Hubert Hurkacz w swojej karierze zaliczył już kilka niezłych meczów przeciwko mistrzom wielkoszlemowym. Potrafił urwać seta Novakowi Djokovicowi w Wimbledonie, zdominować w nim wielkiego Rogera Federera, a także – rozprawić się z Andy’m Murrayem. Brytyjczyka pokonał całkiem niedawno, bo w sierpniu na kortach w Cincinnati. Dzisiaj, w Metz, miał zmierzyć się z nim po raz drugi. I choć patrzyliśmy na ciekawe, momentami naprawdę wyrównane starcie, to Polak wyszedł z niego zwycięsko. Tak konsekwentnego, zabójczego przy własnym serwisie Huberta naprawdę dobrze się ogląda. To samo możemy zresztą powiedzieć o Idze Świątek, która zaliczyła wygraną w ćwierćfinale Ostrawie.
Jak ostatnio prezentował się Andy Murray? Cóż, granie z metalowym biodrem to nie przelewki, nie ma co oczekiwać od niego cudów, ale – co dla niego jest sukcesem – udaje mu się unikać kontuzji. To znaczy, jeszcze w połowie roku wylewał siódme poty na rehabilitacjach, ale zdołał wyleczyć się na Wimbledon. I od tego czasu regularnie pojawiał się na turniejach (choć w Tokio wystąpił tylko w grze deblowej), zaliczając m.in. US Open. W Nowym Jorku zresztą zaimponował pięciosetowym bojem ze Stefanosem Tsitsipasem. Trzeciej rakiety świata ostatecznie nie pokonał, ale był tego bliski – a kto wie, co by było, gdyby nie siedmiominutowa przerwa na toaletę Greka, która nieco wytrąciła Andy’ego z równowagi (czemu dał upust na mediach społecznościowych)?
Jaki z tego wszystkiego można wysunąć wniosek? Trzykrotny mistrz wielkoszlemowy przestał już być gigantem, ale jest wciąż niebezpiecznym przeciwnikiem, którego pozycja w rankingu ATP (113.) jest myląca. Hurkacz mógł zatem spodziewać się trudnego meczu. Choć widok Brytyjczyka po drugiej stronie kortów nie był mu obcy. Wręcz przeciwnie – dwójka tenisistów… trenowała wspólnie przed paroma dniami, czym Polak pochwalił się zresztą na Twitterze.
Dwie inne “połowy”
Ten mecz mógł się zacząć świetnie dla Hurkacza. Już w pierwszym gemie miał okazję do przełamania (40:30), po tym, jak Brytyjczyk popełnił podwójny błąd serwisowy, ale – niestety – jej nie wykorzystał. Po chwili Murray posłał asa, wygrał wymianę i objął prowadzenie. Od tego czasu panowie pewnie zgarniali swoje podania. Nerwowo zrobiło się dopiero w momencie, gdy Polak serwował przy stanie 3:4. Andy zaliczył bowiem kilka świetnych akcji, kilkukrotnie doprowadzał do równowagi, był nawet bliski wygrania gema, ale podobnie jak wcześniej Hurkacz – przełamania nie uzyskał.
W tej sytuacji sprawy zawędrowały w kierunku tie-breaka. Tego świetnie zaczął Murray – bo od asa. Polak jednak też odpowiedział punktowym serwisem. I po chwili wróciliśmy do wyrównanej gry i dłuższych wymian. Te wypadały na korzyść Huberta, choć trzeba przyznać, że Murray nieźle pracował na nogach i potrafił przebijać piłki w wręcz beznadziejnych sytuacjach. To mu jednak niewiele dało, bo nasz tenisista zazwyczaj zachowywał cierpliwość i w końcu zdobywał punkt. Pierwszy set trafił do niego (7:4 w tie-breaku).
W drugiej partii Polak utrzymał poziom gry. Czego nie można było powiedzieć o Murrayu. Brytyjczyk zaczął popełniać więcej błędów (słabe dropshoty, “wyrzucone” uderzenia) i nie był już nietykalny przy swoim serwisie – co wykorzystał “Hubi” do uzyskania przełamania. Zanim się obejrzeliśmy, polski tenisista prowadził już 4:1. Było widać, że poprzedni set sporo Murraya kosztował – niewiele brakowało, żeby Polak znowu zaskoczył go przy jego podaniu. Ostatecznie Brytyjczyk się obronił, ale tylko przed stratą gema. Losów meczu już nie był w stanie odwrócić.
Hubert wygrał z mistrzem wielkoszlemowym 7:6, 6:3. W półfinale turnieju ATP w Metz zmierzy się z Peterem Gojowczykiem z Niemiec.
Iga zrobiła swoje
Kiedy Hurkacz grał we Francji, na korcie w Ostrawie o zwycięstwo walczyła też Iga Świątek. Polka miała ten sam cel, co jej starszy kolega – awansować do półfinału. I również stanęła przed sporym wyzwaniem, bo jej ćwierćfinałowa rywalka – Jelena Rybakina – to zawodniczka z pierwszej dwudziestki rankingu WTA. Początek meczu wskazywał jednak, że Iga nie będzie miała z nią większych problemów. Szybko uzyskała przełamanie i wyszła na prowadzenie 3:1 w gemach. Kazaszce udało się jednak zaskoczyć naszą tenisistkę i doprowadzić do tie-breaka. Ten, po zaciętej walce, wygrała Iga.
W drugim secie wątpliwości już nie było – Polka, która w poniedziałek zostanie czwartą rakietą świata, nie dała szans starszej rywalce. Cały mecz wygrała 7:6, 6:2. To oznacza, że już wkrótce zmierzy się ze starą znajomą – Marią Sakkari – o finał turnieju w Ostrawie. Czemu starą znajomą? Przypomnijmy: Polka w czerwcu była na najlepszej drodze do obrony wielkoszlemowego tytułu na paryskich kortach. W ćwierćfinale Roland Garros niespodziewanie zatrzymała ją jednak właśnie Greczynka.
Teraz czas na rewanż.
Fot. Newspix.pl