Kiedy Mattia Camboni wyruszył ze startu wyraźnie przed syreną oznaczającą początek wyścigu, zaczęliśmy skakać z radości. Falstart Włocha oznaczał bowiem niemalże pewny medal dla Piotra Myszki, który w klasyfikacji generalnej gonił jego oraz Thomasa Goyarda. Już zastanawialiśmy się, czy Polak skończy z brązowym krążkiem, czy może jednak powalczy o srebrny. Ale nie zdobył żadnego z nich. Ba, nie ukończył nawet wyścigu. Zaraz po Włochu, zarówno on jak i Goyard… zostali zdyskwalifikowani za to samo przewinienie. Tym samym Myszka stracił szansę na medal, który przez chwilę – tak się wydawało – już wisiał na jego szyi.
Myszka to prawdziwy weteran klasy RS-X. Czterdziestolatek wygrywał w niej mistrzostwo świata w 2010 roku w duńskim Kerteminde. Powtórzył ten sukces sześć lat później w Ejlat, więc w roku olimpijskim. Na samych igrzyskach zajął najgorsze dla sportowca czwarte miejsce, a do trzeciego Francuza Pierre Le Coq’a zabrakło mu zaledwie dwóch punktów. Polak przez prawie całe regaty prezentował się świetnie, przed wyścigiem finałowym zajmował trzecią pozycję w klasyfikacji generalnej. Ale w nim sobie nie poradził, zdobywając 18 punktów. A przypomnijmy, że w żeglarstwie im mniejsza liczba punktów, tym lepszy wynik.
W Tokio przed ostatnim, finałowym wyścigiem Piotr Myszka znajdował się na czwartej pozycji. Pierwszy Kiran Badlone był poza zasięgiem konkurencji, ale walka toczyła się o pozostałe dwa miejsca na podium. Wicelider klasyfikacji – Thomas Goyard – miał na swoim koncie 52 punkty, trzeci Włoch Mattia Camboni 54. Z kolei Myszka uzbierał 57 oczek. Jako że wyścig finałowy jest punktowany podwójnie, Polak musiał wyprzedzić Włocha o dwa, a Francuza o trzy miejsca.
– Mam bardziej komfortową sytuację, chyba jest łatwiej atakować. To oni noszą kolorowe koszulki, na nich jest większa presja – mówił sam zainteresowany po ostatnim wyścigu serii głównej.
Żaden nie utrzymał nerwów na wodzy
Emocje przed startem były ogromne. Zawodnicy ustawili się na linii startu, syrena zawyła… ale wcześniej Mattia Camboni wyruszył na trasę! Jakże było wtedy pięknie, jak cudownie! Dramat Włocha, Polak płynący za Francuzem, ale to nie ważne. Przez kilka chwil kalkulowaliśmy, czy Myszce bardziej opłaca się ścigać Goyarda w nadziei na walkę o srebro – jeżeli ten zostałby wyprzedzony jeszcze przez dwóch rywali – czy może jednak spokojnie pilnować brązowego medalu.
Ale nasze kalkulacje przerwali sędziowie. W żeglarstwie za przedwczesny start dyskwalifikowany jest każdy zawodnik, który takiego startu dokona. To różnica w porównaniu do wielu konkurencji, w których dyskwalifikowany jest tylko zawodnik, który zawinił jako pierwszy. Zatem sędziowie, jako do drugiego podpłynęli właśnie do Polaka i pozbawili go nadziei na wywalczenie upragnionego medalu. Losy Camboniego i Myszki podzielił również Francuz, zatem z wyścigu rozstrzygającego o medale odpadło trzech zawodników, którzy mieli pomiędzy sobą rozstrzygnąć tę kwestię.
Dramatyczna i kuriozalna sytuacja, ale utnijmy spekulacje już na początku. Decyzja sędziów była słuszna, choć Piotr Myszka nie mógł się z nią pogodzić, pytając sędziów czy tak ma wyglądać wyścig medalowy. Ale wątpliwości budzi styl w jakim została podjęta. Sebastian Warzecha oraz Monika Wądołowska w audycji porannej Dwójce bez sternika zaraz po tym zdarzeniu rozmawiali z Bogusławem Witkowskim, prezesem Pomorskiego Związku Żeglarskiego i wiceprezesem Polskiego Związku Żeglarskiego. Witkowski powiedział, że praktycznie na każdych zawodach takie decyzje są przekazywane zawodnikom natychmiastowo. W tym przypadku dwójce zawodników dano nadzieję, które zostały przekreślone w trakcie wyścigu.
W ramach formalności dodajmy, że choć Goyard został wykluczony, to utrzymał drugą pozycję. Złoto jeszcze przed startem zapewnił sobie Kiran Badloe z Holandii, a brąz finalnie przypadł reprezentantowi Chin, Kunowi Bi. Piotr Myszka zakończył rywalizację na szóstym miejscu, ze stratą czterech punktów do brązowego medalu. A my mamy w głowach myśl, żeby te igrzyska jak najszybciej się skończyły. Oby po południu nasza sztafeta mieszana 4 x 400 metrów zasiała w naszych sercach nieco optymizmu.
Fot. Newspix