Hrycaniuk: Cel? Jak najszybszy awans do Eurobasketu

Hrycaniuk: Cel? Jak najszybszy awans do Eurobasketu

– Każdy zespół czy po prostu każdy zawodnik chce zagrać na igrzyskach. […] Mamy marzenia, ale zanim się one spełnią, będzie trzeba wykonać naprawdę sporo pracy – mówi nam Adam Hrycaniuk. Z wielokrotnym reprezentantem Polski w koszykówce rozmawiamy o nadchodzących meczach eliminacyjnych do Eurobasketu, fali młodych graczy, a także tym, jak kadra poradzi sobie z nieobecnością Adama Waczyńskiego.

W lutym tego roku reprezentacja Mike’a Taylora odniosła jedno z najbardziej niespodziewanych zwycięstw w historii polskiego basketu, pokonując faworyzowaną Hiszpanię. Od tego czasu nie widzieliśmy jej w akcji. W związku ze zmianą terminu igrzysk przesunięte zostały kwalifikacje do turnieju olimpijskiego. To pociągnęło za sobą kolejne konsekwencje, bo zaplanowane pierwotnie na 2021 rok mistrzostwa Europy odbędą się dopiero w 2022 roku.

O awans na tę imprezę polscy koszykarze będą – ponownie – walczyć pod koniec nadchodzącego tygodnia. W sobotę – 28 listopada – rozegrają mecz z Rumunią, a 30 listopada czeka ich starcie z Izraelem. Wszystkie spotkania odbędą się w Walencji, gdzie zawodnicy reprezentacji z grupy eliminacyjnej A (Izrael, Rumunia, Polska, Hiszpania) zostaną odizolowani i umieszczeni w “bańce”.

KACPER MARCINIAK: W poniedziałek wylądujecie w Hiszpanii. Zostaliście już wprowadzeni w to, co was czeka?

ADAM HRYCANIUK: Powiem szczerze: spotykamy się z czymś takim pierwszy raz i nie za bardzo wiemy, jak to będzie wyglądać. Choć oczywiście każdy z nas śledził rozgrywki za oceanem [NBA – przyp. red.], tak że jakieś wyobrażenia mamy. Na pewno do wszystkiego się dostosujemy. To nie jest komfortowa sytuacja, ale takie mamy warunki, a nie inne. Żadnych rzeczy odnośnie do naszego funkcjonowania w bańce jednak nie słyszeliśmy.

Na Eurobasket awansują trzy z czterech zespołów z grupy, więc samo zwycięstwo z Rumunią, która na razie ma na koncie dwie porażki, mocno przybliży was do zakwalifikowania się. Te mecze to zatem też okazja do eksperymentów, testowania zawodników, którzy w przeszłości nie dostawali wielu szans?

Cóż, mamy szesnastkę graczy, a trener przed samym meczem wybierze dwunastkę. Na pewno będziemy grali tak, żeby każdy z tych meczów wygrać. Nie ma zbyt wiele czasu, aby się do nich przygotować, ale jeśli zwyciężymy, to tak, znajdziemy się w naprawdę komfortowej sytuacji. Gdyby ta kwalifikacja była zapewniona, przyszedłby zapewne czas na inne pomysły trenera. Na razie celem jest jednak po prostu jak najszybszy awans.

Poza Rumunią zmierzycie się z Izraelem, z którym ostatnio nie udało wam się wygrać. Jego barw broni gracz, który dopiero co został wybrany w pierwszej dziesiątce draftu NBA – Deni Avdija.

To bez dwóch zdań nadzieja izraelskiej koszykówki. Młodzieżowe reprezentacje, w których grał, zdobyły bodajże dwa złote medale mistrzostw Europy. Izrael ma zresztą falę młodych, zdolnych zawodników, którym nie powinno brakować chęci do gry. Na pewno nie będzie to więc łatwy mecz. Postaramy się wykorzystać jak najlepiej dni, które do niego pozostały.

W polskiej kadrze też powoli widać tę zmianę pokoleniową, pojawiło się trochę nowych twarzy.

Już rok temu na mistrzostwach świata w Chinach mieliśmy paru młodych graczy. Przede wszystkim zobaczymy, jak będzie wyglądała ta finalna dwunastka, ale na pewno utalentowani zawodnicy grają w naszej lidze i będą w stanie w niedalekiej przyszłości pełnić ważne role w reprezentacji.

Dwóch z nich to podkoszowi: Aleksander Dziewa oraz Dominik Olejniczak. Ostro pan ich obija na treningach?

