Igrzyska olimpijskie można porównać do wielkiego, sportowego wesela. Odbywają się zwykle w jednym miejscu, czyli mieście-gospodarzu i jego okolicach. Trwają stosunkowo krótko, kilkanaście dni. Pojawiają się na nich goście z różnych zakątków świata. A organizatorzy? Cieszą się ze wspaniałej promocji, mają nadzieję że to ich impreza zostanie zapamiętana na lata i cóż… modlą się, jak tu nie zbankrutować, albo chociaż wyjść z budżetem na zero. I nad tym ostatnim aspektem zastanowimy się w dzisiejszym artykule. Czy na IO można zarobić? Które z nich kosztowały najwięcej? Jak wypadają te koszty w porównaniu do inflacji?
Tu jednak dwie uwagi – zajmiemy się wyłącznie igrzyskami organizowanymi po II wojnie światowej. Taka cezura czasowa wynika z faktu, że do wielu imprez przedwojennych brakuje danych o dokładnych kosztach. A nawet jeżeli w niektórych przypadkach takie dane występują, to trudno sensownie odnieść je do dzisiejszych czasów. Ponadto, wciąż mówimy tutaj o 18 olimpiadach od 1948 roku, co naszym zdaniem stanowi dostatecznie duży materiał do analizy porównawczej.
Omówimy też wyłącznie letnie igrzyska olimpijskie. Powód jest prozaiczny – zimowe edycje przez lata cieszyły się o wiele mniejszym zainteresowaniem. Dopiero w XXI wieku telewizje i sponsorzy dostrzegli potencjał tych zawodów, w czym pomogła również wcześniejsza zmiana lat, w których zaczęły być organizowane.
Tyle tematem wstępu, startujemy.
Ile kosztują letnie igrzyska olimpijskie?
Na początek tabela z danymi kosztów wszystkich letnich Igrzysk Olimpijskich, zorganizowanych po II wojnie światowej:
Dobra, miasta-organizatorzy z dodatnim bilansem zyskały na organizacji igrzysk, z ujemnym straciły, można się rozejść, prawda? Otóż, to nie jest takie proste. W wielu przypadkach „czerwonych” miast mamy do czynienia z inwestycjami wykraczającymi daleko poza sport, które tamtejszym społeczeństwom służyły, bądź też służą przez lata. Zatem niech powyższa tabela posłuży nam do podzielenia wszystkich miast na cztery grupy.
Organizatorzy, którzy stracili na igrzyskach:
Melbourne 1956 i Sydney 2000 – Australijczycy nie mają szczęścia do organizowania turniejów olimpijskich. Igrzyska w Melbourne były przełomowymi pod względem geograficznym. Była to pierwsza olimpiada, która rozgrywała się na południowej półkuli globu. W latach 50. stwarzało to niemałe problemy. Zawodnicy nie garnęli się do odbycia długiej i kosztownej podróż na drugi koniec świata. Wystartowało więc tylko nieco ponad 3300 sportowców. Dla porównania, cztery lata wcześniej w Helsinkach rywalizowało blisko 5 tysięcy zawodników. W dodatku to jeszcze nie były czasy szeroko dostępnej telewizji, więc nie było mowy o wpływach z praw do transmisji. Koniec końców, igrzyska przyniosły około 1,585 mln dolarów straty. A doliczając do tego koszt budowy stadionu – czego Australijczycy z sobie tylko znanych powodów nie uwzględnili w budżecie – łącznie wyszło trochę ponad sześć baniek. Uwzględniając inflację, to prawie 60 milionów dolarów w dzisiejszej walucie. Wydane na infrastrukturę, na której lokalna ludność w dłuższej perspektywie nie skorzystała. Ale ponad 40 lat później Australijczycy popłynęli jeszcze bardziej.
Sydney 2000 miały być przełomowymi igrzyskami, symbolizującymi wejście w nadchodzące, nowe milenium. I pod względem samej imprezy organizatorzy odnieśli sukces. Te igrzyska do dziś są stawiane za wzór, jak ma wyglądać taki turniej. Problem w tym, że Australijczycy wzięli sobie do serca maksymę zastaw się, a postaw się, przekraczając trzykrotnie planowany budżet. Efekty? Ponad dwa miliardy dolarów straty na organizacji. Oraz ogromny i generujący koszty Park Olimpijski, na którego wykorzystanie władze przez długi czas nie miały pomysłu. Może to i marne pocieszenie dla Kangurów, ale ich urzędnicy przynajmniej nie zdefraudowali pieniędzy. A tym nie mogą się poszczycić władze kolejnego miasta.
