Do Tokio niecałe pół roku. Które dyscypliny mogą dać nam medale?

Do Tokio niecałe pół roku. Które dyscypliny mogą dać nam medale?

W dobie pandemii koronawirusa regularnie podaje się w wątpliwość to, czy igrzyska w Tokio faktycznie się odbędą. Przewodniczący komitetu organizacyjnego, Yoshiro Mori, dopiero co zapewniał jednak, że niezależnie od tego, jak będzie wyglądać sytuacja na świecie i w samej Japonii, najlepsi sportowcy zajadą w lipcu do Kraju Kwitnącej Wiśni. W tym i Polacy, z których część na pewno będzie chciała zawalczyć o medale.

Wybraliśmy dyscypliny, które – tak się dziś wydaje – mogą dać nam w Tokio sporo radości.

Lekkoatletyka

– Przed pandemią polski sport znajdował się w doskonałym miejscu, nasi reprezentanci zdobywali medale mistrzostw świata, czy mistrzostw Europy, które z pewnością rozbudziły nasze apetyty na kolejne sukcesy. W ubiegłym roku celowaliśmy w 15 medali i dalej uważam, że jest to realny wynik, który jesteśmy w stanie osiągnąć w Tokio. Liczymy również na niespodzianki, więc będąc szczerym mam nadzieję, że tych krążków będzie jeszcze więcej – mówił niedawno szef polskiej misji olimpijskiej, Marcin Nowak.

Jeśli chcemy przywieźć z Japonii tyle krążków, nie ulega wątpliwości, że musimy liczyć na lekkoatletów i lekkoatletki. To przedstawiciele tej dyscypliny od kilku lat imponują regularnością w przywożeniu do kraju medali z kolejnych imprez, ale… na igrzyskach różnie z tym bywało. Spójrzmy zresztą na nasz medalowy bilans z imprez na otwartym stadionie z poprzedniej dekady (2011-2020).

  • MŚ 2011: 1 złoty medal/0 srebrnych/ 1 brązowy;
  • ME 2012: 1/0/3;
  • IO 2012: 2/0/0;
  • MŚ 2013: 2/1/0;
  • ME 2014: 2/6/4;
  • MŚ 2015: 3/1/4;
  • ME 2016: 6/5/1;
  • IO 2016: 1/1/1;
  • MŚ 2017: 2/2/4;
  • ME 2018: 7/4/1;
  • MŚ 2019: 1/2/3.

Jak widać – ostatnie lata były dla polskiej lekkiej atletyki najlepsze. Już dobrze ponad dwa lata temu Marek Plawgo mówił nam, że mamy nową wielką lekkoatletyczną drużynę. – To jest Wunderteam na skalę naszych czasów. Tamten, w przeszłości, zdobywał medale na potęgę. Nasz wygrywa klasyfikację medalową mistrzostw Europy i na hali, i na stadionie. Te porównania absolutnie nie są na wyrost. Piękne jest to, że zdobywamy tych medali mnóstwo, ale nazwiska przy nich się zmieniają. To nie są tylko murowani kandydaci, ale i osoby, których się nie typowało. Widać, że mamy całe zaplecze i te medale nie są przypadkami.

Od tamtego czasu nic się nie zmieniło, bo choć mistrzostwa świata w 2019 roku okazały się nieco słabsze, to wypada jednak zauważyć, że wpływ na to miały urazy, choćby ten Anity Włodarczyk. Członkini Grupy Sportowej ORLEN ostatecznie w ogóle w Dausze nie wystartowała.

Co jednak istotne – poza tym zdobyli tam swoje krążki niemalże wszyscy ci, na których stawiano. Były więc dwa medale młociarzy – złoto Pawła Fajdka z Grupy Sportowej ORLEN i brąz Wojciecha Nowickiego – był też medal sztafety kobiet na dystansie 4×400 metrów, były trzecie miejsca Piotra Liska i Marcina Lewandowskiego, było w końcu srebro Joanny Fiodorow, od którego te mistrzostwa się dla nas zaczęły. Owszem, zdarzały się niepowodzenia – w eliminacjach rzutu młotem odpadła Malwina Kopron, w półfinale biegu na 800 metrów Adam Kszczot, a w rzucie dyskiem wszyscy nasi zawodnicy nie weszli do finału – ale mimo tego nasza kadra była wystarczająco mocna, by zdobyć sześć krążków.

