III dzień MP w lekkoatletyce. Fenomenalny Dobek, młociarki rzucają coraz dalej

III dzień MP w lekkoatletyce. Fenomenalny Dobek, młociarki rzucają coraz dalej

Trzeci dzień mistrzostw Polski w lekkoatletyce przyniósł nam przede wszystkim rywalizację na 800 metrów oraz w rzucie młotem kobiet. Nie oznacza to jednak, że w innych konkurencjach nic się nie działo. Wręcz przeciwnie. Kolejne złoto zdobył Damian Czykier, w skoku w dal mieliśmy ponad ośmiometrową próbę, a Pia Skrzyszowska postanowiła ani na moment nie zwalniać tempa.

Pia jest szybka. Znowu

Zdobyła już na tych mistrzostwach – pod nieobecność Ewy Swobody – złoty medal w biegu na 100 metrów. Dziś też biegła na setkę, ale z płotkami. A to już jej specjalność. Finał można by było reklamować jako rywalizację pomiędzy nią, a Klaudią Siciarz, bo tak naprawdę tylko one się liczyły. I obie zanotowały świetne rezultaty. Pia, stająca się z każdym kolejnym biegiem nową gwiazdą naszej lekkiej atletyki, wykręciła 12.85 s. To drugi wynik w jej karierze. Siciarz była o siedem setnych sekundy gorsza. Już po biegu, w studiu TVP, Skrzyszowska przyznawała, że obecność rywalki i koleżanki bardzo jej pomaga.

– Jest dobrze. Jeszcze chwila i wpadnę na ten szybszy pułap, złamię to 12.80 s [to jej aktualny rekord życiowy – przyp. red.]. Teraz przede mną młodzieżowe mistrzostwa Europy, oby było dobrze. Zobaczymy, co trzeba będzie zrobić na ME, żeby walczyć o medale. Ale na hali pokazałam, że umiem przygotować formę na ważne imprezy. Dzisiejszy bieg był dobry, wiedziałam, że z Klaudią będziemy blisko siebie. Nie odpuściłam na ostatnich metrach, walczyłam do końca. Najwyższa forma ma być w Tokio. Po biegu eliminacyjnym widać, że Klaudia bardzo pomaga mi w budowaniu formy. W eliminacjach nie miałam rywalki, pobiegłam tylko 13.03. W finale się napędzałyśmy, było lepiej. 

Jej kolega po fachu – Damian Czykier – też walczył dziś o złoto oraz umocnienie się w rankingu olimpijskim (gdzie jego akcje i tak stoją wysoko). Czy wyszło? Wyszło, a czas – zresztą najlepszy w jego wykonaniu w tym roku – był naprawdę niezły. Na powtórkach widać było jednak, że Damian nadal popełniał błędy – lekko zahaczył nogą o kilka płotków, na początku zbiegł mocno w okolice krawędzi swojego toru, dopiero w połowie dystansu naprawił. Ostatecznie osiągnął więc na 110 metrów przez płotki wynik 13.37 s. To już jednak rezultat, który na igrzyskach w Rio dałby mu start w finale. A gdyby urwać z niego jeszcze kilka czy kilkanaście setnych…

– Myślę, że jest dobrze pod kątem igrzysk. Brakuje nadal tego błysku, to jeszcze nie jest szczyt formy. Biegi jednak w ogóle mnie nie męczą, idziemy w dobrą stronę z trenerem. Ta konkurencja w Polsce wygląda w tym roku nieco niefortunnie. Jest dużo młodych chłopaków, którzy dopiero aspirują do tego, by być dobrymi płotkarzami. Przez to był to trochę bieg bez historii, ale wynik mnie cieszy. Brak minimum mnie nie męczy. Kiedy szykowałem się do sezonu letniego w ogóle nie było myśli o tym, by walczyć o minimum. Cały trening był ustawiony pod imprezę docelową – mówił.

Płotkarza i płotkarki mamy więc na poziomie. Kto wie, może nawet na miarę finału olimpijskiego – choć to na razie głównie wyzwanie dla Czykiera. Pia ma przecież mnóstwo czasu.

Poskakane

Powiedzmy sobie wprost: skoki w większości nie są naszymi najmocniejszymi konkurencjami. I na mistrzostwach Polski też było to widać. Złoto w skoku w dal zdobyła – pod nieobecność Magdy Żebrowskiej – Adrianna Szóstak, która tym samym została, jak Pia Skrzyszowska, podwójną mistrzynią Polski. W piątek najlepsza okazała się też bowiem w trójskoku. Jej wynik, 6.39 m, to najdalszy skok w karierze, ale nie jest to wybitny rezultat. Zadowoleni możemy być za to z postawy Anny Matuszewicz. Osiemnastoletnia skoczkini zgarnęła bowiem srebro za sprawą próby na 6.33 m. Potencjał jest w niej spory, a i ona sama była bardzo ze swoich skoków zadowolona.

Powody do zadowolenia – i to wielkie – miał też Andrzej Kuch. Przed konkursem uwagę zwracaliśmy głównie na Tomka Jaszczuka, walczącego o wyjazd na igrzyska w skoku w dal. On jednak zdobył dziś tylko srebrny medal skokiem na 7.71 m. Kuch za to od początku zawodów imponował swoimi próbami. Zaczął co prawda od 7.40, ale potem już poszło: 7.82, 7.86, 7.96 (poprawiona o centymetr dotychczasowa życiówka) i 7.85. Znakomita seria, wykończona fantastycznie w ostatnim skoku, w którym osiągnął 8.05 m. A skoczyć osiem metrów w Polsce to już coś. Zwłaszcza, gdy na karku ma się już prawie trzydziestkę.

