Dziesiąty etap Giro d’Italia miał niespodziewany przebieg. Peter Sagan wyłamał się z peletonu już na początku rywalizacji i w heroiczny sposób zdołał utrzymać się na pierwszym miejscu aż do mety. Zadowolony może być też Rafał Majka, który finiszował szósty. Sportowe zmagania zostały nieco zakłócone przez zamieszanie z koronawirusem – z wyścigu wycofały się ekipy Jumbo-Visma oraz Michelton-Scott.
Jeszcze przed startem dziesiątego etapu Giro d’Italia, wiedzieliśmy, że będzie on inny niż wszystkie poprzednie. W czasie wczorajszej przerwy w rywalizacji zbadano bowiem kolarzy oraz członków zespołów pod kątem obecności koronawirusa. Okazało się, że zakażony jest m.in. Steven Kruijswijk, lider Jumbo-Visma. Tym samym Holender był zmuszony wycofać się z wyścigu, podobnie jak cała jego grupa. Ten sam los spotkał Mitchelton-Scott. Uznano, że cztery pozytywne przypadki Covid-19 pośród obsługi drużyny uniemożliwiają jej dalsze uczestnictwo w Giro.
Straty należy zatem określić jako potężne. Mówimy o dwóch czołowych kolarskich grupach, w barwach, których jeździli kandydaci do walki o czołowe lokaty. Nie mówimy co prawda o zawodnikach z pierwszej dziesiątki klasyfikacji generalnej, ale zajmującemu 11. pozycję Kruijswikowi czy Lucasowi Hamiltonowi (Michelton-Scott), który był 15., nie należało odbierać szans na niezły wynik. O zwycięstwach etapowych mógł za to marzyć Michael Matthews z Teamu Sunweb, ale on też uzyskał pozytywny wynik testu i został wycofany z wyścigu.
On wciąż ma to coś!
No ale cóż – trzeba jeździć dalej. I modlić się o zdrowie, bo – nawet przy braku jakichkolwiek symptomów choroby – zakażenie się Covid-19 oznacza koniec dalszej rywalizacji. Podczas dziesiątego etapu kolarze mieli do pokonania odcinek o długości 177 kilometrów. Prawdziwe wyzwanie czekało ich jednak na ostatnich 60 kilometrach, gdzie znajdowało się sześć stromych podjazdów.
Pierwszą ucieczkę dnia stworzyli: Peter Sagan, Filippo Ganna, Ben Swift, Jhonatan Restrepo, Dario Cataldo, Davide Villela i Simon Clarke. Udało im się wypracować cztery minuty przewagi na główną grupą, a premię górską zgarnął ostatni z nich.
W końcowej części wyścigu peleton naturalnie dogonił część uciekinierów, ale nie wszystkich. Wciąż na czele znajdował się Sagan, któremu towarzyszył Swift. Zaciekle gonił ich Pello Bilbao, zawodnik zajmujący trzecie miejsce w generalce. Udało mu się dopaść jednak tylko Swifta, co kosztowało go sporo sił. Hiszpan na pięć kilometrów przed metą sam został bowiem prześcignięty przez grupę kolarzy, w której jechali m.in. Joao Almeida (obecny lider Giro), Ben McNulty oraz Rafał Majka.
Na Sagana nie było jednak sił. Wielce utytułowany zawodnik pokazał, że mimo gorszej formy w ostatnim czasie, nie można spisywać go na straty. Na metę wjechał solo (co rzadko mu się zdarza, zazwyczaj wygrywa sprintem). Stał się też setnym kolarzem w historii, który triumfował w pojedynczych etapach trzech najważniejszych wyścigów (Tour de France, Giro d’Italia, Vuelta a España). Na dodatek to pierwsze zwycięstwo Słowaka od 2019 roku, kiedy wygrał 5. etap TdF.
Z niezłej strony podczas dzisiejszej rywalizacji pokazał się Rafał Majka, który finiszował szósty, natomiast podium uzupełnili McNulty oraz – utrzymujący się na szczycie klasyfikacji generalnej – Almeida (ósmy Polak traci do niego minutę oraz 21 sekund).
Fot. Newspix.pl