Montreal 1976 do dziś stanowi niechlubny przykład, jak nie organizować Igrzysk Olimpijskich. Nie będziemy szczegółowo omawiać wszystkich grzechów Kanadyjczyków, które doprowadziły do takiego stanu. Skupmy się na skutkach. Doradca ówczesnego burmistrza – Jeana Drapeau – skazany za korupcję. Tak samo jak cała gromadka innych urzędników oraz niektórych wykonawców stadionu. To przez nich Montreal posiada jednego z największych białych słoni, i nie chodzi o rzadki gatunek tego ssaka. Tak złośliwie nazywane są stadiony-molochy, budowane specjalnie na wielkie wydarzenia, po których nie pełnią żadnej funkcji. Obiekt jest też nazywany Wielkim Długiem. Kosztował 770 milionów dolarów kanadyjskich (kurs podobny do dolara amerykańskiego), a i tak nie został dokończony na czas otwarcia Igrzysk. Do 2006 roku pochłonął już półtora miliarda dolców. W tym samym roku prowincja Quebec, której Montreal jest największym miastem, mogła odetchnąć z ulgą. Po czterdziestu latach spłaciła kredyty, zaciągnięte na organizację zawodów. Jak bardzo organizatorzy przekroczyli budżet? W zależności od źródeł, siedem do czternastu razy!
Moskwa 1980 – Władzom Związku Radzieckiego przyświecał cel propagandowy – pokazanie całemu światu, że idealne państwo socjalistyczne stworzy najlepszą i największą imprezę tego typu w historii. Na przygotowania wydano niebotyczną – jak na ówczesne czasy – kwotę dwóch miliardów dolarów. Być może wszystko przebiegłoby po myśli ZSRR, gdyby nie to, że w ramach sankcji za interwencję w Afganistanie 63 kraje postanowiły zbojkotować moskiewskie igrzyska. Na czele bojkotu stały Stany Zjednoczone – dla Związku Radzieckiego największy rywal polityczny, gospodarczy, a także sportowy.
Ze względów ekonomicznych był to potężny cios dla organizatorów. Infrastruktura sportowa igrzysk robiła wrażenie, ale co z tego, skoro była za duża i nie została odpowiednio wykorzystana. Prawa telewizyjne również nie zostały sprzedane za oczekiwaną cenę. ZSRR stracił na organizacji turnieju prawie miliard dwieście milionów dolarów, a i tak nie pokazał się przed sporą częścią świata.
Ateny 2004 – To miasto również znacząco przekroczyło planowany budżet. Do tego stopnia, że igrzyska olimpijskie w 2004 roku ówcześnie zostały najdroższymi w historii. Zbudowano ogromny stadion, zaplecze infrastrukturalne, komunikacyjne, planowano nawet budowę parków w mieście. Rok po igrzyskach Ateński Komitet Organizacyjny (ATHOC) złożył raport, w którym wykazał ponad 2 miliardy przychodu i 130,6 miliona czystego zysku. Siedem milionów komitet wziął dla siebie, resztę przekazał państwu. Ale w takim razie skąd przy organizacji wzięło się 9,8 miliarda dolarów?
W Atenach chciano powtórzyć sukces Barcelony z 1992 roku. Otóż reszta pieniędzy pochodziła z budżetu państwa, i była przeznaczana na publiczne inwestycje. Niestety, większość z nich okazała się strasznymi bublami. Stadion Olimpijski jest za duży, drogi w utrzymaniu. Tereny wioski olimpijskiej do dziś stoją puste. Nowy system komunikacji miejskiej jeszcze bardziej zwiększył natężenie ruchu, a obiecane parki nigdy nie zostały zbudowane. Wiele z projektów zostało po prostu porzuconych po igrzyskach. W dodatku dwa lata wcześniej Grecja przyjęła walutę Euro, co też odbiło się na krajowej gospodarce. Następnie przyszedł światowy kryzys gospodarczy, z którego kraj nie podniósł się do dziś. Istne fatum. A co z samymi igrzyskami? Ich słaby poziom organizacyjny doczekał się nawet szyderstw w reklamach niektórych produktów.
