Jak można było się spodziewać – dziesiąty etap Giro d’Italia trafił w ręce sprintera. Był nim Peter Sagan, który wykorzystał świetną pracę kolegów z BORA-hansgrohe. Jeśli jednak chodzi o “generalkę” – niewiele się dzisiaj zmieniło. Wciąż prowadzi Egan Bernal, który ma niewielką przewagę nad Remco Evenepoelem. To właśnie ci kolarze przystąpią do kolejnego etapu w najlepszych humorach – ale zanim to nastąpi, czeka nas dzień przerwy w rywalizacji.
Dziesiąty etap tegorocznego Giro d’Italia był najkrótszym z całego wyścigu. Kolarzy mieli do przejechania 139 kilometrów, po fragmentami dość pagórkowatej trasie, ale wciąż dającej szansę na wygraną sprinterom (nie mogło być jednak powtórki z dwóch poprzednich sprinterskich etapów, kiedy wygrywał Caleb Ewan, bo Australijczyk wycofał się z rywalizacji, prawdopodobnie przez kontuzję). W grę wchodził również scenariusz, że zwycięstwo odniesie jeden z uciekinierów – wykorzystując to, jak krótki dystans czekał na zawodników.
Ucieczkę dnia stworzyli Taco van der Hoorn, Umberto Marengo, Samuele Rivi oraz Simon Pellaud. Udało im się wypracować dwie minuty przewagi nad resztą stawki, ale jak się okazało – było to zdecydowanie za mało. Dogonieni zostali tuż przed premią górską przy Valico della Somma, czyli na około 40 kilometrów przed metą. W międzyczasie świetną robotę wykonywali kolarze BORA-hansgrohe (w tym Maciej Bodnar). Narzucili wysokie tempo, którego nie wytrzymało kilku sprinterów z przeciwnych teamów.
W końcówce etapu właśnie zawodnik niemieckiej grupy okazał się najlepszy. Peter Sagan wykorzystał pracę kolegów i wziął sprawę w swoje ręce na finiszu. Co prawda niemal koło w koło z nim jechali Fernando Gaviria czy Davide Cimolai, ale Słowak nie dał się zaskoczyć.
Only one rider crosses the line first but it's an entire team that works hard to make it happen! Thanks, everybody, this is a beautiful team victory. @BORAGmbH @Hansgrohe_PR @iamspecialized @sportful @ride100percent https://t.co/fevovJYxIA
— Peter Sagan (@petosagan) May 17, 2021
Bez przetasowań
Niewiele zmieniło się w klasyfikacji całego wyścigu. Prowadzenie utrzymał Egan Bernal. Przy tym zawodniku należałoby się na chwilę zatrzymać, bo trzeba przyznać, że wrócił z dalekiej podróży. Po tym, jak w 2019 roku sensacyjnie wygrał Tour de France, nieustannie miał problemy z plecami. Kontuzje sprawiły, że sezon 2020 w jego wykonaniu nie był zbyt udany. A teraz 24-latek znowu jest w czołówce. Znajduje się na najlepszej drodze do odniesienia sukcesu w Giro d’Italia, choć oczywiście do końca zostało jeszcze sporo etapów.
Niezły “comeback” robi też Remco Evenepoel. Jeden z największych kolarskich talentów ostatnich lat wygrał w ubiegłym roku Tour de Pologne, ale niedługo później był ofiarą groźnie wyglądającego wypadku podczas Giro di Lombardia. Ucierpiała m.in. jego miednica, co wykluczyło go z rywalizacji na długi czas. Na dobrą sprawę wrócił dopiero na… tegoroczne Giro d’Italia. I z miejsca pokazuje, że jest w wysokiej formie, bo do Bernala traci zaledwie 14 sekund. Zajmuje tym samym drugie miejsce w generalce.
Wygląda więc to tak, że na czele mamy dwóch zawodników, którzy wrócili do zdrowia oraz formy, a kolarze wskazywani przed wyścigiem na faworytów (czyli m.in. Simon Yates, którego wyróżniliśmy w naszej zapowiedzi) znajdują się nieco z tyłu. Większych wniosków jednak nie ma co z tego wyciągać. Straty w czołówce nie są zbyt duże, przed nami jeszcze niemal dwa tygodnie rywalizacji i zmienić może się wszystko.
Jutro kolarze będą mieli dzień przerwy i okazję na odpoczynek. A potem rozpocznie się kolejna część Giro oznaczająca niezwykle wymagające górskie etapy, w tym etap królewski, najtrudniejszy w całym wyścigu. Pierwszy z trzech wielkich tourów zatem dopiero się rozkręca.
Fot. Newspix.pl