Na igrzyskach taki wynik byłby wprost doskonały. A przecież wciąż możemy liczyć, że wrócić na czas uda się Anicie Włodarczyk. O medale mogą też powalczyć nasza sztafeta mieszana 4×400, Piotr Małachowski, kulomioci (choć poziom w pchnięciu kulą jest na ten moment niesamowicie wysoki) czy też wspomniani Kszczot i Kopron. Niewykluczone też, że zdarzą się niespodzianki – czasem w gronie kandydatek do medali wymienia się na przykład Ewę Swobodę, aczkolwiek tu sam awans do finału byłby już znakomitym rezultatem.

Oczywiście, w niektórych przypadkach są znaki zapytania. Lewandowski i Kszczot z konieczności musieli kompletnie zmienić swoje przygotowania i zamiast gdzieś na wysokościach w Afryce, trenowali w… Warszawie, w AirZone. – Trzeba dalej zasuwać, robić swoje i… jakoś improwizować. Z reguły sportowcy uciekają z dużych miast na zgrupowania, a my z Adamem przyjechaliśmy zasuwać do Warszawy. Nie oszczędzamy się. Trenujemy tutaj w warunkach hipoksji. Zobaczymy, co to przyniesie. Jesteśmy dobrej myśli i wierzymy, że to nam równie dobre rezultaty, jakbyśmy trenowali w górach – mówił nam Lewandowski w listopadzie.

Swoje wątpliwości pewnie mają też Paweł Fajdek, który niedawno zmienił trenera czy Joanna Fiodorow. Wicemistrzyni świata w zeszłym roku głównie zmagała się z problemami zdrowotnymi, jednak nadal wierzy w swoje możliwości. A nam nie wypada nie wierzyć i w nią, i w siłę polskiej lekkiej atletyki.

Kajakarstwo i wioślarstwo

Tu sprawa generalnie jest prosta. Jeśli wsadzicie reprezentantów Polski do łódki i dacie im wiosła, to prawdopodobnie będzie z tego medal. Wioślarstwo jest jedną z naszych najlepszych dyscyplin w całej historii startów Polaków na igrzyskach – dało nam 18 medali, z czego cztery złote. Kajakarstwo wypada nieco gorzej – wciąż czekamy na pierwsze złoto w tej dyscyplinie – ale w ostatnich latach regularnie możemy liczyć na krążki przywiezione właśnie przez przedstawicieli tego sportu. Z Rio wrócili z dwoma: brązowym medalem Karoliny Naji i Beaty Mikołajczyk oraz srebrem Marty Walczykiewicz.

I tak naprawdę to właśnie na te dwie konkurencje znów musimy liczyć. Wiadomo już, że w dwójce – która regularnie przywozi medale igrzysk – nie popłynie Beata Mikołajczyk-Rosolska, która niedawno skończyła karierę, jednak niezależnie od tego Polki powinny liczyć się w walce o medale. Marta Walczykiewicz? To już klasa sama w sobie. Regularnie zdobywa medale mistrzostw świata, na igrzyskach w Rio też stała na podium. Jedynym krokiem w górę mogłoby być olimpijskie złoto. Choć o to będzie trudno, bo Lisa Carrington jest dla tej konkurencji taką postacią, jaką Michael Phelps był dla pływania – dominatorką.

I ona, i Walczykiewicz będą miały jeszcze dodatkową motywację. Z programu igrzysk w Paryżu wykreślono bowiem rywalizację jedynek na 200 metrów. Jeśli będą chciały tam wystartować, będą zmuszone się „przebranżowić”, jak mówiła Polka Interii.

– Wiedziałam, że ktoś będzie musiał być poszkodowany. Nie przypuszczałam jednak, że będą to jedynki na 200 m. Dla tej konkurencji igrzyska w Tokio będą dopiero trzecimi, więc w ogóle nie przeszło mi to przez myśl. Szkoda, że nie dano szansy na rozwój tej rywalizacji. Nowozelandka Lisa Carrington czy Anglik Liam Heath pływali coraz szybciej, bili rekordy i każdy się zastanawiał, gdzie jest granica tej prędkości. […] Igrzyska w Paryżu w ogóle nie siedzą mi w głowie. W tej chwili jestem skupiona na Tokio, to jest mój najważniejszy cel. A co będzie później, za te kolejne lata… No cóż, zdaję sobie sprawę, że kiedyś karierę trzeba będzie zakończyć, ale nie musi to nastąpić zaraz po Tokio. Tak już trochę żartując, jeśli będę chciała wystąpić w kolejnych igrzyskach, będę musiała się “przebranżowić” – mówiła.

