Dobek pokonał Kszczota, Lesiewicz przegrała tylko ze Świętą-Ersetic. Drugi dzień HMP

Dobek pokonał Kszczota, Lesiewicz przegrała tylko ze Świętą-Ersetic. Drugi dzień HMP

Drugi dzień lekkoatletycznych halowych mistrzostw Polski był w dużej mierze dniem niespodzianek. Pierwszą z nich sprawiła 17-letnia Kornelia Lesiewicz, która w biegu na 400 metrów przegrała tylko z Justyną Święty Ersetic. Autorem drugiej był zaś Patryk Dobek, przede wszystkim płotkarz, który pokonał… Adama Kszczota w wyścigu na 800 metrów! Co poza tym? Oglądaliśmy sporo dobrych występów. To musi cieszyć, bo dla najlepszych polskich lekkoatletów majaczą już na horyzoncie halowe mistrzostwa Europy w Toruniu.

Zacznijmy od tego, że sporo mieliśmy dzisiaj biegów. Najmocniej obsadzony był jednak – nie ulega wątpliwości – bieg na 400 metrów kobiet. I to nawet mimo tego, że do Torunia nie przyjechała kontuzjowana Anna Kiełbasińska.

Oczywiście za wielką faworytkę należało uznać Justynę Święty-Ersetic. Zawodniczka Grupy Sportowej ORLEN faktycznie wygrała dość pewnie (52,02). Inna sprawa, że za jej plecami toczyła się zacięta walka o medale. I aż do ostatniej prostej trudno było prognozować, która zawodniczka wyjdzie z niej zwycięsko. Ostatecznie tempa nie wytrzymała Patrycja Wyciszkiewicz-Zawadzka (53,50), która finiszowała piąta, a Natalia Kaczmarek (52,98) nie była w stanie poprawić swojej czwartej pozycji.

W tej sytuacji trzecie miejsce trafiło do Małgorzaty Hołub-Kowalik (52,86), a wicemistrzynią Polski została… 17-letnia Kornelia Lesiewicz! Jasne, wiedzieliśmy, że ta dziewczyna potrafi szybko biegać, niedawno zmiażdżyła rekord Polski juniorów, ale dzisiaj naprawdę przebiła samą siebie. Znowu poprawiła życiówkę (52,56) i lepsza od niej okazała się tylko i wyłącznie jedna z najlepszych biegaczek na 400 metrów w Europie.

A co najlepsze – Kornelia podkreślała w wywiadzie po wyścigu, że do Torunia przyjechała po prostu po doświadczenie. I niespodziewanie udało jej się wygrać medal. Wiecie, jaki był jej plan na finałowy wyścig? Trzymać się Justyny. Proste, ale skuteczne.

U panów, w tej samej konkurencji, triumfował Karol Zalewski, który zauważył jednak, że nie jest w najwyższej formie. I podczas mistrzostw Europy w Toruniu odpuści sobie bieganie indywidualne, stawiając tylko na sztafetę (mimo tego, że osiągnął minimum oraz siódmy wynik na Starym Kontynencie, 46,52).

Wiele emocji dostarczył nam też bieg na 800 metrów panów. W dużej mierze dlatego, że złoty medal wygrał nie Adam Kszczot, a… Patryk Dobek, czyli płotkarz (1:47.12). “Profesor” (1:47.35) przyjął nietypową dla siebie taktykę, prowadząc wyścig, i to poniekąd się na nim zemściło, bo został wyprzedzony na ostatnich metrach. Mógł zatem cieszyć się wyłącznie ze srebrnego medalu. – Zabrakło mi trochę mocy na ostatnich pięćdziesięciu metrach. To był naprawdę szalony finisz – mówił Kszczot w rozmowie z TVP Sport.

O ile w konkurencji mężczyzn doszło do niespodzianki, tak u pań stało się to, co stać się musiało – złoty medal trafił do Joanny Jóźwik. Wracająca do formy lekkoatletka wygrała bieg na 800 metrów z czasem 2:01.90, choć trzeba przyznać, że Angelika Cichocka nie zamierzała odpuszczać – do faworytki zabrakło jej dwudziestu dwóch setnych, skończyła rywalizacę na drugim miejscu.