Rio de Janeiro 2016 – najnowszy przykład straty na organizacji jednego z najbardziej prestiżowych wydarzeń na świecie, to swoisty miks grzechów poprzednio wymienionych organizatorów. Tak, jakby Brazylijczycy znaleźli w siedzibie MKOl notatnik z zapiskami, czego nie robić gdy organizuje się olimpiadę, a później dokładnie to zrobili. Chęć pokazania się z dobrej strony, bez względu na poniesione koszty? Jest. Poprzez igrzyska olimpijskie – oraz zorganizowane dwa lata wcześniej mistrzostwa świata w piłce nożnej – Brazylia chciała udowodnić, że wkracza do grona światowych mocarstw ekonomicznych. Rzecz w tym, że od 2014 roku kraj pogrążył się w recesji, a organizacja dwóch największych imprez sportowych na świecie bynajmniej nie pomagała wyjść gospodarce na prostą.
SPONSOREM STRATEGICZNYM POLSKIEGO KOMITETU OLIMPIJSKIEGO JEST PKN ORLEN
Nietrafione inwestycje oraz korupcja to znak firmowy ostatnich letnich igrzysk. Stadion Maracana to jeden z najsłynniejszych białych słoni na świecie. Co prawda jest cały czas wykorzystywany, ale koszty utrzymania tego niemalże osiemdziesięciotysięcznego kolosa są ogromne. Do tego stopnia, że na stadionie po prostu… odcinano prąd, bo zarządcy nie było stać na opłatę rachunków. To tylko kwestia czasu, aż obiekt stanie się wielką ruiną. Ale w Rio takich budynków jest więcej. Na 27 obiektów wybudowanych z myślą o igrzyskach, 12 zostało całkowicie zamkniętych. Pozostała piętnastka również nie ma się czym chwalić, w większości z nich odbywają się głównie zawody rangi regionalnej. Wioska olimpijska miała zostać przebudowana na ekskluzywne osiedle, ale nie było chętnego inwestora. Tak jak na prawie każdy obiekt poolimpijski. A korupcja? Za pranie brudnych pieniędzy i przyjmowanie łapówek zostało skazanych ponad 200 urzędników państwowych – na czele z byłym już prezydentem Lulą. Dość powiedzieć, że nawet inwestycja która przydała się miastu – czyli budowa nowej linii metra – według przeprowadzonego audytu miała kosztorys zawyżony o 25%.
Azja się rozwija i zaprasza na zabawę. Czyli, kto bogatemu zabroni?
Kolejne trzy przykłady zdecydowaliśmy się umieścić osobno. Tak, wszystkie posiadają ujemny bilans zysków i strat, związanych z organizacją igrzysk olimpijskich. Jednak w każdym z poniższych przypadków koszty powodują inwestycje miejskie, które i tak zostałyby przeprowadzone. Organizacja igrzysk była tu ważnym, ale jednak tylko dodatkiem. W tym kontekście, niesprawiedliwym byłoby wrzucenie ich do jednego worka z Atenami czy Montrealem. Co ciekawe, sposób wykorzystania igrzysk jako dodatku do stabilnego rozwoju gospodarki dotyczy wyłącznie państw z Azji.
Tokio 1964 – Biorąc pod uwagę inflację, Tokio ma drugi najgorszy bilans spośród wszystkich miast, z kwotą ponad 22 miliardów straty! Ale czy to źle? Wszystko rozbija się o inwestycje poniesione przez państwo. Z kwoty 2,668 miliarda dolarów, na obiekty sportowe przeznaczono zaledwie 46 milionów. Odliczając koszty administracyjne i marketingowe, reszta tej zawrotnej kwoty została przeznaczona na poprawę infrastruktury całego kraju. Porty, lotniska, autostrady, linie metra, urządzenia nadawcze. Poprawiono nawet miejski system kanalizacyjny. To wtedy, na dziewięć dni przed startem igrzysk, otwarto Shinkansen – pierwszą linię szybkiej kolei na świecie. W latach 60. Japonia przeżywała okres prosperity, więc te inwestycje i tak by powstały. Igrzyska olimpijskie były tylko okazją do tego, by pochwalić się swoim sukcesem. Tak, Japończycy – odejmując koszty krajowych inwestycji – stricte finansowo dalej stracili na igrzyskach ładnych parę milionów. Jednak to była kropla w morzu wydatków, na którą mogli sobie pozwolić.