Kończąc wątek skoków – skakały też panie o tyczce. Problem w tym, że od czasu Ani Rogowskiej i Moniki Pyrek akurat ta konkurencja poszła u nas w dół. Dosłownie. Tylko jedna zawodniczka – Kamila Przybyła – osiągnęła 4.10 m. Choć pewien optymizm w serca wlać może to, że aż cztery przeskoczyły 4.00. A to już coś, na czym można budować podstawy.

Dobek króluje

Wiele wskazuje na to, że na igrzyskach w Tokio zabraknie Adama Kszczota. Ten nie pojawił się bowiem na mistrzostwach Polski, a Tomasz Majewski, wiceprezes PZLA, powiedział, że sprawa jest jasna – jeśli ktoś nie pobiegł w Poznaniu, niemal na pewno nie pojedzie też do Japonii. Minimum nic tu nie zmienia, bo ogółem w Polsce wywalczyło je pięciu biegaczy – obok Kszczota są to Krzysztof Różnicki (też odpuścił MP), Marcin Lewandowski, Mateusz Borkowski i Patryk Dobek.

Tylko dwaj ostatni walczyli dziś o medale, Lewy zdobył już na tych mistrzostwach złoto, ale na 1500 metrów, a w biegu na 800 m się nie pojawił. Oczywistym wydawało się więc, że kwestia dwóch pierwszych miejsc rozstrzygnie się między Borkowskim oraz Dobkiem i dokładnie tak się stało. Patryk tym razem obrał inną strategię – w poprzednich biegach raczej narzucał sobie mocne tempo od początku, a dziś postanowił przyczaić się gdzieś na końcu stawki i dopiero na drugim kółku zaczął przesuwać się do przodu. Bieg był spokojny, były już płotkarz zachował sporo sił, więc gdy zafiniszował na ostatniej prostej widać było, że jeszcze do niedawna parał się dystansami sprinterskimi. Borkowskiego odsadził bez problemu i wygrał z przewagą niemal sekundy.

Na ten moment wydaje się nawet, że… to gość gotowy walczyć o olimpijski medal. Jeśli tylko formę, którą imponuje w ostatnich tygodniach przywiezie do Tokio.

Trudniej o medale czy nawet finał będzie naszym paniom. Na 800 metrów żadna nie osiągnęła dziś minimum, ale Angelika Sarna, Anna Wielgosz i Joanna Jóźwik pobiegły naprawdę dobrze, do mety dobiegając właśnie w tej kolejności. Każda zmieściła się w czasie poniżej 2:01.00 (to dopiero drugi taki przypadek w historii mistrzostw kraju, pierwszy od 40 lat) i wygląda na to, że wszystkie trzy znajdą swoje miejsce w samolocie do Tokio. Trudniej będzie za to Angelice Cichockiej, która dzisiejszy bieg skończyła za nimi. Chyba że w ostatniej chwili – co bardzo mało prawdopodobne – wywalczy minimum olimpijskie. Zostały na to jednak ledwie trzy dni.

Polska młotem stoi?

Dziś rywalizowały też panie w rzucie młotem. Wygrała, jak to w ostatnim czasie bywa, Malwina Kopron, która jako jedyna przekroczyła 75 metrów. O 42 centymetry. To najlepszy w tym roku wynik w Europie, a – co za tym idzie – rekordowe też osiągnięcie Malwiny w trwającym sezonie. Choć ona sama, mimo zwycięstwa i poprawy własnych rezultatów, nie była szczęśliwa.

– Czuję może nie niezadowolenie, ale na pewno niedosyt. Startowałam dziś z nastawieniem, że uda mi się złamać barierę 77 metrów. Jestem gotowa na takie odległości. Jest złoto, cieszę się, ale z niedosytem. Poprzedni rok był bardzo trudny przez pandemię, do tego miałam operację. Rok temu nie wygrałam, ale ten sezon jest najważniejszy. Cieszę się z season best, ale, jak mówiłam, czuję niedosyt. Mam nadzieję, że za miesiąc w Tokio w końcu wystrzelę. Mało mi do tego brakuje – opowiadała.

Za jej plecami najlepszy w tym sezonie wynik osiągnęła też Anita Włodarczyk. 74.06 m to rzut niezły, ale jak na próby Włodarczyk z przeszłości – niezbyt imponujący. Inna sprawa, że Anita zdaje się poprawiać i faktycznie w Tokio może powalczyć o medal. Do tego zapewne potrzebne będzie co najmniej 75 metrów, a całkiem prawdopodobne, że i więcej, bo stawka, zwłaszcza w USA, rośnie w siłę. O złocie na razie nie ma co mówić. Tym bardziej w przypadku Joanny Fiodorow, która rzuciła dziś 72.31 m. Ten wynik oznacza jednak, że rozwiały nam się wszelkie wątpliwości – już wiemy, że to na pewno wspomniana trójka pojawi się na igrzyskach.

A tam wszystkie postarają się powalczyć o medale.

Fot. Newspix


Subskrybuj
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
Pokaż wszystkie komentarze

Aktualności

Kalendarz imprez