Dziś Iga Świątek kończy 20 lat. Niewiele, patrząc na to, czego już w świecie tenisa dokonała. Wiadomo jednak, że zmiana cyferki z przodu zawsze jest symboliczna. Dziś Iga Świątek musiała też zagrać mecz I rundy Roland Garros. Również, w pewnym sensie, symboliczny – jej pierwszy w roli obrończyni tytułu, przeciwko Kai Juvan, swojej najlepszej przyjaciółce z tenisowych kortów. Sama mogła więc sprawić sobie prezent urodzinowy i dokładnie to zrobiła – wygrała w dwóch setach, 6:0 7:5. To już ósmy mecz z rzędu w Paryżu, w którym nie traci nawet seta.
Iga na Roland Garros ma już wyrobiony status. W zeszłym roku została najmłodszą mistrzynią od ponad dwóch dekad, wygrywając turniej w fenomenalnym stylu. Żadna rywalka nie była nawet blisko urwania jej seta, co dopiero mówić o całym spotkaniu. Fanów w dodatku ujęła jej osobowość, naturalność, pewne zakłopotanie, może nawet nieśmiałość. Świątek w tempie ekspresowym z rangi “talentu” przeszła do “gwiazdy”, a kolejne miesiące i początek tego sezonu – na czele z ostatnim turniejem w Rzymie – zdają się wyłącznie potwierdzać, że w pełni na to miano zasługuje.
Nie dziwi więc, że pojawia się w w wielu materiałach WTA. Nie dziwi, że jest typowana wśród największych faworytek tegorocznego Roland Garros. Nie dziwi, że na treningu odbija sobie piłkę z Rafą Nadalem, który docenia jej klasę, choć nie kojarzy Juvan, dzisiejszej rywalki Igi. Świątek ma już swoje miejsce wśród największych nazwisk tego sportu, jest zawodniczką czołowej “10” rankingu i faworytką większości spotkań. To jednak oznacza też, że jest poddawana znacznie większej presji, patrzą na nią wszyscy, rywalki wiedzą, że wygrana z nią będzie w ich CV bardzo cenna. Sama Iga mówiła o tym po meczu. – Nigdy jeszcze nie broniłam tytułu. Starałam się zachować swoje rutyny, które towarzyszyły mi w poprzednich turniejach. Rywalki są w końcu te same, znam te dziewczyny. Kort również się nie zmienił – opowiadała.
I faktycznie, Świątek zdawała się podjąć sprawę dokładnie tam, gdzie zostawiła ją rok temu. W pierwszym secie zapomniała o tym, że Juvan to jej dobra koleżanka i rozbiła ją 6:0. Słowenka nie miała właściwie nic do powiedzenia, a Świątek imponowała każdym kolejnym zagraniem. W drugiej partii sytuacja się jednak zmieniła. Kaja ocknęła się z letargu, zaczęła zagrywać mocniej, celniej, ale też potrafiła napocząć Igę kombinacjami kilku uderzeń. Świetnie działały między innymi jej skróty, którymi nawet jeśli akcji nie kończyła, to stawiała Polkę w bardzo trudnej sytuacji. Świątek musiała się dużo nabiegać i nieźle napocić, a skutek tego był taki, że zaczęła popełniać błędy, również te niewymuszone.
Happy birthday @iga_swiatek
Hope you liked the 💐 and the singing 🎶 🎊🎊🙉 @rolandgarros #RolandGarros
Robe @MarinaRinaldiMR
Make up @hudabeauty pic.twitter.com/XnVLsGogut— MARION BARTOLI (@bartoli_marion) May 31, 2021
W całym meczu “zebrała” 24 takie, większość w drugim secie. Kilka razy broniła w nim break pointów, kilku szans z kolei sama nie wykorzystała. W najważniejszym momencie okazała się jednak odporniejsza psychicznie – przełamała Kaję w samej końcówce II seta, ustalając wynik spotkania na 6:0 7:5. Juvan tym samym zdobyła w drugiej partii więcej gemów, niż którakolwiek z rywalek Igi na przestrzeni jednego seta w całym ubiegłorocznym turnieju, ale to i tak nie wystarczyło nawet na urwanie Idze seta. Po meczu był uścisk przy siatce, kilka miłych słów i wywiad wraz z małą ceremonią. Świątek dostała bukiet kwiatów, a “Happy Birthday” zaśpiewała jej Marion Bartoli, była mistrzyni Wimbledonu.
A więc była mistrzyni wielkoszlemowa śpiewała aktualnej mistrzyni wielkoszlemowej. I obyśmy za rok, gdy Iga znów będzie świętować urodziny w trakcie French Open, mogli napisać dokładnie to samo. Do tego jednak co najmniej sześć meczów.
Fot. Newspix