Niewykluczone zresztą, że te dwa krążki nie będą jedynymi, które da nam w Tokio kajakarstwo. O medal może też powalczyć na przykład Dorota Borowska, nasza kanadyjkarka, a na pewno nie odpuści też Tomasz Kaczor, który chciałby napisać ostatni rozdział do swojej niesamowitej historii, w czasie której rzucił już tak naprawdę sport, wyjechał do pracy zagranicę, trenował kajakarzy w Chinach i wrócił do walki o najwyższe cele. Ale o tym więcej przeczytacie w tym miejscu.

Co z wioślarstwem? Tu też sprawa jest dość jasna. Jeśli mamy na kogoś liczyć – to na czwórki. Właściwie w każdym zestawieniu. Męska czwórka bez sternika to aktualni mistrzowie świata. Polacy na pewno będą więc w Tokio jednymi z faworytów do złota. Czwórka podwójna kobiet też powinna bez większych trudów znaleźć się w walce o podium. Obie te osady mają sporo doświadczenia, ale i potrzebnej im ambicji. Pozostałe czwórki – męska i żeńska – też im nie ustępują.

Tu jednak – zresztą podobnie jak w przypadku kajakarstwa – wkrada się jeden znak zapytania. Sporty wodne na czas pandemii w zeszłym roku niemal całkowicie zamarły. Organizowano co najwyżej mniej prestiżowe imprezy, na których najlepsi przedstawiciele danych konkurencji niekoniecznie płynęli na sto procent lub w ogóle się pokazywali. Tak naprawdę o formie konkretnych osad przekonamy się dopiero w miesiącach poprzedzających igrzyskach. Wtedy zobaczymy, jak dane reprezentacje przepracowały ten okres.

Choć wierzymy, że Polacy zrobili to solidnie.

Siatkówka

Oczywistym jest, że nasi siatkarze muszą być kandydatami do medalu, a może i złota. Tak naprawdę chyba żaden trener nie ma aktualnie takiego bogactwa wyboru, jak Vital Heynen, który śmiało mógłby skompletować skład Polski A oraz Polski B, posłać obie te kadry na igrzyska i mieć nadzieję, że zajdą co najmniej do ćwierćfinałów. Głębia składu i nazwisk jest wprost ogromna.

Obok doświadczonych zawodników, którzy od lat stanowią o sile kadry – Bartosza Kurka, Michała Kubiaka, Piotra Nowakowskiego, Pawła Zatorskiego i innych – pojawili się młodsi graczce, już obyci na najwyższym poziomie – Bartosz Kwolek, Olek Śliwka, Kuba Kochanowski czy Maciej Muzaj. Do tego dochodzą postaci takie jak Bartosz Bednorz (choć on niedawno spuścił z tonu w Rosji) czy najlepszy siatkarz świata – Wilfredo Leon.

Serio, wygląda to trochę jak Real Madryt w czasach, gdy Florentino Perez zapragnął stworzyć pierwszych Galacticos. Tyle że kadra Polski – co udowadniała już wielokrotnie – na parkiecie radzi sobie lepiej, niż Królewscy z Luisem Figo, Ronaldo (brazylijskim) czy Davidem Beckhamem na boisku. Mistrzostwo świata z 2018 roku wciąż mamy w pamięci, podobnie jak znakomite występy z sezonu 2019. Owszem, pojawiła się wówczas mała rysa, w postaci porażki w półfinale mistrzostw Europy, ale tak naprawdę Vital Heynen od początku głosił, że najważniejszy jest dla niego turniej kwalifikacyjny do igrzysk. A tam Polacy byli już bezkonkurencyjni.

SPONSOREM POLSKIEJ SIATKÓWKI JEST PKN ORLEN

Oczywiście, igrzyska olimpijskie to już zupełnie inna impreza, gdzie od ćwierćfinału spotyka się wyłącznie najlepsze ekipy na świecie. Tam nie ma taryfy ulgowej, o czym Polacy przekonywali się już na poprzednich igrzyskach. Jeśli jednak wszystko pójdzie zgodnie z planem – a wierzymy, że pójdzie – to powinniśmy zdobyć medal. I to złoty.

