To był intensywny dzień w halowej lekkoatletyce. W Madrycie odbyły się zawody z cyklu Indoor Tour Gold, w których udział brał Marcin Lewandowski oraz kilku dobrych znajomych z rozegranego niedawno Copernicus Cup. Ale cały wieczór skradł Grant Holloway. Amerykanin w końcu, po wielu próbach, pobił rekord świata w biegu na 60 metrów przez płotki!
Zanim napiszemy o występach Polaków, zacznijmy od najważniejszego wydarzenia tego dnia. Grant Holloway ponownie starał się ścigać z rekordem świata. Bo bądźmy szczerzy, rywale są dla Amerykanina tylko tłem. I już bieg eliminacyjny to potwierdził – Jankesowi do wymarzonego wyniku zabrakło zaledwie dwóch setnych sekundy. Aż przyszedł finał, a w nim dopiął swego! Pobiegł niemalże idealnie, na finiszu robiąc świetny wypad… po czym nastąpiło nerwowe oczekiwanie na dokładną korektę wyniku. A ta pokazała 7,29! Tak więc Amerykanin pobił dwudziestosiedmioletni rekord Colina Jacksona. Co najlepsze, ten wynik naprawdę jest do poprawy. Co prawda tylko w drobnych elementach, ale czyż nie one – wykonane perfekcyjnie – są składową rekordów?
Lewandowski bez ciśnienia, Lisek na swoim poziomie
W biegu na 1500 metrów w Madrycie Marcin Lewandowski chciał powalczyć z Salemonem Baregą. Etiopczyk pierwszą połowę rozpoczął tak mocno, że w pewnym momencie wyprzedził pacemekera! Polak – w przeciwieństwie do Hiszpana Santiago Gomeza – nie zdecydował się podjąć rękawicy i ruszyć za nim, a szkoda. Barega pod koniec wyraźnie osłabł. Co prawda wygrał bieg, ale w czasie 3:35,42, więc niewiele szybszym od rekordu Polski, który Marcin pobił w tym roku w Toruniu. Polak skończył na czwartej pozycji z czasem 3:39,09. Jednak jesteśmy spokojni o Lewego. W tym roku udowodnił, że stać go na więcej, dziś po prostu się nie forsował. No i przecież nie w każdym biegu trzeba bić rekord kraju, prawda?
Natomiast Piotr Lisek rywalizował w konkursie skoku o tyczce na mityngu w Belgradzie. Zawodnik Grupy Sportowej ORLEN nie ukrywa, że cały czas szuka formy. Już na Copernicus Cup pokonał wysokość 5,80. Tym razem zakończył turniej na przeskoczeniu 5,70, co dało mu drugą pozycję, ex aequo z aktualnym mistrzem olimpijskim – Brazylijczykiem Thiago Brazem. Konkurs w wielkim stylu wygrał Armand Duplantis, pokonując niebotyczną wysokość 6,10. Ale potem się nie zatrzymywał i przypuścił atak na własny rekord świata. Atak co prawda nieskuteczny, jednak imponuje nam ten chłopak. Czy w takim razie Lisek może walczyć o medale na mistrzostwach Europy w Toruniu? Przy Duplantisie złoto raczej będzie poza zasięgiem, ale srebro jest jak najbardziej realne.
Jak spisali się rywale Polaków na halowych mistrzostwach Europy?
Porównując suche rezultaty wielu naszych zawodników z Copernicus Cup i mistrzostw Polski do wyników osiąganych przez konkurentów z Europy w Madrycie i Belgradzie, Polacy nie mają się czego wstydzić. Oczywiście, to tylko porównanie korespondencyjne, różniące się diametralnie od bezpośredniego pojedynku. Jednak czy to w biegu na 60 metrów, czy w biegu przez płotki, europejscy rywale na zawodach w Madrycie nie przerastali wyników Polaków o głowę. Weźmy na przykład dzisiejszy bieg na 800 metrów, sensacyjnie wygrany przez Mariano Garcię w czasie 1:45,68. Nasz Adam Kszczot biegał w tym sezonie szybciej, co napawa optymizmem przed zbliżającymi się halowymi mistrzostwami Europy.
Poza tym w biegu na 800 metrów kolejny skalp zgarnęła Habitam Alemu, która zdeklasowała konkurencję o pół prostej bieżni, zostając przy okazji zwyciężczynią całego cyklu World Athletics Indoor Tour. W biegu na 400 metrów Pawel Maslak – legenda biegów halowych – wygrał z Tyrellem Richardem. Zadziwia nas ten zawodnik. W przypadku rzadko którego sportowca występuje aż taka różnica pomiędzy występami w hali i stadionie. Wielka szkoda, że w Madrycie nie pojawił się Michael Norman. Okazja do pojedynku najlepszego europejskiego czterystumetrowca z obecnym rekordzistą świata w hali przeszła koło nosa.
Ponadto, w biegu na 3000 metrów dwie Etiopki – Gudaf Tsegay i Lemlem Hailu – chciały pobić rekord świata, jednak wyraźnie zaszwankowało zgranie obu pań. Tsegay wolała być prowadzona, Hailu wyraźnie nie miała na ochoty zostać jej pacemakerką. Cóż, nie za każdym razem się udaje.
Fot. Newspix