Jeden set to za mało. Polska przegrywa z Brazylią w finale Ligi Narodów

Jeden set to za mało. Polska przegrywa z Brazylią w finale Ligi Narodów

Brazylijczycy w siatkówce zawsze są groźni. Wydaje się jednak, że od lat nie mieli tak mocnego składu, jak ten, który wziął udział w tegorocznej Lidze Narodów. Owszem, po drodze zdarzyły im się potknięcia, ale ostatecznie fazę zasadniczą skończyli na pierwszym miejscu. A w półfinale i finale nie pozostawili już żadnych wątpliwości co do tego, kto jest w tych rozgrywkach najlepszy. 

Polacy i Brazylijczycy w ostatnich latach regularnie spotykają się w finałach mistrzostw świata. W Lidze Narodów to jednak nowość – owszem, dwa lata temu graliśmy z Brazylią, ale tylko o brąz. Tamten mecz, mimo że skład był w teorii rezerwowy, wygraliśmy. Dziś walka szła o historyczny triumf – ani Polska, ani Brazylia nie miała jeszcze na koncie wygranej w tych rozgrywkach po ich reformie i zmianie nazwy. Obie ekipy stały więc przed historyczną dla siebie szansą i marzyły o tym, by ją wykorzystać.

Kto był faworytem przed spotkaniem? Brazylijczycy. Grali doskonale w fazie zasadniczej, w półfinale bez trudu odprawili Francję. Gołym okiem widać, że mają skład kompletny, na każdej pozycji znajdziemy gracza światowej klasy. W dodatku w grupie mało co rotowali – w przeciwieństwie do Vitala Heynena, która Ligę Narodów wykorzystywać by eksperymentować ze składem. Zgranie stało więc u nich na znacznie wyższym poziomie, niż u Polaków. I to było widać, ale nie w pierwszym secie.

Dobry początek… i to tyle

Całe spotkanie natychmiast wskoczyło na topowy poziom. U nas znakomicie atakował przede wszystkim Bartosz Kurek, kolegów napędzał Michał Kubiak, a Paweł Zatorski – wciąż niepewny wyjazdu do Tokio – świetnie spisywał się w obronie. Polacy przez sporą część seta mieli dzięki temu minimalną przewagę. Minimalną, bo Brazylijczycy nie zamierzali odpuszczać i atakowali równie zażarcie. Decydowały tak naprawdę detale, pojedyncze zagrania. Rywale szaleli między innymi na zagrywce i pod koniec partii wyszli na jednopunktowe prowadzenie.

Wtedy jednak Polacy wzięli się do roboty. Pomogły w tym m.in. znakomite podania Wilfredo Leona, który wyserwował asa, a potem dołożył zagrywkę na tyle trudną, że Polacy mogli skutecznie pograć blokiem. Było 23:20 dla Polski, a do końca partii obie ekipy grały punkt za punkt. Skończyło się więc 25:22, a decydujący punkt w I secie zdobył Bartosz Kurek, znakomicie omijając brazylijski blok. Swoją drogą Kurek rozgrywał seta perfekcyjnego – w ataku miał 7/7. Nie da się lepiej.

Cała nasza kadra dużo gorzej zaczęła jednak drugiego seta. Problemy miał zwłaszcza Leon, który zwykle jest jej liderem, dziś jednak nie był w stanie wskoczyć na swój normalny poziom. Na przestrzeni całego meczu nie radzili sobie jednak też jego zmiennicy – ani Kamil Semeniuk, ani Olek Śliwka, którzy pojawili się na boisku w późniejszych partiach, nie zdołali zaprezentować się lepiej. Stąd zaczęły się problemy naszych reprezentantów, co mogło… ucieszyć Vitala Heynena. Przed meczem mówił bowiem, że chciałby zacięte, trudne spotkanie, które zmusi jego zawodników do maksymalnego wysiłku i ciężkiej pracy.

Cóż, dostał je.

II set regularnie zmieniał swoje oblicze. Gdy rywale odskoczyli na pięć punktów i prowadzili 17:12, wydawało się, że spokojnie doprowadzą partię do końca. Nic jednak bardziej mylnego – nagle znakomicie zaczął grać nasz blok, poprawiliśmy się w obronie, a Kurek nadal atakował na świetnym poziomie. Szybko zrobiło się więc 18:18. Punkt jednak w końcu straciliśmy, a wtedy na zagrywkę w ekipie Brazylii wszedł Lucarelli, który potężnymi serwisami naruszył nasze przyjęcie. Brazylijczycy odskoczyli, Polakom nie udało się odrobić strat i set skończył się – po serwisie Leona w siatkę – wynikiem 23:25 z naszej perspektywy.

Dominacja

O ile pierwsze dwa sety były zacięte i do końca trwała w nich rywalizacja o zwycięstwo, o tyle w trzeciej i czwartej partii Polacy kompletnie się zagubili, a Brazylia wskoczyła na poziom mistrzowski. Trzeciego seta rywale wygrali do 16, czwartego do 14. Vital Heynen próbował zmienić obraz obu partii wprowadzając na parkiet zmienników, żaden z nich jednak nie był w stanie poradzić sobie czy to z doskonałymi atakami Brazylijczyków, czy to z ich blokiem, czy też świetną pracą w obronie. W pewnym momencie wydawało się po prostu, że rywale są nie do zdarcia.

Na domiar złego Polakom całkowicie przestała pomagać zagrywka. Większość serwisów pod koniec meczu lądowała albo w siatce, albo na aucie. Źle funkcjonowało też przyjęcie, przez co mieliśmy problemy z rozegraniem, rywale bez problemu czytali nasze akcje, co sprawiło, że mogliśmy tylko bezsilnie patrzyć, jak kolejne punkty wędrują na konto reprezentacji Brazylii. Gdy mecz się skończył, było jasne, że – mimo porażki w pierwszym secie – Brazylijczycy wygrali zasłużenie. I dzisiejsze spotkanie, i całą Ligę Narodów.

A Polacy? Mogą się pocieszać, że lepiej przegrać mecz o złoto w Rimini, ale wygrać na igrzyskach w Tokio.

Fot. Newspix


Subskrybuj
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
Pokaż wszystkie komentarze

Aktualności

Kalendarz imprez