Element rywalizacji zawsze ma miejsce, to już jest wpisane w nasz zawód. Myślę, że nie tylko ja, ale każdy weteran służy pomocą młodszym zawodnikom i stara się ich wprowadzić do zespołu. Dziewa dostał swoje pierwsze powołanie, tego chłopaka pod kątem grania w tej samej drużynie jeszcze nie znam. Olejniczak był z nami na mistrzostwach świata, teraz fajnie wygląda w Treflu Sopot i stale się rozwija. Będziemy mieli z niego pożytek.

Wpadliście na jakiś pomysł, jak zastąpić Adama Waczyńskiego? Na których graczy możemy liczyć?

Zobaczymy. Sporo zależy od tego, kto znajdzie się w tej ścisłej dwunastce jako dwójka czy trójka. Jarosław Zyskowski, Michał Michalak… jest kilku chłopaków, którzy będą pomagać nam na tych pozycjach. Czekamy też na AJa Slaughtera. Mamy sporo niewiadomych. Nie chodzi też o to, żeby zastępować jedną czy drugą osobę. W przeszłości graliśmy już w różnych ustawieniach i musieliśmy sobie radzić z nieobecnościami. Teraz nie będzie inaczej. Trener Taylor ma sporo opcji, po pierwszych treningach okaże się, jak ten atak czy obrona będą wyglądać.

Czyli można powiedzieć, że Adama zastąpicie wspólnymi siłami, czy może “jeden do jednego” i ktoś wejdzie w jego miejsce?

Raczej nie określiłbym tego w ten sposób. Adam był liderem naszego zespołu przez wiele lat. I nie da się załatać jego nieobecności jeden do jednego. To wszystko będzie trzeba rozkładać na różne pozycje. Ale trudno też o tym rozmawiać, bo jeszcze w pełni nie wiemy, jaki będziemy mieli zespół do gry pod koniec przyszłego tygodnia.

Wielu zawodników, o których mówimy – właśnie Zyskowski i Michalak, a także choćby Michał Sokołowski – wybrało w ostatnim czasie zagraniczny kierunek.

Myślę, że ten trend będzie utrzymywany. Bardzo fajnie, że wielu polskich koszykarzy może pokazywać swoje umiejętności poza rodzimą ligą. Do tego całkiem nieźle sobie radzą. Mam nadzieję, że będzie takich ludzi coraz więcej. Oni wyjeżdżają, a potem, nawet kiedy z powrotem podpisują kontrakt w Polsce, to już przywożą bagaż doświadczeń. To ciekawa opcja dla młodych graczy, trzymamy za nich kciuki.

Pan spędził za granicą jeden sezon, właśnie w drużynie z Walencji, miasta, do którego się teraz udacie. Dlaczego nie więcej?

Tak, miałem przygodę z ligą ACB, co prawda krótką, ale miło ją wspominam. Hiszpańskie rozgrywki naprawdę stoją na wysokim poziomie, pewnie najwyższym w Europie. Miasto również było naprawdę sympatycznie, hala też niczego sobie, więc myślę, że zastaniemy bardzo dobre warunki. Czemu nie wyjechałem na dłużej? Podpisałem kontrakt w Stelmecie, a potem nie rozglądałem się za innymi opcjami. Postanowiłem zostać w Polsce i też nie słyszałem, żeby jakieś konkretne, dobre oferty do mnie przychodziły.

Obecnie występuje pan w zespole, który w całości składa się z polskich graczy.

Już kilka sezonów temu w Asseco Arce Gdynia grano samymi Polakami i ten pomysł się generalnie powiódł, był pozytywnie oceniony z zewnątrz. Teraz znowu poszliśmy w tym kierunku. Co prawda w tym sezonie uciekło nam kilka meczów, ale sądzę, że sama inicjatywa przynosi efekty. Wielu zawodników może na tym skorzystać i nabrać doświadczenia.

Zamysł jest taki, żeby pomóc w rozwoju polskiej koszykówki.

No tak, w niektórych drużynach często w końcu są problemy z tym by Polacy odgrywali jakąkolwiek rolę. A dla rozwoju koszykarza kluczowe jest, żeby spędzał sporo minut na parkiecie. I faktycznie przyczyniał się do wyników zespołu, a nie był ostatnim rezerwowym.

