HME: Haratyk nie obronił tytułu, ale i tak wypadł dobrze – sięgnął po srebro

HME: Haratyk nie obronił tytułu, ale i tak wypadł dobrze – sięgnął po srebro

Był jednym z faworytów do złotego medalu Halowych Mistrzostw Europy w Toruniu. Żaden Europejczyk w tym sezonie nie posyłał kuli tak daleko, jak Polak.  W dodatku zawody rozgrywane są w naszym kraju co – nawet jeżeli kibice nie mogli gościć na trybunach- zawsze dodaje motywacji. I choć nie obronił tytułu wywalczonego przed dwoma laty w Glasgow, to i tak jesteśmy zadowoleni z postawy Polaka. Michał Haratyk – po zaciętej walce- zdobył srebrny medal halowych mistrzostw Europy.

Leniwy poranek do odhaczenia

Haratyk spokojnie rozpoczął poranne eliminacje – pierwsza próba dała mu drugą pozycję, zaraz za Czechem Tomasem Stankiem. Ale Polak załatwił sobie bezpośrednią kwalifikację w drugim pchnięciu, z wynikiem 21,02, oczywiście zostając liderem. Co cieszyło jeszcze bardziej, w próbie Haratyka widać było spore rezerwy.  Próba była niedociągnięta, kula uciekła na prawo.

– To, że Michałowi kula ucieka w prawo, to wyłącznie niuans techniczny, który wkradł się do jego próby. Ale on dalej potrafi z tego pchać dwadzieścia jeden metrów w eliminacjach. Więc wydaje mi się, że jak fajnie mu się to wszystko złoży dziś wieczorem, to osiągnie dobry wynik – powiedział nam Konrad Bukowiecki.

Swoją drogą, tylko dwóch zawodników pokonało odległość dwudziestu jeden metrów, zapewniającą kwalifikacje do wieczornego finału bez oglądania się na wynik innych zawodników. Z tego względu troszkę szkoda Kuby Szyszkowskiego. Dwa tygodnie wcześniej Szyszkowski zdobył w Toruniu tytuł wicemistrza Polski z wynikiem 20,45. Powtórka tego rezultatu dawałaby mu pewne miejsce w finale. Niestety, w swojej najlepszej próbnie drugi z Polaków posłał kulę na odległość 20,12, zajmując dziewiątą lokatę.  Eliminacje wygrał Francisco Belo, który zaskoczył wszystkich ostatnią próbą na 21,04, bijąc swój rekord życiowy. Jednak niewielu traktowało Portugalczyka jako poważnego rywala dla Haratyka. Po prostu, patrząc na wyniki w obecnym sezonie, wydawało się że to, co dla Portugalczyka jest sufitem, dla Michała stanowi co najwyżej przeciętny wynik. Zwłaszcza, że Polak uwielbia startować pod presją, kiedy gra toczy się o poważną stawkę.

– Zazwyczaj tak jest, że rano nie jest się w stuprocentowej dyspozycji i wieczorny konkurs jest dużo lepszy, tak że mam nadzieję na bardzo dalekie pchnięcia w wykonaniu Michała ­– dodawał Bukowiecki.

Ale teoria, że na konkursach rozgrywanych wieczorem kulomioci są znacznie lepsi niż o poranku, dziś nie dotyczyła tylko naszego rodaka. Bo Francisco Belo przyjechał do Torunia w życiowej formie. W finale jeszcze bardziej wyśrubował swoją życiówkę z eliminacji, pchając na 21,28. W dodatku do walki włączył się Filip Mihaljević, posyłając kulę trzy centymetry dalej. Sytuacja dla naszego mistrza robiła się podbramkowa. Trzecie miejsce na mistrzostwach Europy zapewne zadowalałoby każdego kulomiota. Każdego, poza Haratykiem. Przecież był u siebie. Przecież bronił tytułu halowego mistrza Europy. A w tym sezonie halowym był absolutnie najlepszy na Starym Kontynencie – z sześciu najdalszych pchnięć, trzy są jego autorstwa. Jak zatem zareagował?

Polak kolejny raz udowodnił, że jest najlepszy, kiedy jest przyparty do muru – osiągnął 21,33. Ten gość ma stalowe nerwy, albo po prostu nie posiada takiego układu w swoim organizmie.  Jesteśmy pewni, że swoją zimną krwią mógłby zamrażać całe jeziora. I właśnie psychika jest jednym z największych atutów Polaka. On się po prostu nie spala. Każdą kolejną kulę umieszczał za dwudziestym pierwszym metrem. Ale w pchnięciu liczy się to, kto wykona najdalszą próbę, a nie kto jest najbardziej powtarzalny.

I wtedy do koła wszedł Tomas Stanek, cały na czerwono-niebiesko.

Przed mistrzostwami Europy był wymieniany jako największy konkurent Polaka do walki o złoto. Ale w trakcie trwania finału – za sprawą Belo i Mihaljevića – pozostawał trochę w cieniu. Owszem, liczył się w walce o medale. Wszyscy wiedzieliśmy na co go stać. Jednak bynajmniej nie był tym, który rozdawał karty. Aż w piątej próbie Czech odpalił, pchając kulę na 21,62. Uzyskał tym samym swój najlepszy wynik w sezonie, i drugi najlepszy w Europie. Na taki wyczyn Haratyk nie zdołał już odpowiedzieć, mimo że się poprawił – konkurs zakończył odległością 21,47. Tym samym Stanek wziął udany rewanż za ubiegłe mistrzostwa Europy, w których musiał uznać wyższość Polaka.

Czy Haratyk może czuć niedosyt? Pewnie ambicja nie pozwoli mu czuć się do końca zadowolonym po zdobyciu srebra. Ale patrząc na przebieg konkursu, Michał zaprezentował się naprawdę dobrze. Tak po prostu już jest, że czasami rywal wykona jedno, niemalże idealne pchnięcie. Nam nie pozostaje nic innego, jak pogratulować Haratykowi wyniku. Srebrny medal halowych mistrzostw Europy – to brzmi dumnie!

Fot. Newspix


Subskrybuj
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
Pokaż wszystkie komentarze

Aktualności

Kalendarz imprez