Nikola Grbić? Być może najlepszy obecnie trener w Europie. Kamil Semeniuk? Prawdziwy kozak, odkrycie sezonu, kandydat do gry w reprezentacji Polski. Prowadzona przez ten duet ZAKSA Kędzierzyn Koźle rozbijała w ostatnich tygodniach europejskich potentatów. Zdaniem ekspertów może wygrać Ligę Mistrzów, a zanim do tego dojdzie, miała zgarnąć pierwszy skalp – złoto PlusLigi. Okazało się, że nie będzie to takie proste zadanie do wykonania. Jastrzębski Węgiel, który miał być tłem dla rywali, pokazał im dziś fucka. Co dokładnie wydarzyło się w finale numer 1? Szczegóły:
W spotkaniach półfinałowych Jastrzębski Węgiel po dwóch ciekawych starciach awansował kosztem VERVY Warszawa Orlen Paliw. Z kolei ZAKSA dość niespodziewanie przegrała rewanż ze Skrą Bełchatów, ale w trzecim meczu nie pozostawiła popularnym Pszczółkom złudzeń, pewnie wygrywając w trzech setach. Pomimo delikatnej wpadki ze Skrą podopieczni trenera Grbicia naturalnie byli faworytami dzisiejszego spotkania. Kędzierzynianie prezentują się fantastycznie jako drużyna. Dodatkowo, do zespołu po krótkiej kontuzji dołączył Paweł Zatorski, chociaż było pewne, że nie zacznie spotkania w pierwszej szóstce.
Goście z Jastrzębia mieli za to ochotę wziąć rewanż na ZAKS-ie za przegrany finał Pucharu Polski. A jaka okazja byłaby ku temu lepsza, niż pierwszy w historii finał ligi, rozegrany pomiędzy tymi dwoma drużynami?
ZAKSA na parkiecie, Jastrzębie w szatni
Kędzierzynianie weszli w mecz na niesamowitej intensywności. Imponował Jakub Kochanowski, ze skrzydeł skutecznie atakowali Łukasz Kaczmarek i Aleksander Śliwka. Właściwie każda piłka sytuacyjna kończyła się dopisaniem punktu na konto finalistów Ligi Mistrzów. Jastrzębie właściwie nie istniało, a twarzą nieporadności drużyny gości był Mohammed Al Hachdadi. Marokańskiemu atakującemu kompletnie dziś nie szło. Andrea Gardini próbował reagować na sytuację na parkiecie, ale w Jastrzębiu problem był o wiele głębszy. Przyjezdni wyraźnie nie dojechali psychicznie. Trener Gardini miał w przerwie pełne ręce roboty, Jastrzębski Węgiel musiał się otrząsnąć albo pogodzić z blamażem.
SPONSOREM POLSKIEJ SIATKÓWKI JEST PKN ORLEN
Co prawda w drugim secie wynik długo był na styku, ale to był jedyny pozytyw z gry Jastrzębskiego Węgla. Oni wciąż popełniali błąd za błędem, jakby mieli nogi – czy też może bardziej ręce – z galarety. Naprawdę, gdybyśmy nie wiedzieli co to za mecz, to niczym klasyk pytalibyśmy, kto wybrał do niego drużyny. Rozczarowywał nie tylko Al Hachdadi, źle grał również Lukas Kampa, który popełniał błędy przy prostym rozegraniu. Ale w połowie drugiego seta na parkiecie na stałe zameldował się Jakub Bucki, który zmienił Marokańczyka. I wtedy wszystko się zmieniło…
Super rezerwowy znowu w akcji
Imponuje nam ten chłopak. W drugim meczu półfinałowym z VERVĄ Warszawa Orlen Paliwami wszedł i odmienił losy meczu, a dziś również, przy tak wielkiej stawce, jedyny wytrzymał ciśnienie, nie bał się brać odpowiedzialności za wykończenie akcji, świetnie serwował.
Na szczęście – przynajmniej dla postronnych kibiców, chcących wyrównanego spotkania – jego pewność siebie udzieliła się też reszcie drużyny. Jastrzębski poprawił przyjęcie (ukłony dla Tomka Fornala), serwis – właśnie głównie za sprawą Buckiego – zaczął funkcjonować, kolejny raz cenne punkty dokładał drugi z rezerwowych, Yacine Louati. Tylko że wyrównanego meczu dalej nie było. Ku zdziwieniu wszystkich – a najbardziej chyba samej ZAKSY – wajcha została przestawiona w drugą stronę.
Zamiana miejsc
Okazało się, że pod presją ZAKSA też popełnia błędy. Zagrywka gospodarzy stała na bardzo słabym poziomie, ale prawdziwą przemianę na minus zanotował ich atak. Aleksander Śliwka – ten sam, którego można było pochwalić za skuteczność w ofensywie w pierwszym secie – w trzecim totalnie się pogubił, notując skuteczność na poziomie 14 (sic!) procent. Kamil Semeniuk – objawienie sezonu – w trzecim secie atakował zaledwie raz!
Trudno powiedzieć, co było przyczyną tak słabej postawy gospodarzy. Być może siatkarze ZAKSY powoli odczuwają trudy fenomenalnego sezonu, ale sprawiali też chyba wrażenie wyraźnie zaskoczonych przebiegiem spotkania. Tymczasem Jastrzębski Węgiel zdobył w tej partii siedem punktów z rzędu! Kędzierzynianie starali się wrócić do gry, ale na to było już za późno.
Kluczowe pytanie brzmi teraz tak: czy zespół Grbicia w finale numer dwa wzniesie się na swój najwyższy poziom? Naszym zdaniem jest to możliwe. ZAKSA nie raz w tym sezonie pokazała, że pod presją gra bardzo dobrze. Teraz potrzebuje uwolnienia 100 % swojego potencjału, inaczej tytuł mistrzowski, dosyć niespodziewanie, przepadnie. A taka porażka mogłaby fatalnie wpłynąć na morale siatkarzy przed finałem Ligi Mistrzów…
Grupa Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle – Jastrzębski Węgiel 1:3 (25:16, 23:25, 19:25, 21:25)
Fot. Newspix
Bardzo fajny reportaż! Zwięzłe lecz treściwe oddanie przebiegu meczu.
Jedna uwaga, może zamiast “fucka” napisać środkowy palec?
Polacy nie gęsi…
Mecz między dwiema drużynami a nie dwoma.
Za nck.pl (Narodowe Centrum Kultury):
Forma DWOMA jest poprawna w odniesieniu do rzeczowników wszystkich rodzajów, np. dwoma butelkami, dwoma rękami…