Pokazuje, że liczy się talent i praca, nie wiek, bo z powodzeniem rywalizuje ze znacznie starszymi zawodniczkami. Surfuje, jeździ na deskorolce, a zimą, jak to sama określa, ciśnie snowboard. Podczas październikowej pierwszej edycji Igrzysk Sportów Plażowych w Dosze zdobyła srebrny medal w kitefoilu, jedyny jaki wpadł do puli polskiej reprezentacji. Julia Damasiewicz ma dopiero 15 lat, ale już możemy mówić o niej w kontekście Letnich Igrzysk Olimpijskich w Paryżu, a w zasadzie w Marsylii, bo tam odbędą się olimpijskie regaty żeglarskie 2024.
Sponsorem Polskiego Komitetu Olimpijskiego jest PKN ORLEN.
Powiewające na wietrze blond włosy, uśmiechy wypisane na twarzy, słońce, olbrzymie fale, najlepiej na wybrzeżu Australii albo Florydy. Dla wielu wszystko, co posiada w nazwie surfing, automatycznie przywołuje na myśl powyższe skojarzenia. A jak sama Julia Damasiewicz podkreśla, to coś znacznie więcej. To sport. – Jako zawodowi sportowcy, którzy uczestniczą w olimpiadach, mistrzostwach świata, mistrzostwach Europy, staramy się walczyć ze stereotypem, że jest to tylko styl życia. Wszyscy mają w głowie kamper, szorty i rano pobudkę na plażę, ale kitesurfing to też sport żeglarski. Żeglarstwo. Chcemy, aby coraz więcej ludzi postrzegało nas jako sportowców.
Na czym dokładnie polega kitesurfing i czym różni się od innych sportów wodnych związanych z deską? Najprościej tłumacząc, to jazda po wodzie na desce (board) lub hydroskrzydle (foil), wyposażonym w latawiec (tak zwany kite). W przypadku windsurfingu za formę napędu służy przymocowany do deski elastyczny pędnik (masz, bom, żagiel). Windsurfing to starszy sport, mający swoje początki jeszcze w latach sześćdziesiątych ubiegłego wieku, a od 1984 stały bywalec igrzysk olimpijskich. Jego młodszy brat, a może kuzyn – nieustannie zyskuje na popularności, a sportem olimpijskim stanie się w 2024 roku w Paryżu.
Nie można zapominać, że kitesurfing to sport w pełni ekstremalny. Zawodnicy poruszają się z dużą prędkością, wykonują dynamiczne zwroty, skręty, akrobacje. Co jasne, nie obejdzie się bez umiejętności pływania, warto mieć również mocną głowę i zachowywać spokój nawet w napiętych sytuacjach. Wszystko co dzieje się na wodzie jest w końcu niebezpieczne. – Wielu zawodników się zwyczajnie boi. Każdemu zapala się czerwona lampka. Na linii startu znajduje się sześćdziesiąt osób, a wokół nich niezliczone linki, które mogą w każdej chwili uciąć komuś głowę. Ale trzeba zrozumieć, że jeśli każdy będzie przestrzegał przepisów i nie panikował, to nic nie ma prawa się stać.
Julia zaczynała od windsurfingu. Do spróbowania swoich sił w tej dyscyplinie sportu namówił ją ojciec, który kiedyś samemu trenował. Kiedy inne dzieci budowały zamki z piasku, ona stała już na desce z żaglem. Z czasem zdecydowała, że ta odmiana nie jest jednak dla niej. Nie działo się wystarczająco dużo. W 2016 roku przeniosła się na kitesurfing. To była miłość od pierwszego kontaktu z wodą.
– Zaczęłam windsurfing w tak młodym wieku, że po prostu mi się znudził. Przez około cztery lata pływałam na zerowym wietrze, utrzymując się tylko na desce. Przekonałam się, że ten sport jest dla mnie za wolny. Kitesurfing początkowo był bardzo trudny, bałam się wykonywać niektórych czynności, mój tato musiał mnie mocno wspierać. Ale szybko poczułam frajdę, której wcześniej mi brakowało.
Gdzie wychowała się polska kitesurferka? Na pewno w okolicach Pomorza, prawda? Nic bardziej mylnego. Julia pochodzi z Koźmina Wielkopolskiego, miasteczka w Województwie Wielkopolskiego, liczącego sobie niecałe siedem tysięcy mieszkańców. Na treningi z Kite Race Team (który jest częścią Sopockiego Klubu Żeglarskiego), była zmuszona więc dojeżdżać. Taki wysiłek należy już do przeszłości. Od niedawna mieszka w Trójmieście.
– Dostałam się do dobrego liceum, a moi rodzice stanęli na głowie, żeby udało nam się tu przeprowadzić. Zaczynamy trochę nowe życie, ale cieszę się, że będę miała możliwość trenowania na równym poziomie co wszystkie dzieciaki z naszego klubu – mówi Julia Damasiewicz.