Możliwe zresztą, że nie będzie to jedyny siatkarski krążek, jaki przywieziemy z igrzysk. Niezmiennie mamy bowiem bardzo mocne pary w siatkówce plażowej. Para Fijałek/Bryl zajmuje w rankingu światowym piąte miejsce (choć to notowanie z marca 2020 roku, później bowiem rywalizacja w dużej mierze zamarła), a Kantor i Łosiak byli na 22. pozycji, co nie do końca oddaje ich potencjał i umiejętności. Oni bowiem zostali w pewnym momencie wyhamowani przez urazy. Nawet teraz – na trwającym zgrupowaniu na Teneryfie – Piotra Kantora zastępuje Maciej Rudol.

– Od listopada, z przerwami, trenowaliśmy w Spale i choć mamy tam świetne warunki i niczego nam tam nie brakuje, to przebywanie w jednym miejscu przez tak długi czas nigdy nie wpływa na nas zbyt dobrze. Teneryfa jest dla nas przystankiem i okazją do oswojenia się na nowo z piłką i wiatrem. Na pewno więc to zgrupowanie będzie miało przede wszystkim charakter techniczny i pozwoli nam przypomnieć sobie warunki gry na zewnątrz – mówił Łosiak, cytowany przez stronę PZPS.

Rywalizację zacząć mają w pierwszej połowie marca, w czterogwiazdkowym (w pięciostopniowej skali) turnieju w Dausze. W zeszłym roku znakomicie zaprezentowali się tam Fijałek i Bryl, którzy wygrali całą imprezę. Liczymy, że w tym będzie podobnie. Tym bardziej, że byłby to dobry prognostyk na zbliżające się miesiące, z igrzyskami na cele.

Polska siatkówka plażowa wciąż bowiem czeka na swój pierwszy medal igrzysk. Kto wie, może uda się właśnie w Tokio?

Pływanie

Jeszcze kilka miesięcy temu nawet nie pomyślelibyśmy, by umieszczać tu właśnie tę dyscyplinę. Wiele zmieniło się jednak pod koniec ubiegłego roku, w trakcie International Swimming League, zawodów, na których pojawiły się największe postaci światowego pływania. A Polacy wcale od nich nie odstawali. Wręcz przeciwnie – pływali najlepiej od lat. Tak jakby nagle zapomnieli o tym, że przez kilka miesięcy mieli utrudniony dostęp do obiektów treningowych. Choć zaznaczyć trzeba jedno – w ISL pływano na krótkim basenie. Na dłuższym rywalizacja może wyglądać nieco inaczej.

Nie zmienia to jednak faktu, że nasi pływacy prezentowali się znakomicie. Marcin Cieślak pobił w Budapeszcie aż trzy rekordy Polski – dokonał tego w każdej indywidualnej konkurencji, w której brał udział. Mówimy o 100 metrach delfinem (na tym dystansie wykręcił 7. czas w historii!), 50 metrach delfinem, a także 100 metrach stylem zmiennym. Postawa Polaka tym bardziej mogła zaskoczyć, że przecież w ubiegłym roku wrócił do pływania po około trzyletniej przerwie od startów. Radosław Kawęcki rekordu z kolei nie pobił, ale pływał najlepiej od kilku lat na 200 metrów grzbietem. Kacper Majchrzak też nawiązał do swoich dużo lepszych czasów.

– Myślę, że pływałem na bardzo wysokim poziomie. Zabrakło może życiówki, ale na dwusetkę wykręciłem – z tego co kojarzę – swój drugi, czwarty i piąty wynik. Co mnie bardzo cieszyło: przez całe sześć tygodni pływałem równo. Wszystkie setki, które “przemieliłem” – po 46 sekund. Zawsze dawałem z siebie maksa, nie było momentu, w którym pomyślałem: a, dobra, teraz sobie trochę odpuszczęmówił nam niedługo po zakończeniu zmagań w Węgrzech.

Ogółem w Budapeszcie padło sześć rekordów Polski. Trzy autorstwa Cieślaka, jeden Alicji Tchórz i dwa Kasi Wasick. Imponowała zwłaszcza ta ostatnia. Po dłuższym rozbracie z pływaniem nagle wskoczyła na najwyższy światowy poziom. Dosłownie. Na dystansach 50 i 100 metrów stylem dowolnym regularnie biła rekordzistkę świata – Sarah Sjostrom – która zdołała pokonać ją tylko raz. W swoim najlepszym starcie w pierwszej z tych konkurencji Polka uzyskała kapitalne 23,30. To szósty wynik w całej historii pływania!