Seul 1988 – Korea Południowa również posiada ujemny bilans, ale z takim samym zastrzeżeniem jak Japonia. Co więcej, biorąc pod uwagę tylko środki przeznaczone bezpośrednio na igrzyska, Korea ustanowiła rekord – zarobiła prawie pół miliarda dolarów. Jednak w przypadku Seulu do budżetu nie została uwzględniona budowa Międzynarodowego Centrum Nadawczego, mającego obsłużyć ponad 11 tysięcy dziennikarzy z całego świata, które pochłonęło gigantyczne środki. Do tego należy dodać koszty budowy infrastruktury miejskiej, choć sami Koreańczycy twierdzą że – podobnie jak w przypadku Japonii – był to długofalowy plan rozwoju miasta, niezależny od organizacji igrzysk.
Pekin 2008 – Chińczycy chcieli wykorzystać igrzyska głównie do celów propagandowych i podeszli do tematu najbardziej bezkompromisowo. Zmodernizowano całe miasto. Położono nowe drogi, linie metra, specjalnie na igrzyska wybudowano 12 nowych obiektów sportowych, w tym słynny już Stadion Narodowy Ptasie Gniazdo. Na jakiś czas zamykano nawet fabryki w celu poprawy jakości powietrza. GI-GAN-TY-CZNA operacja, przedstawiająca światu nowe mocarstwo. Koszt organizacji igrzysk – bagatela 44 miliardy dolarów! Ale najlepsze, że Chiński rząd ogłosił, iż kraj zarobił na imprezie 146 milionów. Jakim cudem? Otóż kreatywni Chińczycy zakomunikowali, że koszty zorganizowania olimpiady wyniosły około 4 miliardy dolarów, wliczając w nie tylko rzeczy bezpośrednio z nią związane. Ale dodając do tego inwestycje państwowe, bilans wychodzi porażający. Igrzyska w Pekinie do dziś są drugimi najdroższymi w historii – w 2018 roku wyprzedziła je zimowa olimpiada w Soczi.
Bilans neutralny:
Londyn 1948 – Zacznijmy od najstarszych igrzysk w zestawieniu. Zgodnie z raportem finansowym, Brytyjczycy wykazali delikatny bilans dodatni, wynoszący 135 tysięcy dolarów. Według dokumentu, zakwaterowanie i wyżywienie sportowców pochłonęło największą część budżetu, Wielka Brytania nie czuła zaś potrzeby inwestycji środków w obiekty sportowe. Natomiast sam raport został opublikowany 16 miesięcy po igrzyskach. Czy to skrupulatność, czy jednak próba ukrycia realnych kosztów? Tego nie wiemy, więc wstrzymujemy się od głosu.
Helsinki 1952, Rzym 1960, Meksyk 1968 – historie tych trzech igrzysk są podobne. Żaden z organizatorów nie pochwalił się bilansem zysków lub strat powstałych z powodu organizacji igrzysk. Możemy się domyślać, że kraje te w suchych liczbach nie wyszły na plus. Ale pamiętajmy, że organizacja turniejów olimpijskich pośrednio lub bezpośrednio przyczyniała się również do poprawy infrastruktury w danym mieście, a nawet kraju. To korzyści, z których ludność korzystała przez długi czas po igrzyskach. I tak na przykład Finlandia wybudowała nowe lotnisko, trakcję kolejową, czy też położyła nową linię telefoniczną, łączącą ją ze Szwecją. Rzym również znaczną część środków przeznaczył na odnowienie miasta czy sieć autostrad, co zwiększyło proces urbanizacji miasta. Natomiast meksykański rząd, który wspomógł organizację igrzysk kwotą 150 milionów dolarów, później z powodzeniem sprzedał tereny wioski olimpijskiej, przerobionej na osiedla mieszkaniowe.