Na fali i bez kompleksów
W finale w Doha Julia przegrała tylko z 19-letnią Amerykanką Danielą Moroz. Mimo młodego wieku już weteranką, wielokrotną mistrzynią świata. Mogłoby się wydawać, że w stawce znajdziemy tylko i wyłącznie młode zawodniczki. To jednak nie do końca prawda. Julia określiłaby zakres wiekowy startujących, na od kilkunastu do czterdziestu-kilku lat. Jak podkreśla, doświadczenie również odgrywa kluczową rolę: – Wszystko, co potrafimy, jest kwestią godzin spędzonych na wodzie. Tak jednak wypadło, że czołówka jest zdominowana głównie przez młode dziewczyny.
Srebrny medal na Igrzyskach Sportów Plażowych nie był jej pierwszym sukcesem. Zdobyła również m.in. brązowy medal mistrzostw Europy w Formule Fite, zajęła drugie miejsce w Pucharze Świata na Sardynii, jest mistrzynią świata Formuły Kite w kategorii Kobiet U-16. W światowym rankingu zajmuje czwarte miejsce. Pierwsza jest Moroz, która ma 41 punktów przewagi nad Włoszką. Jak widać na podstawie startu w Doha, polska zawodniczka powoli nadrabia do nich dystans.
Wspomnieliśmy o doświadczeniu, jakie są jeszcze inne kluczowe cechy kitesurfera? Julia podkreśla, że najbardziej istotna jest głowa. O sukcesie w sporcie decydują w końcu nie tylko predyspozycje fizyczne, a podejmowanie mądrych decyzji w szybkim tempie. – Trzeba mieć dobrą taktykę i myśleć na wodzie. Aspekty takie jak siła, wzrost czy waga, pomagają, jak to mówią kitesurferzy – zdusić latawiec. Zdusić moc jaką mamy na latawcu, co pozwala lepiej surfować pod wiatr. Wygrywają zawodnicy, którzy umieją obserwować wiatr i dostosowywać się do niego.
To co nie jest związane z deskami jest zwyczajnie…nudne
Naturalnie Polska nie jest ziemią obiecaną dla surferów, ani innych sportowców korzystających z dóbr Morza Bałtyckiego. Zimą razem z całą ekipą Julia regularnie jeździ na obozy za granicę. Przez niskie temperatury nie ma możliwości, aby ktokolwiek trenował w Trójmieście. Sezon surferski w Polsce kończy się zwyczajowo pod koniec października.
Aby przeprowadzić udany trening kitesurfingu, potrzebne są nie tylko odpowiednie warunki atmosferyczne, ale również obecność wiatru. Jeśli go nie ma, Julia razem ze swoim zespołem nie stoi z rozłożonymi rękoma. Zawodnicy regularnie odbywają również treningi ogólnorozwojowe, na hali albo w terenie. Bieganie, rozciąganie, równowaga. Do tego praca nad taktyką i aspektami technicznymi kitesurfingu. Stałym aspektem treningu jest również jazda na…deskorolce.
Drugą ulubioną deską Julii, poza tą do kitesurfingu jest carver. Praktykuje również snowboard i zresztą wszystko co z deskami jest związane, bo jak podkreśla w swoim promo na kanale Kite Race Team: to co nie jest związane z deskami jest zwyczajnie…nudne:
Jakby nie patrzeć, każda praca nad równowagą się przydaje. – Wszystkie sporty związane z deską bardzo się łączą. Na przykład deskorolka stanowi bardzo dobre odwzorowanie surfowania. Pomaga nam w utrzymaniu równowagi, w planowaniu różnych rzeczy. Jest to fajna forma zabawy, a przy tym trening do sportu docelowego.
Jak wygląda jej typowy dzień treningowy? Tak jak wspomnieliśmy, wszystko jest zależne od wiatru. Trzeba wstrzelić się w okno pogodowe i wykorzystać go kiedy się pojawia: – Zaczynamy dzień od rozruchu, aby się trochę rozbudzić. Ma to miejsce około ósmej rano. Wchodzimy na wodę kilka godzin później i trenujemy przez godzinę. Potem schodzimy na ląd, jemy obiad, mamy chwilę odpoczynku i lecimy na drugą sesję.
Kitesurfing nie jest najłatwiej dostępnym sportem, ale każdy może go spróbować. Początki nie należą do najłatwiejszych, ale dla chwil w których poruszasz się po wodzie z prędkością dochodzącą do 60 km/h (w przypadku mężczyzn 80 km/h), wszystko jest warte.– Jak człowiek się przyzwyczai, to jest to jedno z najbardziej niesamowitych uczuć na świecie. W tym sporcie każdy każdego wspiera. Nikt nie wywiera na tobie presji. Wszyscy którzy na wodzie są rywalami, na brzegu stają się przyjaciółmi. To coś niezwykłego.
Brzmi zachęcająco, szczególnie kiedy ogląda się popisy pędzących po niebieskim krajobrazie kitesurferów. Możemy również pozostawić sprawy zawodowe celującym w laury olimpijskie, zawodowcom. Najpierw jednak czeka nas Tokio, a do igrzysk w Paryżu pozostał jeszcze szmat czasu. Ale może to i dobrze, bo jeśli 15-letnia Julia Damasiewicz już teraz znajduje się w światowej czołówce, to strach pomyśleć co będzie za pięć lat.
KACPER MARCINIAK