Wróćmy do reprezentacji, bo niepokojąco wygląda sytuacja AJ Slaughtera, który przez kilka miesięcy był bez klubu. W wakacje miał podpisać kontrakt w Hiszpanii, ale nie przeszedł testów medycznych, potem mówiło się o możliwej grze w Polsce i dopiero niedawno w końcu na tym Półwyspie Iberyjskim wylądował. Pytanie brzmi: czy jest w formie meczowej?

Do końca nie wiem, ale, znając AJa, na pewno sporo pracował indywidualnie. On zawsze jest aktywny, widziałem na mediach społecznościowych, jak wrzucał relacje z gry w bejsbol, koszykówkę czy futbol amerykański. To typ zawodnika, który lubi spędzać czas aktywnie. Ale jak wygląda fizycznie czy kondycyjnie to trudno się wypowiedzieć, bo myślę, że nikt nie miał możliwości obserwowania go na żywo. Wszyscy wierzymy jednak, że jest w miarę przygotowany.

Gdyby nie pandemia byłoby mu łatwiej. A tak wiemy, że w Stanach czy Hiszpanii mógł mieć problemy ze znalezieniem choćby miejsca do treningu, biorąc pod uwagę okresowo zamknięte hale.

Może mu brakować trochę ogrania. Czasem się jednak tak zdarza, że zawodnik z różnych przyczyn nie podpisuje od razu kontraktu. I AJ właśnie do momentu uzgodnienia warunków z klubem przebywał u siebie w domu. Ale tak jak wspominałem: na pewno korzystał z tego, co mógł. Przyjedzie na kadrę, trenerzy ocenią, w jakiej jest formie i zobaczymy, co dalej.

Możemy liczyć, że zagra w przyszłości w Polsce? Wspominał coś kiedyś o takich chęciach?

Była jakaś opcja jego gry w Polsce, ale widocznie się nie udało. Nie mam pojęcia. Jak zagra, to fajnie, jak nie zagra, to trudno. To jest profesjonalny sport i każdy wybiera swoją ścieżkę.

Igrzyska i Eurobasket zostały przesunięte. Zamierza pan grać w kadrze do 2022 roku, kiedy odbędzie się druga z tych imprez? Jakieś plany o zamknięciu rozdziału reprezentacyjnego się pojawiają?

Tak oczywiście, jakieś plany na ten temat istnieją, ale też nie chcę o tym zbytnio mówić. Skupiam się na tym, co będzie w Hiszpanii. A co dalej, to czas pokaże.

Teraz walczycie o udział w Eurobaskecie, ale już w przyszłym roku na reprezentacyjnej mapie będą czekać was kwalifikacje do igrzysk olimpijskich. To jest ten punkt docelowy?

W dalszej perspektywie to na pewno jest główny cel. Każda reprezentacja czy po prostu każdy zawodnik chce zagrać na igrzyskach. Mówimy jednak o odległej sprawie, eliminacje do turnieju olimpijskiego, jeśli się nic nie zmieni, odbędą się w przyszłe wakacje. Czekają nas spotkania choćby z Litwą i Słowenią, a z naszej grupy do turnieju olimpijskiego awansuje tylko jedna ekipa. Będziemy mieli zatem naprawdę mocne drużyny do pokonania. Mamy marzenia, ale zanim się one spełnią, będzie trzeba wykonać naprawdę sporo pracy. I na treningach, i na parkiecie.

Jeszcze dwa lata temu nikt w polskim koszykarskim środowisku nie myślał o igrzyskach. Pomógł świetny wynik na mistrzostwach globu, dzięki któremu o koszykówce zaczęło być głośno. Potem przyszła wygrana z Hiszpanią i znowu spadła na was fala pochwał. Macie takie poczucie, że aby się o was mówiło, musicie po prostu wygrywać? I brakuje wam komfortu pracy reprezentantów niektórych sportów, którzy niezależnie od wyników cieszą się popularnością?

Pewnie coś w tym jest. Ale na dobrą sprawę każda dyscyplina musi odnieść jakiś sukces, mniejszy lub większy, aby stało się o niej w naszym kraju głośniej. Konkurujemy z wieloma sportami. Każdy, kto się pojawia w kadrze, pracuje na to, aby ta nasza koszykówka była coraz bardziej popularna. Zwycięstwa stanowią oczywiście krok naprzód, a porażki wszystko utrudniają. To jest absolutnie naturalne.

ROZMAWIAŁ
KACPER MARCINIAK

Fot. Newspix.pl


Subskrybuj
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
Pokaż wszystkie komentarze

Aktualności

Kalendarz imprez