Monachium 1972 – w przypadku Monachium również możemy mówić o rozwoju miasta. Solidny, niemiecki raport mówi o przeznaczeniu 75% wszystkich wydatków na poprawę infrastruktury samego regionu. Mimo wszystko, ponad 200 milionów dolarów straty na pewno nie przynosi Niemcom chluby. Umieszczamy ich jednak w kategorii neutralnego bilansu, gdyż na wynik ten miał wpływ zamach terrorystyczny, w którym zginęło 11 izraelskich sportowców. To wydarzenie – którego organizatorzy nie mogli przewidzieć – rzuciło cień na odbiór sportowego święta. Również finansowy. Nie twierdzimy, że gdyby nie palestyński zamach, to Niemcy wyszliby na prostą, ale ten wynik na pewno mógłby wyglądać lepiej.
Londyn 2012 – Tym razem Brytyjczycy – w przeciwieństwie do pierwszych igrzysk po wojnie – niechętnie dzielili się informacjami na temat przychodów. Trudno zatem nie wyciągnąć wniosków, że pod względem zysków z samych igrzysk Londyn po prostu przeinwestował. Jednak organizatorów broni to, że mieli pomysł na rozwój miasta. Dziewięć lat po igrzyskach Stadion Olimpijski dalej jest wynajmowany przez drużynę West Ham United. Cały czas rozgrywane są na nim imprezy najwyższej rangi – w 2017 roku odbyły się tam lekkoatletyczne mistrzostwa świata. Modernizacja wschodniego Londynu przebiegła pomyślnie. Mocno zaniedbana dzielnica stała się po igrzyskach fajnym miejscem do życia. Wioskę olimpijską oczywiście zamieniono na budynki mieszkalne. W dawnym centrum medialnym swoją siedzibę ma BT Sport, jedna z największych telewizji sportowych w kraju. Teren, który przed igrzyskami był skażony odpadami przemysłowymi, wyraźnie odżył. A wraz z nim całe miasto.
Miasta, które zyskały na igrzyskach:
Los Angeles 1984 – Igrzyska bez dwóch zdań przełomowe. Po tym, jak opinia publiczna dowiedziała się o fiasku finansowym w Montrealu, żadne miasto na świecie nie chciało bawić się w gospodarza olimpiady, by po imprezie wychodzić z wielomilionowych długów. Zresztą, niezależnie od przyczyny, suche liczby mówiły jedno – z dziewięciu do turniejów zorganizowanych do 1984 roku, tylko igrzyska w Londynie w 1948 r. wyszły finansowo na niewielki, i dość wątpliwy plus. W dodatku państwa bloku wschodniego pod naciskiem ZSRR zbojkotowały igrzyska. Wszystko zapowiadało katastrofę.
I wtedy na scenę wszedł Peter Uberroth. Zaproponował on jedyną rzecz, która mogła uchronić USA i MKOl przed blamażem – totalną komercjalizację igrzysk, bez zbędnego przepłacania na zmianę infrastruktury całego miasta. Wprowadzono tylko niezbędne modernizacje do już istniejących obiektów, a na potrzeby igrzysk od podstaw wybudowano tylko welodrom i pływalnię. Za pierwszy budynek zapłaciła sieć sklepów 7-Eleven, a za drugi… sieć McDonald’s. Sprzedaż praw telewizyjnych do samych Stanów Zjednoczonych wyniosła 225 milionów dolarów. Dla porównania, podczas igrzysk olimpijskich w Moskwie telewizja NBC zapłaciła za prawa 87 milionów dolarów, i to zanim Amerykanie ogłosili bojkot zawodów. Przez tak ekspansywny marketing oraz kraj w jakim odbywały się igrzyska, szyderczo nazywano je hamburgerową olimpiadą. Ale ten się śmieje, kto się śmieje ostatni. Igrzyska w Los Angeles przyniosły 250 milionów dolarów zysku. I raz na zawsze odmieniły przekaz igrzysk olimpijskich.