– Jak wróciłam do pływania, to na pewno stawiałam sobie cele. Bo wiadomo, że każdy sportowiec powinien je mieć. Jestem wielką zwolenniczką robienia tych małych i dużych kroków, każdego dnia. W moim przypadku głównym celem było zakwalifikowanie się na czwarte igrzyska. Ale pamiętam, jak po trzech miesiącach treningów postanowiłam pojechać na mistrzostwa Polski. Dostawałam żartobliwe wiadomości, czy uda mi się złamać minutę na setkę kraulem. A ja wygrałam tę konkurencję. Okazało się, że jestem w super dyspozycji. Te czasy szybko leciały w dół. Musiałam ponownie ułożyć sobie cele, one zmieniały się na bieżąco. Była kwalifikacja na igrzyska, potem półfinał igrzysk, teraz jest medal mówiła w listopadzie.

Alicja Tchórz dodawała, że dłuższy basen na igrzyskach może wręcz… premiować Wasick! Bo to raczej nie pływaczka, która doskonale radzi sobie na nawrotach. Jej czasy wynikają głównie z doskonałego pływania na dystansie. Jeśli więc wszystko pójdzie dobrze i w Tokio będzie w takiej samej formie, jak w Budapeszcie, to naprawdę może przywieźć nam medal. Reszta? Pewnie będzie potrzebować trochę szczęścia. Ale nic nie jest wykluczone.

Kolarstwo

W Rio de Janeiro cieszyliśmy się z brązowego medalu Rafała Majki. W Tokio… jeszcze nie wiadomo, czy to Rafał pojedzie po medal. Na dziś bardziej prawdopodobne wydaje się, że liderem polskiej kadry będzie Michał Kwiatkowski – jemu bardziej powinna odpowiadać trasa – ale wiele będzie zależeć od formy obu naszych znakomitych kolarzy. Na ten moment nic nie jest więc wykluczone. Kto by jednak się w tej roli nie znalazł, wiemy jedno – będzie go stać na podium.

Kwiatkowski pod koniec zeszłego sezonu niemal w każdym jednodniowym wyścigu, w którym wystartował, znajdował się w ścisłej czołówce na finiszu. Polak jest jednym z największych specjalistów od tego typu zawodów w całym peletonie i nie może dziwić, że jeśli tylko będzie w formie, na pewno z nadzieją będziemy zerkali na jego występ w Tokio. Igrzyska miały być zresztą jednym z jego głównych celów na poprzedni sezon – już pod koniec 2019 roku był na rekonesansie trasy – jednak te oczekiwania, podobnie jak wielu jego rywali, musiał zrewidować.

Majka stoi na nieco gorsze pozycji, bo choć na tokijskiej trasie jest trochę wzniesień, to jednak nie jest to wyścig dla prawdziwych górali. Nie oznacza to jednak, że Polak jest bez szans – trasa w Rio też nie była przeznaczona góralom, a jednak Rafał stanął na podium. Przy dobrej taktyce i odrobinie szczęścia z pewnością stać go na to, by powtórzyć to w Tokio.

O medal na pewno będzie chciała też powalczyć Katarzyna Niewiadoma. Polka od kilku lat znajduje się w gronie najlepszych zawodniczek świata i zawsze trzeba się z nią liczyć. W zeszłym sezonie udowodniła to szczególnie na trasie Giro Rosa – najbardziej prestiżowego wyścigu kobiet na świecie – gdzie zajęła drugie miejsce w klasyfikacji generalnej. Ale w tym sezonie nie planuje tam walczyć o zwycięstwo.

– Chcę mieć jeden rok bez Giro, chcę zobaczyć, jak organizm się zachowa pod koniec sezonu. Gdy mamy normalny sezon, zawsze czuję się dobrze wiosną i do [czerwcowego] Women’s Tour. W momencie, w którym jadę Giro, ścigam się w tych upałach, to po prostu czuję się wykończona do końca sezonu. W następnym roku chciałabym ominąć Giro ze względu na Igrzyska w Tokio. Chciałabym przygotować się w 100% do tego wyścigu. Analizowałabym trasę, wszystkie wysiłki robiłabym z myślą o tej trasie. Czy to mój największy cel? Tak. Jak sobie teraz pomyślałam o medalu olimpijskim… to byłoby takie spełnienie marzeń. To byłoby coś, co sprawiłoby, że myślałabym też np. o zakończeniu kariery – mam medal olimpijski, to mogę w spokoju skończyć się ścigać – mówiła portalowi rowery.org.

