Finał przegrany, ale sukces wielki. Straszewski wicemistrzem świata młodzieżowców w boksie

Finał przegrany, ale sukces wielki. Straszewski wicemistrzem świata młodzieżowców w boksie

36 lat temu w finale młodzieżowych mistrzach świata występował Andrzej Gołota. Przegrał wtedy z Felixem Savonem z Kuby, który po latach został trzykrotnym złotym medalistą igrzysk olimpijskich i sześciokrotnym mistrzem świata. Gołota miał wtedy 17 lat, a przez kolejnych kilkanaście tworzył historię naszego boksu. Jakub Straszewski, który dziś walczył w finale MMŚ z innym Kubańczykiem, Jorge Luisem Felimonem Lobainą,  też ma 17 lat. I wszystko jest przed nim. A za nim? Niesamowicie trudna walka w finale, którą ostatecznie przegrał. Choć dla Jakuba całe te mistrzostwa to i tak ogromny sukces.

Wciąż bez złota  

Nigdy nie mieliśmy mistrza świata w młodzieżowych mistrzostwach świata w boksie olimpijskim. Na tych trwających – odbywających się zresztą w Polsce – blisko byliśmy posiadania mistrzyni. W rywalizacji kobiet nasze dziewczyny zdobyły siedem krążków, z czego dwa srebrne. W rywalizacji mężczyzn ostatni przed tym turniejem medal, srebrny, przywiózł nam z tej imprezy Paweł Wierzbicki dziewięć lat temu. Złotego nie dał nam nikt.

Straszewski bronił honoru naszych chłopaków, bo jako jedyny dotarł do strefy medalowej. Że zgarnie krążek był już pewien po ćwierćfinale, który wygrał niejednogłośnie, 3:2, z Uzbekiem Amirszochem Samadowem. To był znakomity, wyczerpujący bój, po którym musiał niemal natychmiast się regenerować. Bo za niespełna 24 godziny miał zaplanowany ćwierćfinał. W międzyczasie zdołał jednak udzielić wywiadu, dzięki któremu poznała go cała Polska. Na antenie TVP na koniec krótkiej rozmowy pozdrawiał mamę i dziękował jej za wsparcie. Załamał mu się głos, w oczach pojawiły się łzy.

Zobaczył to między innymi Zbigniew Boniek. Prezes PZPN pisał, że Kuba zyskał nowego kibica i dodawał, że półfinał postara się obejrzeć mimo tego, że miał się odbyć w czasie trwania Kongresu UEFA. Kuba odpowiedział mu właśnie po kolejnym pojedynku. – O mojej poprzedniej walce było głośno w mediach społecznościowych, szczególnie na Twitterze. Dostałem wiadomość od rodziny i znajomych, że ogląda i trzyma kciuki za mnie prezes Zbigniew Boniek. Dziękuję bardzo, gratuluję nowej posady w UEFA – powiedział wtedy.

Miał powody do zadowolenia. W półfinale boksował świetnie. Od samego początku walczył aktywnie, jego odwrotna pozycja i prawy prosty sprawiały Hindusowi Vishalowi Gupcie mnóstwo problemów. Rywal właściwie nie miał żadnego pomysłu na Polaka i dopiero w trzeciej rundzie – nie mając nic do stracenia – ruszył do przodu. Ale Straszewski znakomicie się wybronił i wygrał jednogłośnie na punkty, będąc lepszym u wszystkich sędziów.

Zapowiadał po tamtej walce, że postara się zdobyć złoto. Niestety, nie udało się.

Pod naporem

Zacznijmy od prostego stwierdzenia: Straszewski ma czas. W sierpniu skończy 18 lat. Felimon Lobaina, z którym dziś boksował, starszy jest o 16 miesięcy. Na mistrzostwach młodzieżowców to ogromna różnica. Zresztą mało kto przed tym turniejem spodziewał się zobaczyć Kubę w finale, choć ten od samego początku mówił, że marzy o złocie. Jego droga do walki o złoto była trudna, stoczył ciężkie pojedynki, w każdym jednak odnajdując się pod presją rywala i samemu umiejętnie punktując przeciwników. Jednym zdaniem: pokazał się ze znakomitej strony.