Barcelona 1992 i Atlanta 1996 – Oba turnieje łączy podobna historia. Igrzyska w Barcelonie do dziś stanowią wzór balansu pomiędzy zarobkiem z samego turnieju, a rozwojem miasta. Władze zainwestowały ogromne środki w nowoczesną architekturę oraz infrastrukturę regionu. Miejsce, które wcześniej kojarzyło się wyłącznie z klubem piłkarskim, po igrzyskach zyskało wizerunek nowoczesnego miasta. Turystyka wystrzeliła w górę, dziś stolica Katalonii jest jednym z najchętniej odwiedzanych miejsc na świecie. Biznes? Barcelona regularnie gości w rankingach najlepszych miejsc do prowadzenia interesów. Te wszystkie przemiany zapoczątkowały właśnie igrzyska olimpijskie.
Atlanta po prostu wykorzystała najlepsze wzorce. Z dwóch miliardów wydanych na organizację, ponad 1,8 pochodziło ze środków prywatnych, zatem budżet miasta nie ucierpiał znacząco. Po igrzyskach wioskę olimpijską oddano do użytku Instytutowi Technicznemu Georgii. Stadiony zostały zagospodarowane przez lokalne drużyny. Śródmieście zmieniło swoje oblicze – niebezpieczną dzielnicę zamieniono na park, który stał się ulubionym miejscem spotkań towarzyskich dla mieszkańców. Obecnie ów park jest otoczony siecią hoteli, barów, restauracji, w pobliżu jest nawet największe na świecie akwarium i muzeum Coca-Coli. Bardzo amerykański styl.
Podsumowanie, czyli jak na tym tle wypadnie Tokio 2021?
Analizując każdy z tych przykładów, nie dziwimy się niechęci Japończyków do tegorocznych igrzysk olimpijskich. Na 18 zorganizowanych turniejów, 10 – z różnych powodów – zakończyło się fiaskiem finansowym. A wliczając miasta, które nie ujawniły bilansu, aż 14. Tak naprawdę, trudno ze strony Japonii znaleźć powód do przeprowadzenia tej imprezy. Chęć pokazania się i promocji nie ma sensu. Szczególnie, że zagraniczni kibice najpewniej nie będą mogli wziąć udział w zawodach, o czym poinformowała dziś agencja Kyoto. Do tego dochodzi obawa związana z koronawirusem. Gospodarczo Japonia odrabia straty po – a jakże – szczytowym okresie pandemii. Jedynym argumentem na tak może być chęć choć częściowego odrobienia już poniesionych kosztów organizacji igrzysk, połączona z cięciami budżetowymi na samej imprezie. Sponsorzy już zgodzili się przedłużyć kontrakty do tego roku, stąd przewidywania Japończyków zakładają wyjście na niewielki plus. Czy ich prognozy okażą się trafne? Miejmy nadzieję że tak. I że przekonamy się o tym za niespełna pół roku.
SZYMON SZCZEPANIK
Fot. Newspix
Cenzura czasowa? Na kogo została nałożona. Cezura czasowa Panie Szymonie. Polski trudna języka.
Poza tym olimpiada to czas między igrzyskami zatem w Australii po raz pierwszy odbyły się igrzyska olimpijskie na tej półkuli a nie olimpiada.
Nie masz racji.
Za Słownikiem języka polskiego PWN:
olimpiada
1. «starogreckie igrzyska sportowe ku czci Zeusa»
2. «międzynarodowe zawody sportowe organizowane co cztery lata przez różne państwa»
3. «czteroletni okres pomiędzy starogreckimi igrzyskami, będący jednostką rachuby czasu w starożytnej Grecji»
4. «konkurs z różnych dziedzin wiedzy organizowany corocznie dla uczniów»
Oficjalna nazwa Igrzysk Olimpijskich odnosi się do Olimpiad czyli do 4-letniego okresu przygotowawczego pomiędzy IO. Np.
Igrzyska XXXII Olimpiady to IO w Tokio 2021. Też byłem zwolennikiem rozdzielania sformułowań Olimpiad i Igrzysk Olimpijskich, ale chyba nie ma już sensu. Jedno i drugie można zamiennie używać.
Fajny artykuł. Możesz skrócić w paru słowach – opyla się, czy nie?
Cenzura? To owszem, po II wojnie światowej w demoludach rzecz powszechna. Gorzej, jeśli chcemy wyznaczyć inną cezurę.
[…] igrzysk wiąże się ze sporymi wydatkami. Według oficjalnych danych ostatnimi IO, które przyniosły zysk była Atlanta 1996. Od tego momentu organizatorzy notują gigantyczne straty. Rekord należy do […]