Na Lazurowym Wybrzeżu w Marsylii trwają Finały Pucharu Świata w klasach olimpijskich. Międzynarodowa Federacja Żeglarska (niegdyś ISAF, dziś World Sailing) szuka sposobu by za wszelką cenę uatrakcyjnić żeglarstwo. Jednak na wczorajsze, niewątpliwie “atrakcyjne” wydarzenia wpływ miał tylko Najwyższy i nie mam na myśli tutaj Kima Andersena (szefa światowego żeglarstwa). Otóż podmuchy przekraczały 30 węzłów! Węzeł to mila morska (1852 metry) na godzinę. Przekładając to na skalę Beauforta, to siódemka, czyli bardzo silny wiatr. Prawie sztorm.
Dla klas olimpijskich to są warunki skrajne. To jednostki bardzo lekkie, mocno przeżaglowane. Żegluga w takich warunkach to walka o przetrwanie i prawdziwy test umiejętności żeglarskich, pięknie określane angielskim mianem “seamanship”. Można by pokusić się o wolne tłumaczenie na “dzielność morska” (termin ten jednak raczej po polsku odnosi się raczej do dzielności jachtów) albo praktyka morska i tu już rozumiane są umiejętności radzenia sobie w ekstremalnych warunkach, w sztormie. Fakt, że bohaterem stawał się każdy, kto dopłynął do mety, kto po wywrotce był w stanie pozbierać się, postawić łódkę i kontynuować wyścig. Najgorsze w tym przypadku są przychodzące niespodziewanie podmuchy wiatru. Na sprzęcie olimpijskim nie ma możliwości refowania (odpowiedniego zwijania, zmniejszania powierzchni) żagli, a płynąc w trymie regatowym, trudno nagle szybko zareagować na momentalnie wzrastające ciśnienie pracujące na żagle, próbując jednocześnie wykorzystać przychodzące szkwały do przyspieszenia. Gleby w takich sytuacjach są kwestią czasu.
Za żeglarzami trzy dni rywalizacji. W marsylskich finałach startuje dwanaścioro Polaków. Największą liczbę stanowią tradycyjnie deskarze: Maja Dziarnowska, Karolina Lipińska (obie SKŻ ERGO Hestia Sopot), Piotr Myszka (AZS AWFiS Gdańsk) oraz Radosław Furmański (DKŻ Dobrzyń). Ten ostatni w pierwszym w tym roku Pucharze Świata w Miami był drugi. Myszka to stary wyga, mistrz świata i Europy, olimpijczyk z Rio ’16. Furmański depcze mu po piętach. Brakuje w tym składzie Zofii Klepackiej (Żeglarska Legia Warszawa) i Pawła Tarnowskiego (SKŻ). Dziarnowska po trzech dniach jest dwunasta, Lipińska 22. Myszka plasuje się na szóstym miejscu, Furmański 10. W windsurfingu rozegrano dotąd trzy wyścigi, a regaty potrwają do soboty.
Wielkie nadzieje (przede wszystkim olimpijskie) wiążą się ze startem Agnieszki Skrzypulec i Jolanty Ogar-Hill (SEJK Pogoń Szczecin/UKŻ Wiking Toruń) w klasie 470. Polki ukończyły majowe mistrzostwa Europy na czwartym miejscu (podobnie jak Dziarnowska), a start we Francji będzie dla nich kolejnym etapem przygotowań do sierpniowych mistrzostw świata w Japonii (na olimpijskim akwenie w Enashimie), gdzie będą walczyły o kwalifikację olimpijską dla kraju na igrzyska w Tokio w 2020 roku. Obie były mistrzyniami świata, choć w innych konfiguracjach (z innymi załogami). Plasują się po trzech biegach na 10. lokacie. W klasie 49er ścigają się Mikołaj Staniul (jego ojciec Zdzisław Staniul jest trenerem dziewczyn z 470, olimpijczyk z Barcelony ’92 i Atlanty ’96) i Jakub Sztorch (YKP Gdynia). To bardzo młoda załoga, łapiąca doświadczenie. Trzy dotychczasowe biegi dają im dobrą wyjściową dziesiątą pozycję. Kobiety również ścigają się na skiffach w żeńskim odpowiedniku 49era, czyli w klasie 49erFX. Aleksandra Melzacka i Kinga Łoboda (YKP Gdynia/AZS AWFiS Gdańsk) są czwarte. Brawo!
Polskę reprezentują również kiteboardziści Maks Żakowski (MKR Tramp Mielno) – szósty – oraz Błażej Ożóg (SKŻ) – 17.
FOT. youtube/WORLD SAILING