Warto tu dodać, że poza reprezentantami na szosie, mamy też szanse na medale torowe. Oczywiście, w ubiegłorocznych mistrzostwach Europy Polacy może nie wypadli najlepiej, ale skala przygotowań na igrzyska będzie zupełnie inna (a i zapewne pojedzie na nie więcej osób, przed ME był problem z koronawirusem). Głównym faworytem do medalu powinien tu być Mateusz Rudyk z Grupy Sportowej ORLEN, który w sprincie stawał na podium mistrzostw świata. Oprócz niego swoje szanse z pewnością będą mieć też takie postaci jak Daria i Wiktoria Pikulik, Daniel Staniszewski, Wojciech Pszczolarski czy Karolina Karasiewicz. No i jest jeszcze – już poza torem – Maja Włoszczowska, która gwarancją jakości na igrzyskach jest od lat.

Polskie kolarstwo ma się więc bardzo dobrze. I możemy na nie liczyć w Tokio.

Pozostali

Oczywiście, na tym lista naszych szans medalowych się nie kończy. Swoje dorzucą pewnie przedstawiciele tenisa – na czele z Igą Świątek. Ale i Hubert Hurkacz może mieć wiele do powiedzenia nie tylko w singlu, a i w deblu w parze z Łukaszem Kubotem (zresztą możliwe, że Świątek też zagra razem z Kubotem, ale w mikście). W żeglarstwie zapewne możemy trzymać kciuki za Zofię Klepacką czy Piotra Myszkę. Możliwe, że medale przyniosą nam sporty walki jak zapasy i boks (na ten liczymy szczególnie, bo czekamy na taki krążek od 29 lat). Spore szanse na podium ma też drużyna szpadzistek.

Niewykluczone, że możemy też liczyć na jeszcze jeden medal w sportach drużynowych. O ile na igrzyska pojadą, powalczyć będą tam na pewno w stanie nasi koszykarze 3×3 (brązowi medaliści mistrzostw świata w 2019 roku). Z dyscyplin, które zadebiutują w Tokio, bacznie powinniśmy oglądać karate i wspinaczkę sportową, bo w obu mamy znakomite przedstawicielki. Możliwe, że uda się też osiągnąć coś w judo.

Podsumowując: szans będzie sporo. A ile medali? To już zależy wyłącznie od naszych zawodników i zawodniczek. Na niespełna pół roku przed Tokio można jednak z wyczekiwaniem wyglądać występów biało-czerwonych. Bo prawdopodobnie będzie na co popatrzeć.

SEBASTIAN WARZECHA

Fot. Newspix


Subskrybuj
Powiadom o
guest
3 komentarzy
Najstarsze
Najnowsze Najlepiej oceniane
Inline Feedbacks
Pokaż wszystkie komentarze
Leszek Ziętkiewicz
Leszek Ziętkiewicz
2 lat temu

Co do siatkówki, to ja nie mam najmniejszych wątpliwości. Jesteśmy faworytem do złota w hali! Trzeba powiedzieć sobie otwarcie. Mamy najsilniejszą drużynę od lat, ponadto praktycznie bezobjawowo przeszliśmy wymianę pokoleniową! W porównaniu do nas, innym idzie to opornie! Siatkówka plażowa jest bardzo nieobliczalna i raczej tak do końca nie dmuchałbym baloników medalowych. Uważam też, że w Kolarstwie możemy mieć szanse na medal o ile wybierzemy świetną ekipę do pomocy dla Michała Kwiatkowskiego! Torunianin ma już chyba dość porażek i rozczarowań a poza tym trasa tokijska został skrojona jakby pod niego!

Ostatnio edytowany 2 lat temu przez Leszek Ziętkiewicz
Waffen77
Waffen77
2 lat temu

Co za stek bzdur i chciejstwa…

Enrico Palazzo
Enrico Palazzo
2 lat temu

Meronk w golfie może zakręcić się koło pudła.

Aktualności

Kalendarz imprez