi medalami. W 1999 roku w Sevilli zdobył wicemistrzostwo świata, a przecież miał wtedy trzydzieści dziewięć lat. Przez długie lata zaliczał się do światowej czołówki w rzucie dyskiem.
Jednak najlepsze wyniki osiągał w czasach NRD. W czasach, kiedy sport w tym kraju był ważnym elementem propagandy i rywalizacji na arenie międzynarodowej – w szczególności z kapitalistycznymi sąsiadami z Republiki Federalnej Niemiec. Doping był w enerdowskim programie sportowym kwestią wręcz instytucjonalną. Skalę tego przedsięwzięcia opisała Brigitte Berendonk – dyskobolka, która również była faszerowana przez lekarzy niemieckiej federacji różnego rodzaju specyfikami. Chociaż Jurgen Schult nigdy nie przyznał się do zażywania niedozwolonych środków, trudno dać wiarę jego słowom. Tak daleko jak w drugiej połowie lat osiemdziesiątych nie rzucał nigdy wcześniej ani nigdy później.
Co współcześni dyskobole sądzą o rekordzie świata?
O opinię na temat rekordu świata Schulta poprosiliśmy zawodnika Grupy Sportowej ORLEN, Piotra Małachowskiego: – Jeżeli chodzi o rekord świata, nawet jego były podopieczny – Robert Harting – powiedział że nie wierzy, że można rzucić tak daleko na czysto. Tym bardziej, że Schult rzucił ponad siedemdziesiąt metrów dwa razy w życiu. Ale ja wychodzę z założenia, że to były takie czasy. Był wielokrotnie na kontrolach dopingowych, zdobywał medale, ale nie został złapany.
Małachowski poruszył ważną kwestię. Wiadomo, że wszelkiego rodzaju rekordziści – zwłaszcza z tak długowiecznymi rezultatami – po latach wzbudzają najwięcej podejrzeń. Jednak odwróćmy nieco tendencję. Schult nie jest jedynym zawodnikiem, który miał sporo za uszami w trakcie kariery. W latach osiemdziesiątych doping był czymś nagminnym, nie tylko w NRD. Carl Lewis, Florence Griffith-Joyner, Ben Johnson – lista nazwisk topowych lekkoatletów, co do których podejrzewano lub udowodniono starty na wspomagaczach jest długa.
Ani rzut dyskiem, ani Niemiec nie są tutaj wyjątkami. Może zatem warto podejść do starych rekordów, mając z tyłu głowy tekst wypowiadany przez tytułowego bohatera filmu „Wielki Szu”: – Graliśmy uczciwie: ty oszukiwałeś, ja oszukiwałem – wygrał lepszy.
Małachowski: – Oczywiście, można powiedzieć tak, że on nie był jedynym zawodnikiem w tamtych czasach, który się wspomagał. Ale on z nich wszystkich rzucał najdalej. Na pewno był talentem, rzucał fajnie technicznie, skoro nie został złapany na dopingu, to rekord należy do niego.
Czy ktokolwiek może pobić rekord?
Skoro wytrzymał on tak długi czas, to pytanie wydaje się oczywiste. Z tym, że nie do końca. Metody treningowe cały czas się zmieniają, co wpływa na wyniki. A największy przyrost dobrych rezultatów możemy zaobserwować właśnie w sportach, w których – poza elementem technicznym – znaczenie ma również siła. To, co kiedyś było osiągalne wyłącznie dzięki strzykawce, dziś można wypracować za pomocą naturalnych metod treningowych.
Dość powiedzieć, że na piętnaście najlepszych rezultatów w historii rzutu dyskiem, aż dziesięć pochodzi z XXI wieku. Dodatkowo, drugi najlepszy rzut – 73,88 – należy do Virgilijusa Alekny, który wykonał go w dwutysięcznym roku, a później z powodzeniem występował na zawodach w następnych latach. Więc choć rekord Schulta dalej dzielnie się trzyma, to świadczy o sporym wzroście średniego poziomu zawodników w rzucie dyskiem. A to z kolei prowadzi do konkluzji, że w dalszych latach może być tylko lepiej. Zatem kto, według Piotra Małachowskiego, ma największe szanse na zdetronizowanie wyniku Niemca?