Również złoty, i to po raz piąty z rzędu, został Damian Czykier. Wygrał bieg na 60 metrów przez płotki z zapasem sześciu setnych nad Krzysztofem Kiljanem, który zanotował życiówkę (7,59 a 7,65). Dopiero trzeci, czym zapewne może być nieco rozczarowany, finiszował Artur Noga (7,74).

Nie tylko bieganiem żyje człowiek

Nie oszukujmy się – konkurs skoku o tyczce na HMP jeszcze parę lat temu mógłby dostarczać sporych emocji, ale dzisiaj oczywiste było, do kogo trafi złoty medal. Paweł Wojciechowski oraz Robert Sobera wciąż szukają dawnej formy i zagrozić Piotrowi Liskowi dzisiaj po prostu nie mogli. Zawodnik Grupy Sportowej ORLEN zaliczył plan minimum, pokonując 5,60. To wystarczyło, bo jego koledzy zatrzymali się na 5,40 (Sobera) i 5,30 (Wojciechowski).

– Oczywiście trochę się przetarliśmy przed mistrzostwami Europy – mówił Lisek. – Grunt to zwycięstwo na krajowej scenie, a teraz czekamy na mityng w Belgradzie, gdzie pojawi się światowa czołówka. Czuję się bardzo dobrze. Kłopoty zdrowotne? Tego bym tak nie określił, w życiu sportowca zawsze coś boli, ważne po prostu, aby nie doznać gorszej kontuzji. Teraz spoglądam już w kierunku halowych mistrzostw Europy, a potem igrzysk, które nadchodzą wielkimi krokami tak naprawdę.

Rozczarowania nie ukrywał Wojciechowski, który zapowiedział jednak, że zrobi wszystko, aby znowu dawać radość swoim kibicom. – Nie potrafię wrócić do dobrego skakania już od 2019 roku i startu w Wuhan, kiedy złamałem tyczkę. Nie poddam się jednak, bo sprawia mi to przyjemność. Wiem, że nadejdzie moment, kiedy znowu będzie dobrze. I pokażę, że Wojciechowski to wciąż firma w światowej tyczce.

Podobne odczucia może mieć Konrad Bukowiecki. Tygodnie mijają, ale nasz kulomiot wciąż nie pcha tak daleko, jak choćby Michał Haratyk (dzisiaj 20,77, co też go nie zadowoliło). Dzisiaj przegrał zresztą nie tylko z nim, ale i Jakubem Szyszkowskim (20,45). Pchnięcie na 19,77 metrów nie mogło wystarczyć na więcej niż brązowy medal.

Jako jeden z ostatnich dzisiejszą rywalizację zakończył Paweł Wiesiołek. Najlepszy polski wieloboista oczywiście startował w swojej lidze, ale próbował dzisiaj pobić życiówkę. I to mu się udało, wykręcił 6103, co jest w tej chwili drugim wynikiem na światowych listach w siedmioboju! W historii tej konkurencji w Polsce na hali lepszy był tylko Sebastian Chmara (6415 punktów). Co tu dużo mówić – na HME w Toruniu zawodnik Grupy Sportowej ORLEN będzie walczył o wysoką lokatę.

Na koniec wspomnijmy o konkursie skoku wzwyż pań, po którym żalu nie ukrywała Kamila Lićwinko. Bo choć po raz dziewiąty w karierze została halową mistrzynią Polski, tak najlepsza próba na 1,82 nie mogła jej zadowolić. To wynik pozwalający triumfować na krajowym podwórku, ale nie myśleć o rywalizacji ze światową czołówką.

Kamila ma jednak wiele czasu, aby odbudować formę przed najważniejszą imprezą sezonu – czyli igrzyskami olimpijskimi. A polskich zawodników, którzy wywalczyli minimum, już za dwa tygodnie czekają halowe mistrzostwa Europy w Toruniu. I jesteśmy pewni, patrząc na ich występy podczas ostatnich dwóch dni, że dostarczą nam na nich sporo emocji.

Fot. Newspix.pl


Subskrybuj
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
Pokaż wszystkie komentarze

Aktualności

Kalendarz imprez