Finał też tak zaczął. Pierwsza runda – niejednogłośnie, ale jednak – była jego. Sędziowie punktowali 3:2 na korzyść Polaka. Straszewski był co prawda spychany na liny, ale świetnie pracował na nogach, znakomicie kontrował i trafiał Kubańczyka. Ten też nieco go napoczął, ale jednak to nasz zawodnik uderzał celnie i mocno, zwłaszcza pod koniec. Sędziowie to zauważyli.

Problem w tym, że o ile pierwsza runda była wyrównana, o tyle kolejna już nie. Felimon Lobaina ruszył do przodu niemalże jak szalony. Tyle że w tym szaleństwie była metoda i, przede wszystkim, umiejętności. Polak dwukrotnie był liczony po mocnych ciosach rywala, dawał się przyprzeć do lin, regularnie zbierał mocne ciosy w głowę i na tułów, które były kluczowe, bo pozbawiały go sił. Generalnie – nie miał atutów. To była być może jego najgorsza runda w całym turnieju, ale to w pełni zasługa rywala. Ten po prostu nie dał mu ani chwili na złapanie oddechu, widać było, że trudy turnieju już się Kubie odbijają. Lobaina dał w tym starciu prawdziwy pokaz pięściarstwa i pokazał, że już za niedługo może walczyć o najwyższe cele.

W trzeciej rundzie sytuacja nieco się wyrównała. Straszewski nie zdołał odmienić losów spotkania, które po drugim starciu przeszło w ręce rywala. Kubańczyk wygrał jednogłośnie, na jego korzyść punktowali wszyscy sędziowie. Kluczowa okazała się jego szybkość, o której sporo mówiono przed walką. Bo był lżejszy od Polaka, ale znakomicie przygotowany technicznie, kondycyjnie i szybkościowo.

Złoto dla niego nie było zaskoczeniem. Srebro dla Straszewskiego już pewnym jest. I Polak powinien się z niego bardzo cieszyć, mimo tej porażki.

Kolejna generacja

Pięściarzem był też ojciec Kuby. Nigdy nie osiągnął jednak wielkich sukcesów. On sam przyznawał, że jego syn już go w tej kwestii przerósł. Swoją drogą dziadek też sporo z boksem miał wspólnego, latami działał w Polskim Związku Bokserskim. Straszewski drogę więc miał wskazaną przez dwa pokolenia. I postanowił na nią wejść. Dziś pewnie nikt z jego rodziny tego nie żałuje.

Kuba przyciągnął swoimi występami uwagę całej Polski. Gratulowali mu nasi najwybitniejsi pięściarze, po półfinale dzwonił między innymi Dariusz Michalczewski, który zresztą dobrze zna się z trenerem kadry mężczyzn, Dariuszem Kochanowskim. Wszyscy, którzy znajdują się w otoczeniu Kuby, podkreślają jednak, że te gratulacje to tylko początek. Bo nasz młody pięściarz umiejętności ma jeszcze większe, niż tu pokazał i będą kolejne powody, by mu gratulować. Dla TVP mówił o tym choćby jego tata.

– Kuba potrafi jeszcze więcej, niż do tej pory widzieliśmy, aczkolwiek wiemy, jaka jest ranga imprezy. Jest młodym zawodnikiem i nie potrafi jeszcze wszystkiego zaprezentować w ringu. To przyjdzie z czasem. Najważniejsza jest koncentracja, odciął się od Internetu. Po turnieju wróci do normalnego funkcjonowania. Kubę budują pochwały od prezesa PZPN-u Zbigniewa Bońka czy od Dariusza Michalczewskiego. Wtedy wie, że rzesza fanów boksu w całej Polsce go wspiera. Już nic nie musi nikomu udowadniać.

Straszewski już występem w kieleckim turnieju zapisał się w historii naszego boksu. Mógł stać się pierwszym polskim mistrzem w historii tej imprezy. Nie wyszło, ale to nie zmienia faktu, że osiągnął fantastyczny wynik i to w młodym, nawet jak na te mistrzostwa, wieku. Jeśli będzie się dalej dobrze rozwijał, dojdzie daleko. Choć, oczywiście, do sukcesów wśród seniorów wciąż daleko. Warto jednak mieć Kubę na oku. Bo możliwe, że za kilka lat będziemy mieli z niego wielką pociechę.

Fot. YouTube/Bokser.org


Subskrybuj
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
Pokaż wszystkie komentarze

Aktualności

Kalendarz imprez