– W chwili obecnej może tego dokonać Daniel Stahl. Myślałem, że już rok temu zbliży się do rekordu, ale siedemdziesiąt cztery metry to jest kawał odległości. A w przyszłości – Kristjan Ceh. Ma dobre warunki fizyczne, dobrą technikę rzutu, podejście do treningu. W tym roku na treningu rzucił już 69 metrów. Super wynik, zważywszy na to, że ma dopiero dwadzieścia dwa lata. W ubiegłym roku wygrał mistrzostwa Europy do lat 23, z rezultatem 68,75, czym ustanowił rekord Europy w tej kategorii wiekowej.
Pobić czy… anulować?
Wraz ze zmianą nazwy Międzynarodowego Stowarzyszenia Federacji Lekkoatletycznych (IAAF) na World Athletics, pojawiła się również koncepcja, by nie tyle skasować starsze rekordy, co rozpocząć ustalanie nowych. W artykule dotyczącym rekordów świata w lekkiej atletyce, opowiedział nam o niej Janusz Rozum, sędzia międzynarodowy oraz przewodniczący Komisji Statystycznej Polskiego Związku Lekkiej Atletyki:
– Kiedy IAAF zmieniła nazwę na World Athletics, aż się prosiło żeby rekordy IAAF zamrozić na koniec roku 2020 i zacząć od nowa. Nowa era, a tamtych rekordów byśmy nie kasowali, ale byłyby oficjalnymi rekordami ery IAAF, tak jak istnieją rekordy sprzed ery IAAF.
Pomysł wydaje się interesujący. Bardziej wzmożone kontrole antydopingowe ruszyły od XXI wieku, ale dopiero ostatnia dekada – na czele z aferą dopingową w Rosji – wywołała prawdziwą lawinę wpadek dopingowych. Jednak ten pomysł również nie jest idealny. Rekordy IAAF zapewne kojarzyłyby się z mrocznymi czasami dopingu. Wielu świetnych sportowców – jeśli nie teraz, to po latach – mogłoby zostać wrzuconych do jednego worka z tymi, którzy nie do końca czysto osiągali historyczne rezultaty. Nie wyobrażamy sobie sytuacji, w której rekordy Usaina Bolta czy też naszej Anity Włodarczyk po latach byłyby traktowane, jako gorsze.
Piotr Małachowski dostrzega jednak drugie dno tego pomysłu: – Nie oszukujmy się – jeżeli będą nowe rekordy, to będą one przyciągać nowych sponsorów. Chodzi wyłącznie o ten aspekt. Czego najbardziej chcą sportowcy i sponsorzy? Super wyników i rekordów. A tutaj, rekord w rzucie dyskiem będzie ciężko pokonać. Chociaż na pewno byłoby to atrakcyjniejsze. Bliższe rekordy, to większa szansa na ich pobicie.
Cóż, pozostaje nam zatem trzymać kciuki za to, że stały rozwój lekkoatletyki sprawi, że zgodnie z olimpijską maksymą „szybciej, wyżej, silniej” w niedługim czasie starsze rekordy pozostaną wyłącznie ciekawostką. To wspaniały moment widzieć, kiedy zawodnik osiąga najlepszy wynik w historii, i być może z tego względu podział rekordów na okres IAAF oraz World Athletics miałby sens. Ale nowo ustanowiony rekord WA nie smakowałby tak, jak rozprawienie się z trzydziestopięcioletnim wynikiem Jurgena Schulta. A chyba jednak o to chodzi w tej zabawie.
Fot. Newspix